[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zniszczyło.
Phoebe spojrzała na niego odważnie i unikając kwestii usunięcia ciąży, chwyciła
się jego ostatniego zdania.
- Nic na to nie poradzisz. Pamiętam, że zawsze byłeś pracoholikiem, który prze-
mierzał kilka kontynentów w interesach w ciągu zaledwie kilku dni. Nasz związek trwał
rok, a w sumie spędziliśmy razem mniej niż cztery miesiące. Więc o ile nie zmienisz sty-
lu życia, będziesz wiecznie nieobecnym ojcem, a ja, jak ci mówiłam, wolałabym tego
uniknąć.
Jed odpowiedział jej twardym spojrzeniem.
- Nie, nie zmieniłem się, Phoebe. Ale widzę, że ty, owszem. Wcześniej rzadko ze
mną dyskutowałaś w ten sposób. Pamiętam piękną i pociągającą dziewczynę, pragnącą
odkrywać świat, a nie ostrą i zaciętą...
- Masz na myśli naiwną i niedoświadczoną? - ucięła miękko. - Tę, która zrobiłaby
dla ciebie wszystko? No cóż, te dni mam już za sobą. Jestem teraz matką. Mam syna,
którego kocham, i życie, które musiałam sobie ułożyć i ciebie w nim nie potrzebuję.
Chciałabym, abyś już wyszedł. - Nagle Phoebe poczuła się zmęczona i smutna i pragnęła
tylko, aby zostawił ją w spokoju.
- Nie martw się, zaraz wyjdę. Ale zanim to zrobię, chciałbym ci coś powiedzieć.
Coś, nad czym będziesz się mogła zastanowić do jutra - odpowiedział szorstko. - Jakie-
kolwiek jest twoje zdanie na ten temat, Ben mnie potrzebuje. Jak bardzo starałabyś się
temu zaprzeczyć, jest w połowie Grekiem. Pewnego dnia odziedziczy jedną z najwięk-
szych greckich firm, a nawet o wiele więcej. Musi się nauczyć greckiego, a także tego,
czym jest odpowiedzialność, a to nie jest coś, czego będzie się mógł nauczyć na angiel-
skiej wsi, nawet z najbardziej kochającą matką i ciotką. - Phoebe słuchała go w coraz
większym zaniepokojeniu, ale Jed kontynuował swoim twardym i bezwzględnym tonem.
- Pamiętam, jak mówiłaś mi, że twoi rodzice zginęli w wypadku, gdy miałaś siedemna-
ście lat. Ale Ben ma dziadka, ciotkę, wujka i mnóstwo kuzynów w Grecji, nie wspomina-
jąc o własnym ojcu. Czy naprawdę myślisz, że Ben ci kiedyś podziękuje, wiedząc, że po-
zbawiłaś go największej części jego rodziny? A może raczej będzie czuł do ciebie żal o
to, że pozbawiłaś go tego, co prawnie mu się należało?
Ze ściśniętym sercem Phoebe zdała sobie sprawę, że Jed może mieć rację. Czy
miała prawo pozbawiać swojego syna jego licznej greckiej rodziny? W głębi serca wie-
działa, że nie, i ta świadomość pozbawiła ją resztek energii. Chciała jak najszybciej zna-
leźć się w łóżku, schować głowę pod poduszkę i udawać, że tego dnia nigdy nie było, ale
wiedziała, że to żadne wyjście.
- To prawdopodobne - przyznała słabym głosem, zbyt zmęczona, aby się dłużej
kłócić.
- Wiesz, że tak, Phoebe. Może ci się wydawać, że prowadzisz tu z Benem idealne
życie, ale nie ma nic idealnego w wychowywaniu syna bez ojca. Wiem, że myślisz, że
rzadko by mnie widywał, ale jeśli dałabyś mi szansę, mógłbym cię jeszcze zaskoczyć.
I zrobił to...
Nagle jego ramiona objęły ją w talii i patrząc jej ciepło w oczy, pocałował ją deli-
katnie.
- A to za co? - spytała, poruszona jego nagłą czułością.
- Za Bena i za wszystko, co kiedyś razem przeżyliśmy. A także za to, co przeżyli-
śmy przed chwilą, na tej wąskiej i niewygodnej sofie. Nie chciałbym rozstawać się z tobą
w gniewie. A teraz odpocznij, sam znajdę drogę do wyjścia.
Phoebe patrzyła za nim, jak wychodził z pokoju, a potem usłyszała ciche trzaśnię-
cie drzwi. Dopiero wtedy mogła znów usiąść w fotelu. Wzięła do ręki kieliszek z winem
i opróżniła go jednym haustem. Rozejrzała się po pokoju i zorientowała się, że już zaw-
sze będzie miała w pamięci to, co się tutaj właśnie wydarzyło.
Zaskoczył ją swoimi wyjaśnieniami i zaprzeczeniem, że nigdy nie chciał, aby usu-
nęła ciążę. Przez lata w to właśnie wierzyła, ale teraz musiała przyznać, że prawdopo-
dobnie to ona się pomyliła. Nigdy przecież nie użył tego słowa. Powiedział tylko, że dok-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]