[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciebie zazdrosna, bo sama nie budzi w nikim namiętności.
- Kłamca! - Emma wycofała się w pobliże drzwi, gotowa do ucieczki. - Nie słuchaj go, Bridget.
Dobrze wiesz, że kłamie. Wiesz, że go nie lubię i nigdy nie narzucałabym się ani jemu, ani
żadnemu mężczyznie.
Bridget przycisnęła rękę do czoła. Była otępiała z bólu i patrzyła to na jedno, to na drugie,
niepewna co robić.
- Och, sama nie wiem, komu wierzyć - powiedziała płaczliwym tonem. - Nie sądzę, żebyś była
zdolna do takiego zachowania, Emmo, ale czemu Lindisfarne miałby cię napastować, kiedy... -
Urwała ze szlochem.
- Oskarżyła mnie, że zależy mi tylko na twoim majątku - wtrącił z oburzeniem Lindisfarne,
zręcznie wyczuwając, jak najlepiej się bronić. - Właśnie mówiłem, że cię uwielbiam, kiedy
weszłaś.
- Bridget... - Emma próbowała przemówić jej do rozsądku, ale zobaczyła, że przyjaciółka się
waha, najwyrazniej skłonna wziąć stronę kochanka. - Cóż, jeśli chcesz w to wierzyć, nic tu po
mnie.
Wyszła z salonu z wysoko uniesioną głową, starając się zakryć rozdarty dekolt i zachować
resztki godności. Bridget musiała wiedzieć, że ona nigdy nie zachowałaby się w opisany przez
Lindisfarne'a sposób, ale wolała przychylić się do jego wersji.
Najwyższy czas się pakować. Emma poszła na górę do swojego pokoju, zdjęła podartą suknię i
ze wstrętem rzuciła ją na podłogę. Nawet gdyby nie była zniszczona i tak nigdy więcej nie
byłaby w stanie jej włożyć. Wzdrygnęła się na wspomnienie obrzydliwego pocałunku. Przetarła
usta wierzchem dłoni, podeszła do umywalki i nalała wody z dzbanka do ceramicznej miski.
Miała wątpliwości, czy jeszcze kiedyś poczuje się czysta, ale przynajmniej spróbuje zmyć z
siebie smak tego łotra.
A potem opuści ten dom na zawsze.
- To prawdziwe nieszczęście, że pani Flynn związała się z takim człowiekiem - westchnęła Mary
Thom, kiedy parę godzin po przyjezdzie na plebanię Emma opowiedziała, co przeżyła.
Podróż dyliżansem pocztowym zajęła jej dwa dni, a kiedy pokonała pieszo ostatnie parę mil,
padała z nóg. Większość bagażu zostawiła w zajezdzie na przechowaniu. Mary przyjęła ją z
otwartymi ramionami i stwierdziła stanowczo, że wyjaśnienia mogą poczekać do czasu, aż
Emma odpocznie. Zjadły kolację i siedziały wygodnie w małym, lecz gustownie urządzonym
saloniku przed ogniem płonącym w kominku.
- Jeśli wolno mi to powiedzieć, uważam, że zostałaś potraktowana haniebnie, moja droga -
dorzuciła gospodyni. - Bardzo się cieszę, że do nas przyjechałaś.
- Tylko na krótko - zapewniła ją Emma. - Napiszę do różnych agencji z pytaniem o wolne
miejsca dla damy do towarzystwa i będę czytać ogłoszenia. Mam nadzieję, że szybko coś znajdę
- dodała z udawanym przekonaniem. Wiedziała, że większość chlebodawczyń będzie wymagać
referencji z poprzedniego miejsca pracy, a nie miała pewności, czy Bridget zechce jej takie dać.
Nie rozmawiała z nią po tym, co zaszło. Nie miała ochoty wysłuchiwać oskarżeń, że wpycha się
siłą w ramiona mężczyzny, którego od początku nie cierpiała. Jeśli Bridget mogła w to wierzyć,
to ich przyjazń najwyrazniej dobiegła końca i jedyną sensowną rzeczą było wymazać ten cały
przykry epizod z pamięci.
Przed wyjazdem zostawiła liścik, opisując w nim rzeczywisty przebieg wydarzeń i zapewniając,
że życzy jej szczęścia, a potem posłała po bagażowego, by zawiózł jej kufer na stację
dyliżansów. Wzięła tylko jedną czy dwie z podarowanych sukien, zostawiając te bardziej
kosztowne. I tak nie będzie potrzebować strojów balowych, a Bridget może je dopasować na
siebie lub - co bardziej prawdopodobne - dać pokojówce. Emma już ich nie chciała po tym, w
jaki sposób została potraktowana przez byłą przyjaciółkę. Starała się nie poddawać goryczy, ale
wiedziała, że gdyby się miały jeszcze kiedyś spotkać, nie będzie już w stanie darzyć jej taką
sympatią jak niegdyś.
Podczas uciążliwej podróży dyliżansem pocztowym, na którą składała się także noc w zajezdzie,
Emma miała dużo czasu do przemyśleń. Uznała, że najlepsze, co może zrobić, to zapomnieć o
tej sprawie.
Niemal pogodziła się z myślą, że nie czeka jej w życiu nic bardziej ekscytującego niż posada
damy do towarzystwa u jakiejś matrony, i wiedziała, że musi poświęcić całą energię na
znalezienie tej posady. Nie wolno jej nadużywać gościnności Mary.
Zadumała się nad smutnym losem kobiety wydanej na pastwę złośliwych języków. Mężczyzna
widziany w dwuznacznej sytuacji mógł najwyżej zostać uznany za lekkoducha i nikt go nie
potępiał. Tymczasem ona straciła dobre imię tylko przez chęć udzielenia pomocy. Cóż, należy to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]