[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ben poczuł się paskudnie. Rzeczywiście, nie okazywał Keely należytej
troski. Chociaż często myślał i martwił się o nią, nie potrafił tego okazać.
Wiedział, że wiele kobiet rodzi dzieci po trzydziestce, ale wiedział także, że w
takich przypadkach istnieje zwiększone ryzyko.
- A co z ćwiczeniami? - spytał.
- 108 -
S
R
- Mogę robić wszystko, na co mam ochotę. Rzeczywiście od kilku tygodni
nie byłam na sali gimnastycznej. Nic dziwnego, że przytyłam o trzy kilogramy.
Ujął ją za rękę.
- To na co masz ochotę? Chcesz zrobić ze mną kilka ćwiczeń?
- Tak, oczywiście. Miłe byłyby długie spacery.
Może trochę pływania. Jestem jednak strasznie zmęczona. Przynajmniej
dziś wieczorem chciałabym odpocząć.
- Ach, tak.
Po długim milczeniu Keely zamknęła oczy i ukryła twarz w dłoniach.
- Jestem taką idiotką - powiedziała stłumionym głosem. - Nie chodziło ci
o spacery i pływanie.
- Cóż...
- Och, Ben, oczywiście, że mam ochotę na miłość! Jak mogłeś pomyśleć
inaczej?
Zmieszany, wzruszył ramionami.
- Pomyślałem sobie, że w twoim stanie mogłoby ci może to zaszkodzić. -
Nie powiedział jej, że myśl taką podsunęła mu kiedyś Nora. Kiedy dowiedziała
się, że jest w ciąży, seks przestał dla niej istnieć.
- Nic podobnego. Nie jestem taka delikatna. A właściwie jak długo się
tam jedzie? - spytała z łobuzerskim uśmiechem.
Po kilku niewłaściwych zakrętach znalezli Zajazd Taylora w miasteczku
Rocky Mount, leżącym na północnym brzegu Jeziora Ozarków.
- Tak tu spokojnie - powiedziała Keely z wyraznym zadowoleniem, kiedy
skręcali na parking.
Ben właśnie na coś takiego liczył. Duży, pobielony dom wyglądał miło i
przytulnie. Na tyłach widoczny był duży ganek, wychodzący na spokojne
jezioro. Wysiedli z samochodu i wciągnęli do płuc świeże powietrze. Wyraz
zachwytu i oczekiwania na twarzy Kelly stanowił dla Bena sowitą zapłatę za
wysiłek związany ze zmianą dotychczasowych planów.
- 109 -
S
R
Otworzył bagażnik, żeby wyjąć torby.
- Co to? - spytał Keely, wskazując duże pudło owinięte białym papierem.
- Och, to mój prezent ślubny dla ciebie. Chciałam ci go dać wcześniej, ale
zupełnie nie było na to czasu.
- Nie musiałaś kupować mi prezentu - powiedział, podnosząc ciężki
pakunek. - Ja ci nic nie dałem.
- Owszem - odrzekła Keely wskazując na piękny stary dom. - Właśnie mi
go dajesz.
Wewnątrz Zajazd Taylora był wytworniejszy, niż można się było
spodziewać po jego zewnętrznym wyglądzie. Podłogi z ciemnego drewna
pokrywały grube perskie dywany, na ścianach były kwieciste tapety, a miękko
wyściełane meble i staroświeckie drobiazgi zajmowały każdą wolną przestrzeń.
- Mają państwo Pokój Irysowy, w górę po schodach i do końca korytarza -
powiedziała właścicielka zajazdu. - Na kolację serwujemy dziś pieczonego
kurczaka z dodatkami. Jeśli chcą państwo zjeść kolację tutaj, to podajemy ją
gościom o osiemnastej trzydzieści i dwudziestej trzydzieści.
- Proszę nas zapisać na drugą turę - powiedział Ben, wpisując się do
księgi gości.
Keely skinęła głową. To da im kilka godzin na  ponowne poznanie się",
jak to ujęła, a on zamierza wykorzystać każdą minutę z tego czasu, by
przekonać Keely, że wychodząc za niego nie popełniła błędu. Biegł na górę,
przeskakując po dwa stopnie naraz.
Pokój Irysowy utrzymany był w błękicie i żółci. Na ścianie wisiało kilka
akwareli przedstawiających irysy. Jednak centralnym punktem było potężne
łoże z baldachimem, pokryte różnego rodzaju poduszkami ozdobionymi
koronką, falbankami i wstążkami.
- O rany - westchnęła zachwycona Keely. - W życiu nie widziałam nic tak
romantycznego.
- 110 -
S
R
Ben też pomyślał, że łoże jest interesujące, ale jego uwagę w większym
stopniu przyciągała żona. Stwierdził, że jest najbardziej romantyczną istotą, jaką
widział w życiu.
- Jedynym ulepszeniem, jakie chciałbym wprowadzić do tego łóżka, jest
umieszczenie w nim ciebie i mnie.
Postawił na podłodze swoją torbę i ciężkie pudło, a potem odwrócił się do
Keely. Nie spuszczała z niego wzroku.
- Odpakujesz teraz swój prezent? - zapytała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl