[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie paznokcie. Chciałam zagarnąć go jeszcze bliżej do siebie.
– A po trzecie, ta różowa piżamka jest powabna, ale jedyne, co
chcę oglądać przez resztę nocy, to moja słodka Caroline. Chcę patrzeć
na ciebie – szeptał mi prosto do ucha, unosząc mnie lekko. Odruchowo
położyłam mu jedną nogę na biodrze.
Po raz kolejny sprawdziło się Uniwersalne Prawo Wallbangera,
które mówi, że nogi same oplatają biodra, gdy nadarzy się taka okazja.
Podprowadził mnie do łóżka i posadził na nim. Pochylając się
nade mną, popchnął mnie do tyłu, tak że wsparłam się na łokciach.
Nadal miał na sobie koszulę, która luźno opadała mu na ramiona.
Wsunęłam jeden palec za guzik jego spodni, żeby go rozpiąć. Nie było
widać gumki od bokserek, więc delikatnie rozpinałam zamek, aż
zobaczyłam włosy, które formowały ścieżkę prowadzącą tam, gdzie
znajdowały się same dobre rzeczy. O, miejcie nade mną litość. Nie miał
nic pod spodem.
– Masz coś przeciwko noszeniu bielizny? – szepnęłam, unosząc
jedno kolano, i siłą przyciągnęłam go między uda. Siłą. „Jasne”.
– Mam coś przeciwko twoim majtkom. Czyż to nie szkoda, że
nadal masz je na sobie? – Uśmiechnął się łobuzersko i przywarł do
mnie biodrami, tak żebym poczuła go mocno.
Odchyliłam głowę i uspokoiłam nerwy, które zaczęły odrobinę
buzować. Odwalcie się, nerwy. To się działo.
– Nie szkoda. Mam przeczucie, że niedługo stąd znikną. – Z
westchnieniem wyciągnęłam ręce za głowę, zachęcając go do dalszego
całowania mojej szyi. Czułam, jak liże i ssie moją skórę pomiędzy
piersiami. Wypięłam zachłannie piersi do przodu, chcąc poczuć więcej.
Potrzebowałam więcej. Simon zaczął zdejmować ze mnie koszulkę,
robiąc sobie dostęp do tych miejsc na moim ciele, których dotykanie
miało mnie zaprowadzić na orbitę.
Dotyk jego gorących ust, łaskoczących i pieszczących moje
piersi, był nieziemski.
Powiedziałam mu to.
– To nieziemskie uczucie – jęknęłam tuż nad jego głową, kiedy
przyjemnie drapał mnie swoim zarostem. Zacisnął usta na jednym z
sutków, a ja z dzikością uniosłam biodra i oplotłam go nogami w pasie.
Ustami, językiem i zębami, z równomierną uwagą i czułością,
namiętnie pieścił moje piersi, które wyłoniły się spod koszulki. Byłam
otoczona Simonem. Podniecał mnie nawet jego zapach – mieszanka
perfum i hiszpańskiego brandy.
Z moich ust padały bezsensowne słowa. Wiem, że kilka razy
wypowiedziałam jego imię i raz czy dwa „O, tak. Tak dobrze”.
Najczęściej jednak artykułowałam coś w rodzaju „mmff” i „grrr” oraz
dość głośne „heeejeeech”, które trudno oddać zapisem fonetycznym.
Simon wzdychał raz po raz, wydychając powietrze na moją
skórę, co było dodatkowym bodźcem. Miałam wolne ręce, więc
mogłam buszować w cudownym gąszczu jego włosów. Kiedy
odgarnęłam je do tyłu, w nagrodę usłyszałam wspaniałe westchnienie.
Simon miał zamknięte oczy, a na jego twarzy widziałam uwielbienie.
Delikatnie wbijał zęby w moją skórę. Szaleńczo czochrałam jego
włosy. Czułam się wspaniale.
Simon wodził ręką po mojej nodze, zachęcając, żebym mocniej
zacisnęła na nim uda i przyciągnęła go jeszcze bliżej do siebie. Jego
czarodziejskie palce zbliżały się do skraju koronki. To była ostatnia
granica, której jeszcze nie przekroczył. Granica koronkowa.
Wstrzymałam oddech, gdy poczułam, jak delikatnie wsuwa palce
pod majtki. On także przestał oddychać, kiedy dotykał mnie łagodnie.
Spojrzał na mnie i przez chwilę, w zupełnej ciszy, po prostu
patrzyliśmy na siebie. Zachwyt to jedyne słowo, które oddaje to, co
czułam, gdy mnie dotykał delikatnie i z uwielbieniem. Nie
spuszczaliśmy z siebie wzroku, kiedy wędrował ręką głębiej pod
koronki i z niesamowitą precyzją mnie pieścił.
Zamknęłam oczy. Przez moje ciało przebiegły dreszcze. Oddech
mi przyśpieszył, a napięcie, które kumulowało się we mnie, zaczęło
teraz stopniowo rozpuszczać się tuż pod moją skórą. Poruszałam się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]