[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyciągała niewielu turystów. Ci zaś, którzy tu trafili, nigdy nie zostawali na dłużej,
głównie dlatego, że był problem z noclegiem. Miejscowy hotelik dysponował zaledwie
sześcioma pokojami. Turyści kręcili się więc po mieście, odwiedzając galerie sztuki i
sklepy z rękodziełem, i wyjeżdżali przed zachodem słońca, by znalezć nocleg dalej, w
głębi wybrzeża.
Cedric Jones, dziesiątka, jeśli chodzi o intuicję, wyczuł, że Scargill Cove
pozostanie nieodkryte przez długi, długi czas. Miał rację.
Jones & Jones, firma rodzinna z oddziałami w Stanach Zjednoczonych i
Wielkiej Brytanii, powstała w następstwie Pierwszego Spisku pod koniec XIX wieku.
Wszystkimi oddziałami kierowali Jonesowie pochodzący w prostej linii od alchemika
Sylvestra.
Poszczególne oddziały zajmowały się świadczeniem usług ochroniarskich i
detektywistycznych - zarówno członkom Arcane, jak i zwykłym ludziom, którzy
zdecydowali się szukać pomocy u detektywa z nadprzyrodzonymi zdolnościami.
Jednak ci z towarzystwa, którzy znali historię J&J, wiedzieli, że głównym klientem
firmy jest Rada Zarządzająca Arcane.
Podstawowym zadaniem J&J było strzeżenie największego sekretu
towarzystwa: formuły założyciela.
Sylvester Jones przyrządził eliksir, który, jak twierdził, potrafi wyostrzyć
zdolności nadprzyrodzone. Przez lata formuła stała się kolejną legendą Towarzystwa
Arcane. W każdym razie dla większości członków. Ale Jonesowie i rada znali prawdę:
formuła istniała i działała.
Jednak eliksir wyostrzający zdolności nadprzyrodzone okazał się bardzo
niebezpieczny, a efekty jego działania - wysoce nieprzewidywalne. Ci, którzy go
próbowali, nabywali przerażająco silnych zdolności paranormalnych, ale też dostawali
obsesji na punkcie tego środka, co sprawiało, że zamieniali się w bezwzględnych,
niezrównoważonych socjopatów.
Pomimo ryzyka w każdym pokoleniu pojawiał się w towarzystwie delikwent
żądny władzy, zdecydowany bez względu na wszystko odtworzyć formułę założyciela. I
właśnie wtedy do akcji wkraczało J&J.
W wielu przypadkach byli to niegrozni dziwacy lub osoby mające fioła na
punkcie legendy Sylvestra Jonesa. Tacy ludzie nigdy nie zachodzili daleko, bo J&J
trzymało rękę na pulsie.
Ale ostatnia sytuacja była inna. Z informacji, jakie przeciekły do agencji,
wynikało, że mają do czynienia z bezwzględną i wysoce zdyscyplinowaną organizacją,
która szykuje coś na wzór Pierwszego Spisku.
Pierwszy Spisek był kolejną legendą Towarzystwa Arcane, lecz - podobnie jak w
przypadku formuły założyciela - naprawdę istniał. Zawiązał się pod koniec XIX wieku.
Jego celem było przejęcie kontroli nad towarzystwem, a potem, dzięki zdobytej
władzy, pozyskanie wpływów w kręgach biznesu i rządzie Wielkiej Brytanii.
Zlady wskazujące na zawiązanie nowego spisku pojawiły się w ostatnich
miesiącach. W podejrzanych okolicznościach zniknęło dwóch laborantów Arcane. Ich
ciał nigdy nie odnaleziono. Miesiąc temu zaginął kolejny laborant. Dwa tygodnie
pózniej zaufany informator poniósł śmierć w wypadku samochodowym.
Fallon był też pewien, że ktoś włamał się do dobrze zabezpieczonych akt
komputerowych towarzystwa. Haker był na tyle dobry, że nie zostawił żadnych
śladów.
Wszystko wskazywało na to, że spisek skoncentrował się na Zachodnim
Wybrzeżu, co oznaczało, że to on, Fallon, musi go powstrzymać. Miał tuzin agentów
pracujących nad różnymi poszlakami, ale jego największą nadzieją był Jake.
Pojawienie się Clare Lancaster nie wróżyło dobrze.
ROZDZIAA 7
Clare wyłączyła laptopa, wstała i podeszła do drzwi balkonowych. Nie chciały
się przesunąć w metalowej szynie, więc oparła się o krawędz i zaczęła pchać. W końcu
ustąpił)', walcząc z nią z głośnym skrzypieniem o każdy centymetr. Była pewna, że
hałas słychać w sąsiednim pokoju.
Wyszła na wąski balkonik i stała, wpatrując się w mętną wodę basenu.
Właśnie dowiedziała się z Internetu, że Jake Salter był tym, za kogo się
podawał: odnoszącym sukcesy konsultantem do spraw emerytur i zasiłków. Znalazła
te informacje w prasie finansowej.
Była tam też wzmianka o małżeństwie Jake'a, które skończyło się rozwodem po
niecałym roku.
Przypomniała sobie lekkie mrowienie na karku, kiedy jechali do motelu.
W przeciwieństwie do większości ludzi Jake nie tylko kłamał, ale żył
kłamstwem.
ROZDZIAA 8
Komórka zadzwoniła, kiedy Clare wychodziła spod prysznica. Szybko wytarła
dłoń i odebrała telefon.
- To ja - usłyszała głos Elizabeth. - Co powiesz na śniadanie?
- Zwietny pomysł - odparła. - Jestem trochę głodna po wczorajszym
wieczornym pływaniu.
- Słyszałam o tym. I widziałam, co Valerie zrobiła z twoim samochodem. Tata
powiedział, że Jake odwiózł cię do hotelu.
- Zgadza się.
- Może przyjadę po ciebie? Zjemy śniadanie w restauracji przy Camelback
Road, a potem zabiorę cię do Stone Canyon.
Clare obrzuciła wzrokiem zapuszczony pokój. Nie chciała, żeby siostra
zobaczyła motel Desert Dawn. Wystarczyła jej wczorajsza reakcja Jake'a. Elizabeth
byłaby przerażona.
- Wezmę taksówkę - powiedziała szybko.
- Daj spokój. Słuchaj, jest wpół do ósmej. Godzina szczytu. Dojazd na lotnisko
zajmie trochę czasu. Do zobaczenia za jakąś godzinę.
Clare westchnęła.
- Nie jestem na lotnisku.
Chwila ciszy.
W końcu zaskoczona Elizabeth odchrząknęła.
- Tylko mi nie mów, że wczoraj wylądowałaś u Jake'a Saltera?
- Nie. - Clare czuła, jak palą ją policzki. - Na litość boską, Liz, skąd ci przyszło
do głowy, że pojechałam do Jake'a? Dopiero go poznałam. Przecież wiesz.
- Okay, okay, wyluzuj. Tylko pytałam. Nie chciałam cię zdenerwować.
- Nie jestem zdenerwowana.
- Jasne. Ale skoro nie jesteś u Jake'a ani w hotelu na lotnisku, to gdzie w takim
razie?
- Ostatnio krucho u mnie z pieniędzmi - odparła Clare. - Powiedzmy, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]