[ Pobierz całość w formacie PDF ]
marzenia bez ciebie nie są wiele warte - przyznała, nie
zdając sobie jeszcze w pełni sprawy z tego, co się stało.
Leżała zwinięta na jego kolanach, zauważając ze zdziwie
niem, że szyby w samochodzie zupełnie zaparowały.
Jego usta błądziły we włosach ponad jej skronią
i spoczęły na czole. Czuła jego napięcie i pragnienie, ale
jakoś to nie było teraz ważne, nie było pośpiechu, nie
- Jakimi ubraniami?
- Nie chcesz roztrwonić trochę pieniędzy na suknię
ślubną?
Roześmiała się i odwróciła, by go pocałować. Wyda
wało się, że minęła wieczność między jego pytaniem a jej
odpowiedzią.
- Tak trzymaj, a wątpię, byś zdołał wyrzucić mnie
siłą z twojego łóżka. Mam suknię ślubną. Nabyłam ją
miesiąc temu w przypływie masochizmu. - Głos jej
zadrżał. - Myślałam, że nigdy w życiu jej nie włożę.
- Moja najdroższa, moja najukochańsza, nie płacz.
- Przechylił jej głowę, tak że mógł dosięgnąć językiem
łez, których nie zdołała ukryć. Ta pieszczota sprawiła,
że zadrżała, ale płacz ustał. Westchnęła i przytuliła
twarz do jego szyi.
- Co stanie się z Motuaroha? Czy masz zamiar ją
sprzedać? - zapytała i czekała w napięciu na odpowiedź.
- Nie, to zawsze będzie nasze. Będę musiał wpadać
tam od czasu do czasu, tak jak teraz na inne plantacje.
było tej desperacji, która charakteryzowała ich miłość
przedtem.
- Jeżeli masz świadectwo urodzenia, możemy jutro
złożyć papiery i wziąć ślub za trzy dni. Będziemy
małżeństwem na odległość, zanim nie odejdziesz ze
szpitala, ale chcę, żebyś przez ten czas już była moją
żoną - mówił natarczywie i przekonywająco.
- Dobrze - zgodziła się.
Chwilę siedział w milczeniu, a potem zaśmiał się
cicho, jego ręce przytuliły ją mocniej.
- Kiedy już się poddajesz, to całkowicie, prawda? Nie
masz nic przeciwko takiemu nagłemu ślubowi?
- Nie, jeżeli ty nie masz nic przeciwko pannie młodej,
która musi iść do pracy rano, następnego dnia po ślubie.
- Będę tym oburzony jak diabli, ale tylko dlatego, że
nie będę chciał wypuścić cię z łóżka przez całe tygodnie.
A co z ubraniami?
Będziemy mogli spędzać tam wakacje i może jedno
z naszych dzieci zechce tam zamieszkać. Znalazłem
świetnego zarządcę. Tak się składa, że Phil wolałaby
raczej przyjechać tutaj, jeżeli się zgodzisz. Będziemy
potrzebowali gospodyni, a jej syn właśnie kończy szkołę
podstawową. Ona i jej mąż nie chcieliby, żeby opuszczał
dom, więc to byłoby dla nich idealne rozwiązanie.
- Dla nas także - dodała, wkładając rękę za jego
koszulę. Uśmiechnęła się ukradkiem, kiedy poczuła, jak
jego serce zaczyna uderzać coraz szybciej.
- Kocham cię - wyznała.
- Czy możemy wrócić do ciebie, a tam pokażesz mi,
jak bardzo?
Zaparło jej dech w piersiach.
- Tak - zgodziła się i nachyliła się do jego ucha,
szeptem opisując, co dokładnie ma zamiar mu pokazać.
Oczy Blake'a zalśniły pod opuszczonymi rzęsami.
- Przypuszczam, że pomoże ci w tym twoja wiedza
medyczna. Czy jesteś pewna, że to jest możliwe?
- Sprawdzimy to, zgoda?
- Sprawdzimy - przyrzekł, opuszczając szybę, by
wpuścić świeże powietrze. Spojrzał na nią i uśmiechnął
się z takim szczęściem i ulgą, że ją to oszołomiło.
- Pomyśl tylko o tych wszystkich rzeczach, jakie
zostały nam do odkrycia - powiedział ruszając. - I bę
dziemy mieli na to czas do końca życia.
Znowu zaczęło padać. Nieprzyjemna, zacinająca
mżawka utrudniała jazdę, ale w samochodzie było im
ciepło, ogarniała ich atmosfera miłości i radości. Zawsze
będzie lato - zdecydowała nagle Finley - w tej stworzonej
przez nich krainie, która była teraz ich domem, ich
wyspą miłości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]