[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oczu.
- Nie mam dla ciebie pieniędzy - rzekł Beszarat Bękart, zdmuchując kurz z biurka. Matka
Chłopców milczała. Jedwabny dywan pod jej stopami wyobrażał różanolice dziewczęta
nalewające wino kochankom po całodziennym polowaniu. Beszarat Bękart odczekał chwilę, po
czym zdecydował, że sprawa została rozstrzygnięta.
- Idz do domu - powiedział i zajął się znowu swoimi papierami.
Nieoczekiwanie Matka Chłopców wybuchła. Puściła czador, rzuciła się przez stół do
Beszarata i zaczęła błagać:
- Popatrz na siebie - mówiła. - Popatrz na siebie, czysty i zadowolony siedzisz na fotelu
mojego męża, wydajesz dziedzictwo moich dzieci, tyjesz z mojej krwi. Musisz mi coś dać, by
wystarczyło najedzenie, by wystarczyło na życie. Byłam jego żoną przez trzydzieści lat, wydano
mnie za niego w wieku piętnastu lat i nigdy nie okazałam mu nieposłuszeństwa. Dałam mu
synów! Synów! Zasługuję na coś.
Wyrzuciła z siebie słowa jednym tchem, kończąc ostatecznym gestem upokorzenia:
rozluzniła palce ściskające torbę na zakupy i wysypała lawinę gnijących kurzych łapek. Kupiła je
tego dnia po wielu godzinach wystawania w kolejce, na kartki wydawane przez aliantów,
wyproszone lub zdobyte na czarnym rynku. Beszarat Bękart skrzywił się na ten widok.
- Zobacz - szlochała Matka Chłopców, zanurzając ręce w masie skóry i kości i podnosząc ją
do twarzy Beszarata. - To wszystko, co jem.
Nie ma powodu do litości, odparł jak zwykle Beszarat Bękart. Kiedy żył Esrafil Mściciel,
Matka Chłopców była żoną największego złotnika w Teheranie, a Asal Dziwka zabierała często
syna i szła z nim żebrać do ich kuchni. Matka Chłopców odmawiała mu nawet odpadków.  Idzcie
jeść we własnym domu - mówiła.
Beszarat Bękart przeprowadził się z Alei Tulipanów na północ, na ulicę Pałacową. Mieszkał
naprzeciwko rezydencji słynnego doktora Mosaddeka, w trzypiętrowym domu, gdzie Asal -
znękana starością i przytłoczona nowym bogactwem - gubiła się w trzydziestu siedmiu pokojach,
trzech klatkach schodowych, z których każda prowadziła do innej części domu, garażu na cztery
auta i trzech poziomach podziemnego magazynu. Beszarat składował w nim nowy drogocenny
towar - gumę używaną do wyrobu opon do alianckich ciężarówek, za którą płacono mu funtami i
dolarami.
W domu woda płynęła z rur po przekręceniu kurka, służące spędzały całe godziny oglądając
swoje odbicie w porcelanowych misach zwanych sedesami, a Naima chodziła każdego wieczoru
z pokoju do pokoju jak muza o świętym dotyku i pociągała za sznurki przytwierdzone do
szklanych żarówek, które nagle zalewały pokoje potokami światła.
Lecz nawet tu Jasmine była niewolnicą. Wyszła za Beszarata przed dziewięciu laty i nadal
nie mieli dzieci. Codziennie prosiła go o rozwód.
- Pozwól mi odejść - domagała się głosem pełnym nienawiści. Beszarat Bękart nie rozmawiał
już z nią po francusku. Musiała nauczyć się języka perskiego. - Odeślij mnie do domu, a swoim
przyjaciołom powiedz, że umarłam.
Trzymał ją pod nieustannym nadzorem, nie pozwalał opuszczać domu, nigdy nie dawał
pieniędzy. Mieszkała na drugim piętrze w pokoju z widokiem na ulicę Pałacową i dom
Mosaddeka. Zapowiedział jej, że nigdy nie będzie mogła odejść: pragnął dzieci, pragnął jej dzieci
i póki będzie mu ich odmawiać, pozostanie więzniem w jego domu.
- Aono, które dla mnie jest jałowe - powiedział - nie będzie nosić nasienia innego mężczyzny.
Asal mówiła Beszaratowi, że powinien się poddać. Próbował najpierw z Naimą, potem z
Jasmine, następnie z mnóstwem innych kobiet - z dziwkami, z którymi spał, nie zdejmując im
nawet czadorów, by zobaczyć ich twarz, i tylko usiłował je zapłodnić. Korzystał z każdej okazji i
sięgał po wszystkie stare lekarstwa, aż w końcu świat zaczął wierzyć, że to on - Beszarat Bękart -
jest bezpłodny, a nie jego żony.
- Zrezygnuj - mówiła Asal. Oślepła na starość i teraz łatwiej godziła się z okrucieństwami
życia. - Pogódz się z tym, że umrzesz bez dziedzica. Znajdz kogoś, kto cię pochowa, i skończ z
tym wreszcie.
Beszarat Bękart nigdy nie przestał wierzyć we własną męskość: upierał się, że Naima jest
bezpłodna. Dziwki, z którymi sypiał, brały magiczne napoje, żeby zabić jego nasienie. Jasmine
specjalnie mu odmawiała.
- To jej sposób na zemstę - powiedział do matki z niezachwianym przekonaniem. - Ona śpi ze
mną i powstrzymuje się od zajścia w ciążę, bo chce udowodnić, że nie jestem mężczyzną.
Każdego miesiąca chodził więc do Jasmine noc w noc przez dwa tygodnie. Obcował z nią
bez namiętności, a nawet pożądania. Natychmiast potem opuszczał jej łóżko i zatrzaskiwał za
sobą drzwi.
Pozostawszy sama, Jasmine otwierała okno i leżała bez ruchu w łóżku, wsłuchując się w
ciemność. W czasie stanu wojennego na ulicach panowała cisza, słychać było tylko nocne patrole [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl