[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nas wiejskie obyczaje i stara moda. Po południu pija się
kawę, zamiast wytwornej herbatki o piątej.
Odsunął się zręcznie, gdyż Urszula, pokazując mu
obraz, zbliżyła się do niego, starając się o niego otrzeć
swoją zgrabną figurą. Po chwili oboje wyszli do ogrodu.
- Popołudniowa herbatka to angielski zwyczaj, proszę
pani. Podwieczorek z kawą i ciastem - to nasz obyczaj
narodowy. Pamiętam, gdy byłem jeszcze małym
chłopcem, nie mogłem się doczekać chwili
podwieczorku. Najmilszą godziną z całego dnia była
kawa, którą piłem w pokoju mojej matki...
- Czy pańska matka żyje? - spytała Urszula. W duszy
zadrżała ze strachu przed widmem ewentualnej
teściowej.
- Nie, matka moja umarła, zanim...
Urwał. Z ust jego omal nie wyszły słowa: zanim się
ożeniłem. Na szczęście powstrzymał się w porę.
- Zanim wyjechałem z kraju - dokończył.
Fryda słyszała zakończenie tej rozmowy. Spojrzała
badawczo na Ralfa. Wyczuła instynktownie, że
zamierzał powiedzieć coś innego. Cóż to mogły być za
wyrazy, które nie chciały mu przejść przez usta?
Zaczęła się znowu zastanawiać nad zagadką w życiu
Lersena. W całym jego zachowaniu było coś
tajemniczego. Im bardziej jednak myślała o nim, tym
mocniej poddawała się jego urokowi. Lersen pociągał ją
ku sobie z nieprzepartą siłą.
Wszyscy zasiedli pod lipą, gdzie podano kawę.
Gawędzono jeszcze godzinę.
Pózniej Lersen wstał, żeby się pożegnać. Urszula i
ojciec prosili go, żeby pozostał jeszcze. Fryda milczała,
lecz spojrzała na niego, a w oczach jej malowała się
gorąca prośba. Błagalny wzrok dziewczyny miał
nieograniczoną władzę nad Lersenem, toteż z trudem
oparł się tej niemej prośbie. Czuł jednak, że powinien,
że musi teraz odejść. Coraz bardziej bowiem wzmagał
się czar Frydy, coraz bardziej podlegał jej urokowi.
Gdyby pozostał dłużej, nie mógłby panować nad sobą,
popełniłby z pewnością jakieś szaleństwo. A przecież
nie wolno mu było uczynić żadnego fałszywego kroku
dopóki nie zerwał pęt, które wiązały go z inną kobietą.
Dlatego też nie dał się nakłonić do pozostania.
- Czy pan powróci pieszo do domu? - spytała Urszula.
- Tak, proszę pani.
- Dlaczego nie zamówił pan swego samochodu?
- Bo nie wiedziałem na kiedy go zamówić.
- Uważam, że pan w ogóle jezdzi bardzo mało. Gdybym
ja miała samochód do dyspozycji, to jezdziłabym
codziennie. Ach, to taka rozkosz pędzić przez drogę!
- Czy doprawdy lubi pani tak bardzo przejażdżki
samochodem?
- Szalenie!
- A pani? - zwrócił się do Frydy.
- Owszem, to duża przyjemność taka szybka jazda -
odparła z uśmiechem.
- Czy mogę przyjechać po państwa? Pojedziemy razem
na spacer. Wówczas i ja znajdę w tym przyjemność -
zaproponował Lersen.
Urszula klasnęła w dłonie.
- Ach, tak, tak! Cudownie! Biorę pana za słowo!
- Dobrze! Pozwolę sobie jutro wstąpić po państwa.
- Wspaniale! Jakże się cieszę, jakże się cieszę! - wołała
Urszula.
- A pani, panno Frydo?
- %7łałuję bardzo, lecz jutro nie mogę jechać. Muszę z
panią Wengerli smażyć konfitury i gotować konserwy.
Nie można odkładać tego zajęcia.
- W takim razie ja pojadę z tatusiem! Fryda i tak
niewiele sobie z tego robi - powiedziała prędko Urszula.
Lersen bynajmniej nie był tym zachwycony, nie miał
najmniejszej chęci jechać bez Frydy. Przez chwilę
wahał się, następnie zaś rzekł z uśmiechem:
- Dobrze! Auto jutro zajedzie do państwa. O której
godzinie pani rozkaże?
- Czy pojedziemy daleko?
- Tak daleko, jak pani zechce.
- Ach, to wspaniale! Wobec tego wyjedziemy o
dziesiątej rano.
Lersen ukłonił się na znak zgody.
- A dokąd pojedziemy? - pytała dalej Urszula.
- To zależy od pani.
- Och, w takim razie do Garmisch Parten Kirchen.
Lersen ukłonił się znowu.
- Wystarczy, jeżeli pani rozkaże szoferowi.
I powiedziawszy te słowa, pożegnał się szybko.
Odwrócił się raz jeszcze, a ostatnie jego spojrzenie
padło na Frydę.
Po jego odejściu Urszula wpadła w doskonały humor.
Wydawało się jej, że na pewno wkrótce osiągnie swój
cel. Uprzejmość Lersena zapisywała wyłącznie na
dobro swojego rachunku. Przekomarzała się filuternie z
ojcem.
- Tatusiu, nie mam nic przeciwko temu, żebyś jutro
zwracał więcej uwagi na piękne otoczenie niż na swoich
towarzyszy...
- Postaram się, Urszulko.
- To bardzo miło z twej strony. Musimy się tak
urządzić, żeby pan Lersen siedział obok mnie, lub
naprzeciw mnie. Ach, jakże się cieszę! Przykro mi,
Frydo, że nie możesz pojechać z nami, choć mówiąc
otwarcie wolę, że cię nie będzie. Lersen zajmie się
wyłącznie moją osobą, nie będzie musiał mieć zględów
dla ciebie...
Fryda spojrzała przenikliwie na siostrę. Była
przekonana, że Urszula podczas tej przejażdżki dozna
zawodu. Lersen potrafił doskonale odpierać jej
zaczepki. Nie powiedziała jednak ani słowa na ten
temat. Nie chciała ostrzegać siostry, wiedziała bowiem,
że Urszula jej nie uwierzy.
** ** **
Następnego ranka, punktualnie o dziesiątej zajechało
auto Lersena. Urszulę jednak czekała przykra
niespodzianka - gdyż nie było w nim Lersena. Szofer
oznajmił, że pan kazał przeprosić państwa, lecz w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl