[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy wsiadła do powozu.
Massenburg i jego córki, podobnie jak Regina, przesłali na górę pozdrowienia ręką. Pani
Birkner podbiegła do powozu i podała Reginie parasolkę. Gdy wracała do domu, oczy jej
promieniały radością i dumą.
Jego Ekscelencja był dla niej taki uprzejmy. Przywitał się tak grzecznie i pierwszy zaczął z nią
rozmawiać.
O, pani Birkner! Jakże się mamy?
Pięknie dziękuję, panie generale, bardzo dobrze.
A jakże się czuje mąż? Czy zdrów?
Zdrów, chwała Bogu!
Proszę go serdecznie pozdrowić ode mnie!
Birknerowa dygnęła, a gdy powóz wreszcie ruszył, otarła łzy z oczu. Bo też i jak tu nie płakać
ze wzruszenia, kiedy sam generał kazał pozdrowić Birknera.
Massenburg zaś zwrócił się do Reginy:
Starzy Birknerowie to ludzie godni najwyższego szacunku.
Regina spojrzała z radością na generała.
Tak, panie generale. To szlachetni, dobrzy ludzie. Cieszę się, że pan generał poznał się na
nich.
Jestem żołnierzem, a żołnierze mają bystre oczy odpowiedział pan von Massenburg.
Trzy młode panienki podczas jazdy gawędziły z wielkim ożywieniem. Regina tylko chwilami
milkła, wodząc wzrokiem po pięknej, malowniczej okolicy. Namiętnie kochała przyrodę, a
dotychczas miała mało sposobności poznania jej.
Za to teraz z prawdziwą rozkoszą wchłaniała nowe wrażenia. Nie mogła oderwać
zachwyconych oczu od pięknego krajobrazu. Serce jej przepełniała głęboka wdzięczność dla
Boga, który tak pomyślnie odmienił jej smutny los.
Powóz skręcił teraz na szeroką drogę, wijącą się przez wspaniały bukowy las. Zbliżano się do
Neubergu. W pięknie i starannie utrzymanym parku zdrojowym zebrało się wiele eleganckiej
publiczności, która spacerowała po deptaku.
48
Massenburgowie mieli tu mnóstwo znajomych, toteż co chwila wymieniano ukłony.
Generał kazał wyprząc konie przed hotelem Pod Koroną . W ogrodzie należącym do hotelu
stała grupa złożona z kilku pań i panów. Wśród nich było również dwóch oficerów, należących
do pułku stacjonującego w Weissenbergu. Fryda, ujrzawszy tych młodych ludzi, ukradkiem
uszczypnęła siostrę w ramię.
Obydwaj oficerowie ukłonili się, po czym spojrzeli z podziwem na śliczną twarzyczkę
Reginy. Znajomi zaczęli ich zarzucać pytaniami:
Panie von Bülow, kto to jest ta Å‚adna panienka w żaÅ‚obie?
Która?
Ta, co przyjechała powozem z Massenburgami.
Pan von Bülow przygÅ‚adziÅ‚ rÄ™kÄ… ciemne wÄ…siki i wzruszyÅ‚ ramionami. Nie spuszczaÅ‚ przy tym
oka z powozu.
%7łałuję proszę pani, lecz nie mogę udzielić żadnej informacji. Nie znam tej młodej osoby.
A pan, panie von Engelhard?
Co? O co chodzi!
Czy pan nie wie, kto to jest ta nieznajoma panienka?
Nie wiem, przeczuwam tylko odparł z roztargnieniem młody oficer.
Cóż pan takiego przeczuwa?
Panna von Massenburg opowiadała o jakiejś nowej przyjaciółce, która niestety nigdzie
jeszcze nie bywa, bo jest w żałobie po matce. Przeczuwam, że to pewnie ona.
Czy to jakaś krewna Massenburgów?
Nie, to wnuczka radcy Schrötera.
Pan von Bülow pożegnaÅ‚ siÄ™ ze znajomymi.
Pójdę przywitać się z państwem von Massenburg. Henryku, czy pójdziesz ze mną?
Naturalnie, już idę!
Pan von Engelhard pożegnał się także i podążył za przyjacielem.
Obydwaj oficerowie wolnym krokiem zmierzali w stronę hotelu Pod Koroną . Engelhard był
wysoki, jasnowÅ‚osy, niebieskooki, o twarzy niezmiernie poczciwej i dobrodusznej. Bülow, niższy
od niego, brunet, miał czarne ogniste oczy i szybkie, żywe ruchy. Odznaczał się bardzo wesołym
usposobieniem.
Teraz także szedł przed siebie tak spiesznie, że nieco flegmatyczny Engelhard nie mógł za nim
49
nadążyć na swoich długich nogach.
Czego tak pędzisz, Albercie? zapytał.
Bo mi siÄ™ spieszy.
Czy siÄ™ gdzieÅ› pali?
Owszem, w sercu pana porucznika Henryka von Engelhard.
Engelhard zarumienił się jak panienka.
Nie gadaj głupstw! Idiota!
Dziękuję!
Nie ma za co!
No nie złość się stary przyjacielu!
A swoją drogą, to widocznie w twoim sercu płonie jeszcze gorętszy ogień niż w moim.
Inaczej nie pędziłbyś tak na złamanie karku.
Jeżeli tak jest, to tylko przez przyjazń dla ciebie.
Dlaczego?
Pragnę zostać twoim szwagrem.
Co za poświęcenie! Jestem wzruszony i dziękuję ci, ale obawiam się, że posuwasz twoją
ofiarność zbyt daleko. Do czego to doprowadzi?
Albert von Bülow westchnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko i rzekÅ‚ patetycznie:
Mam nadzieję, że do ołtarza!
Henryk roześmiał się dobrodusznie i spojrzał na przyjaciela.
Daj Boże, obyś się nie mylił!
Czy masz jakieś wątpliwości?
Nawet duże!
Czego się boisz, mój chłopcze?
Boję się, że zamiast spodziewanej radości, czeka nas wielkie strapienie. Kto wie, czy
pewnego pięknego dnia nie powrócimy do domu, obładowani ,,koszyczkami .
E, to siÄ™ nie zdarzy. BÄ…dz spokojny, przyjmÄ… nas.
Miejmy nadzieję, że tak!
Massenburg siedział już z panienkami w ogrodzie hotelowym.
Wybrał doskonały stolik, stojący w cieniu, i zamówił u kelnera kawę i pieczywo.
Bülow i Engelhard podeszli do stolika, gdzie przywitano ich bardzo życzliwie. GeneraÅ‚ von
50
Massenburg poprosił młodych ludzi, aby się przysiedli. Skorzystali skwapliwie z tego
zaproszenia. Jego Ekscelencja przedstawił oficerów Reginie.
MiÄ™dzy FrydÄ… a Bülowem nawiÄ…zaÅ‚a siÄ™ natychmiast wesoÅ‚a rozmowa, przeplatana żartami i
docinkami. Tych dwoje zawsze musiało się przekomarzać ze sobą.
Engelhard w skrytości ducha zazdrościł przyjacielowi jego śmiałego i beztroskiego
usposobienia. Henryk zakochał się po uszy w milutkiej Małgosi von Massenburg, lecz nie
potrafił jej tego okazać. Przeciwnie, w obecności młodej dziewczyny opuszczała go zawsze
odwaga, czuł się nieswojo i zachowywał się zawsze trochę niezręcznie.
Małgosia chętnie patrzyła w błękitne, łagodne oczy młodego oficera; Engelhard podobał jej
się wyraznie, właśnie dlatego, że był cichy, spokojny i poważniejszy od swych kolegów.
Niestety i ona miała usposobienie skryte, była bardzo powściągliwą i nie potrafiła jawnie
okazywać swych uczuć. Henryk miał wciąż wątpliwości, czy Małgosia mu sprzyja. Wzmagało to
jeszcze jego onieśmielenie.
Dziś także, ujrzawszy niespodziewanie wybrankę swego serca, zmieszał się bardzo. Pragnąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]