[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nim zmieni zdanie, ale rozsądek wziął górę.
- Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł - powiedział
wolno, zawiązując sznurowadło.
- Dlaczego nie? - Christy obeszła biurko dookoła. Stała
teraz dokładnie naprzeciw niego. - Czy to dlatego, że
twoim zdaniem jesteÅ› dla mnie za stary?
- Również i dlatego. - Adam wyprostowaÅ‚ siÄ™ na krze­
śle i obrzucił ją surowym spojrzeniem. - Dwanaście lat to
bardzo dużo, Christy.
- Możliwe - zgodziła się, przysiadając na krawędzi
biurka. - Ale ja już dawno skończyłam szkołę, Adamie.
Jego wzrok przylgnął do odsłoniętych kolan Christy.
- Dlaczego to robisz? - zapytał nieswoim głosem.
- O? Przynajmniej zauważyłeś. - Uśmiechnęła się
krzywo. - Po prostu podobasz mi się i wiesz co? Myślę, że
ja też ci się podobam. Czy byłoby zbrodnią, gdybyśmy się
umówili na jakąś randkę?
- Nic z tego nie będzie, Christy. - Adam ze smutkiem
potrząsnął głową. - Jesteś śliczna, pełna życia i... taka
młoda. Potrzebny ci ktoś podobny do ciebie, kto potrafiłby
cieszyć się życiem. Ja nie potrafię. Jestem zbyt cyniczny,
a nawet gdyby było inaczej, w moim życiu nie ma miejsca
dla kobiety. Praca zajmuje mi każdą wolną chwilę. Do
licha, czasem nie starcza mi czasu nawet na sen! To nie ma
sensu, rozumiesz?
- O tak, rozumiem. - Christy uśmiechnęła się gorzko. -
Myślę, że praca jest tylko pretekstem, by mnie unikać.
Dlaczego, Adamie? Czy uważasz, że jestem dziecinna?
GÅ‚upia? Nieatrakcyjna?
Adam nerwowo przeciÄ…gnÄ…Å‚ dÅ‚oniÄ… po ciemnej czupry­
nie. Nie wiedział, co powiedzieć ani jak się zachować.
Patrzyła na niego tymi swoimi ogromnymi błękitnymi
oczami...
- Nie - odrzekł w końcu. - Wcale nie uważam, że jesteś
dziecinna lub niemÄ…dra. No i... bardzo mi siÄ™ podobasz...
- Więc w czym problem?
- Wytłumaczyłem ci. Nie mam czasu. W moim życiu
nie ma miejsca na miłość i... nie ma o czym dyskutować.
Christy patrzyła na stwardniałą w uporze twarz Adama.
Jej ojciec ocenił go jako nieuleczalnego pracusia, ale ona
nie wierzyła w to. Instynkt podpowiadał jej, że jest inaczej.
Praca to tylko parawan albo ucieczka. Adam uciekał przed
czymÅ› i to coÅ› miaÅ‚o zwiÄ…zek z jakimÅ› wydarzeniem z prze­
szłości. Nie pozwoli mu dłużej uciekać. %7łycie jest zbyt
krótkie, by dzień za dniem przeciekało między palcami.
Nauczy go, jak cieszyć się każdą chwilą, nawet gdyby miał
ją za to znienawidzić. Ześlizgnęła się z biurka i opierając
dÅ‚onie na porÄ™czach jego krzesÅ‚a pochyliÅ‚a siÄ™ nad Ada­
mem.
- Bądz ze mną szczery, Adamie - poprosiła. - Nie masz
czasu, by się ze mną widywać, czy może nie chcesz znalezć
na to czasu?
- Jedno i drugie - odpowiedział cicho, patrząc prosto
w bÅ‚Ä™kitne oczy. - Nie mam czasu, Christy, a nawet gdy­
bym miał czas, nie umówiłbym się z tobą.
- Dlatego, że jesteś dla mnie za stary? - nie dawała za
wygranÄ….
Adam milczał.
- Używasz wieku jako pretekstu - ciągnęła pełnym
wyrzutu tonem. - Mówią o tobie, że jesteś zwariowany na
punkcie pracy, a wiesz, co ja myślę? Myślę, że nie chcesz
umówić siÄ™ ze mnÄ…, bo zapomniaÅ‚eÅ› już, jak wyglÄ…da rand­
ka z dziewczynÄ…!
- To śmieszne! - obruszył się Adam.
- No to udowodnij mi, że tak nie jest! - rzuciÅ‚a wyzwa­
nie Christy.
- W jaki sposób? - warknął.
- Ten, kto potrafi się dobrze bawić, nie zadaje takich
pytaÅ„. PocaÅ‚uj mnie, Adamie. Pokaż mi, że za tymi ele­
ganckimi, trzyczęściowymi garniturami, które nosisz, kryje
się żywy człowiek. Udowodnij, że w twoich żyłach płynie
prawdziwa krew, a nie...
RzucajÄ…c oskarżenie za oskarżeniem, Christy nieÅ›wia­
domie dotknęła czułego miejsca. Andrea zarzuciła mu to
samo tamtego pamiÄ™tnego dnia, kiedy cisnęła w niego za­
ręczynowym pierścionkiem i odeszła z jego życia. Był
wÅ›ciekÅ‚y, że Christy też mówi o nim tak, jakby byÅ‚ maszy­
ną, a nie żywym człowiekiem. Nie zastanawiając się, co
robi, pochwycił ją w ramiona i przyciągnął jej twarz do
swojej. Pokaże jej! Kiedy jednak spojrzał z bliska w duże,
błękitne oczy, gniew opuścił go szybko. Patrzyła na niego
z uległością i ufnością. Jakiś wewnętrzny głos ostrzegał go,
by natychmiast kazał jej stąd wyjść, ale było już za pózno.
Wargi Christy rozchyliły się zachęcająco. Wiedział, że
wszystko stracone. Pochylając się do jej ust, powtarzał
sobie w duchu, że postępuje jak szaleniec. Zatrzymaj się!
Każ jej odejść!
Ten właśnie moment wybrała Christy, by odwzajemnić
pocałunek. Adam westchnął i przytulił ją mocno. Choć raz
słowo Christmas oznaczało coś przyjemnego i radosnego.
ROZDZIAA
4
Adam rozgniataÅ‚ wargi Christy w namiÄ™tnych, a zara­
zem czułych pocałunkach. Nikt dotąd nie całował jej w taki
sposób. Zachłannie, zmysłowo, gwałtownie.
Christy otoczyła ramionami szyję Adama i wtuliła się
w niego najmocniej, jak to tylko możliwe. Było jej tak
dobrze, tak cudownie.
Adam czuÅ‚, że zupeÅ‚nie traci panowanie nad sobÄ…. Jesz­
cze chwila, a rzuci Christy na podłogę i będzie się z nią
kochać tutaj, natychmiast. Skala odczuć była dla Adama
czymś nowym i niesłychanym. Nigdy przedtem mu się to
nie przydarzyÅ‚o. SmakowaÅ‚ jÄ… wolno, napawajÄ…c siÄ™ miÄ™k­
kością jej warg. Christy była wyjątkowa, niesamowita,
wspaniała. Wiedział, że powinien przerwać ten pocałunek,
nim będzie za pózno, ale nie potrafił się na to zdobyć.
- Jeszcze - szepnęła, gdy w koÅ„cu udaÅ‚o mu siÄ™ ode­
rwać wargi od ust dziewczyny.
Adam roześmiał się i pocałował ją żartobliwie w czubek
nosa.
- JesteÅ› nienasycona.
Christy z cichym westchnieniem oparÅ‚a gÅ‚owÄ™ na ramie­
niu mężczyzny.
- Chcę być nienasycona - szepnęła patrząc mu w oczy.
- Pocałuj mnie jeszcze raz, Adamie.
Adam delikatnie pogÅ‚askaÅ‚ jÄ… po policzku. Niczego bar­
dziej nie pragnął, ale wiedział, że nie skończyłoby się na
jednym pocałunku.
- JesteÅ› niemożliwa! - wykrzyknÄ…Å‚ z udanym zgorsze­
niem.
- Wiem - uśmiechnęła się Christy. - A teraz pocałuj
mnie.
Adam przecząco pokręcił głową. Wypuścił ją z objęć.
- Jeszcze jeden taki pocałunek i zupełnie stracę głowę.
Nie mogę ryzykować.
Christy chciaÅ‚a powiedzieć mu, by siÄ™ tym nie przejmo­
wał, ale czuła instynktownie, że posunie się za daleko
i wszystko popsuje. Nie. Jeszcze za wcześnie. I tak dużo
osiągnęła. Udało jej się wreszcie skłonić go do pocałunku.
Teraz zmusi go, by się z nią umówił. Nie było to łatwe
zadanie.
Przycupnęła na krawÄ™dzi biurka i obrzuciÅ‚a Adama ba­
dawczym spojrzeniem. %7łałowała, że nie potrafi czytać
w jego myślach.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - zaniepokoił się
Adam.
- Myślę - odpowiedziała Christy, nie spuszczając
wzroku z twarzy mężczyzny. - Wiesz, potrafisz całować
lepiej niż przypuszczaÅ‚am. Nie mogÄ™ doczekać siÄ™ nastÄ™­
pnego całusa - dodała odważnie.
- Och, Christy! ProszÄ™, przestaÅ„! - wybuchnÄ…Å‚. Za każ­
dym razem, kiedy udawało mu się w końcu odzyskać zi-
mną krew, jedno jej słowo lub gest niweczyły jego wysiłki.
Bezpośredniość dziewczyny zbijała go z tropu.
- Po co pytasz, skoro nie chcesz usłyszeć odpowiedzi?
- spytała miękko.
Adam zmarszczył brwi.
- Jestem nieuleczalnym pracusiem, zapomniałaś? To
znaczy, że znajomość z takim facetem jak ja nie wyjdzie ci
na dobre.
- Zbyt dużo sÅ‚odyczy też nie wychodzi na dobre, a jed­
nak opycham się nimi bez pamięci - stwierdziła spokojnie.
Oparła dłonie na blacie biurka i nachyliła się do Adama. -
Jedyne, o co proszę, to trochę czasu, by cię lepiej poznać.
Może zostaniemy prawdziwymi przyjaciółmi? Przyjaciół
nigdy nie ma siÄ™ za wielu. No, to jak?
Adam poprawił się na krześle. Uważnym spojrzeniem
obrzuciÅ‚ siedzÄ…cÄ… na biurku dziewczynÄ™. O czym ona mó­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl