[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogło kupować, przyszło włościanom do u- czenia się niepopularnego rzemiosła ? Koleją
bardzo prostą  wola dziedzica, wybrała kiedyś przed laty chłopaków wiejskich, odesłała ich
do miasta, gdzie dawszy im hebel w rękę, kazano wyuczyć się rzemiosła, sobie na chwałę a
dworowi na pożytek, i stało się jak im kazano.
Dalej piękny las jodłowy po obu stronach drogi a w lesie aż trzy karczmy świecą
malowniczo pokwitłemi strzechami ze słomy i nawpół rozwalo- nemi ściany Piękny to
przedmiot do pejsażu w rodzaju swojskim ale dla czegóż ubieramy nasze najpiękniejsze
krajobrazy w ten jedyny sposób? czyżby nie równie pięknie na tle ciemno zielonem lasu od-
bijała wieżyca kościelna, fronton szkółki wiejskiej,
m
domek gajowego, albo prawdziwa gospoda ze wszel- kiemi wygodami dla podróżnych, z
kuchnią dymiącą się, z oknami buchającemi gościnnem światłem, z fizyonomiją uprzejmie
zapraszającą podróżnego na spoczynek, którego potrzebuje ? A jakby wybornie można ubrać
krajobraz w rodzaju tych, które tu projektujemy; przy kościołku stałby siwy xiądz pleban z
xiążką do modlitwy, oparty na jakimś grobowcu, przed grobowcem klęczy spłakana niewiasta
czy dziecię kapłan pociesza je, ukazuje na niebo, a w twarzy bolejącego widać niebieską
pociechę. Albo szkolne podwórko, z dzwonkiem, ze swawolnemi wiej- skiemi chłopcy, z
tucznym bakałarzem, na którego łysem czole znać niepospolita naukę, dobre o sobie
mniemanie i dobroć serca, a choćby zawiesić mu u pasa klassyczny boćkowiec ta akcessorya
jako jedyna charakterystyka urzędu, nie zdołałaby zle u- przedzić widza, o poczciwym
wiejskim mentorze. O podobne obrazki, prosilibyśmy naszych malarzy pejzażystów ale cóż
począć, kiedy im brak oryginału do studjów z natury. Gdzie u nas znalezć architekturę szkoły
wiejskiej albo porządnej gospody, gdzie szukać typu wiejskiego bakałarza, albo typu xiędza
wiejskiego z xiążką, niosącego słowa pociechy cierpiącym? gdzie znalezć choćby dobry
charakterystyczny exemplarz oberżysty? Wszystko toxiążkowe ideały, niebywałe i
niepodobne w naturze. Gospoda i Izraelita, wiejski chłopiec pasący bydło, xiądz proboszcz i
preferansowy stolik to jakoś rzeczy bardziej do siebie przystające; karczma rozwalona, przy
której uwija się tłum wieśniaków krzyczących i pod
chmielonych, i dzwoniąc zębami liche ich szkapy słuchają retoryki to są przedmioty także
dosyć miejscowe i charakterystyczne : rzecz dziwna, że nie natchną ani pędzla malarza, ani
pióra jakiego Litewskiego Walter Skotta. Bo też sztuki piękne u nas jeszcze na nizkim, na
bardzo nizkim stopniu.
Wyjechawszy z lasu, widok otwiera się na piękne rozłogi pól coraz żyżniejszych. Na
prawo, mało co węższa od pocztowego gościńca brzozowa aleja, prowadzi do murowanego
dworu, który z zielonego wianka ogrodu majestatycznie wychyla głowę obok dworu, wieś
pobudowana regularnie, każda chata osadzona topolami, brak wody do młynów zastąpiony"
rzędem wiatraków pola dobrze uprawne świecą się kobiercem z kwiatu koniczyny przy
drodze porządna oberża słowem wszystko daje uczuć rękę zamożną i umiejętną, co tej
krainie nadaje fizyono- miję więcej postępową. Jest to Horodziej, posiadłość Półkownika
Brochockiego , prawdziwa w tej stronie oaza; szkoda tylko, że ten dwór i ta porządna wioska
uciekły od drogi, niedając się sobie lepiej przypatrzyć, możeby się z niej jadący wiele rzeczy
mogli nauczyć Zajrzelibyśmy w oczy ludowi wiejskiemu, i z jednego spojrzenia kmiotka,
odgadlibyśmy wiele rzeczy: np. ile te dobra przynoszą propinacyjnego dochodu ? czy tutajby
niemożna znalezć typu wiejskiego preceptora do krajowego obrazu? i t. p. Zdaleka tylko
rzuciwszy okiem na tę piękną posiadłość, zasyłamy do Niebios westchnienie, aby na obliczu
tutejszej strony więcej się podobnych okolic znalazło.
I dla czegożby nie wróżyć? Ziemia wciąż uro-
WDK. WA SYK. 10
dzajna daje rękojmię dobrego bytu, lud krzepki, z oczu mu patrzy poczciwie, ma, jak się mówi,
za co założyć ręce obywatel, któryby dobrze czuł, co winien ludzkości, duchowi wieku i
dobrze zrozumianemu własnemu interessowi.
Parę innych wiosek także noszących nazwę Borodziej (może to waryant nazwy
Horodyszcze, które jak dowodził zacnej pamięci Zoryan Chodakowski, na każdej mili
kwadratowej znajdować się musi), potem wieś Użanka niegdyś własność Jezuitów Nieśwież-
skich przesuwają się przed nami.' Wsi jak wszędzie, nizkie, zle zbudowane, dwory bieleją,
ówdzie murowaną stajnią, ówdzie takąż gorzelnią, ówdzie, jak w Użance, ładnym, zdaleka
widzianym kościółkiem a każdy okoliczny dworek przysłał na drogę pocztową swoją
karczmę, bo też każdemu z nich należy cząstka kontrybucyi z trojaków kmiotka powra-
cającego z targu, tak być powinno.
Za Użanka ciągnie się wiorst kilka las dębów, osiny, brzozy, klonów piękny las liściowy
gdzieniegdzie przeplatany sośniną. W lesie jamy i piece do wypalania wapna, które lud
okoliczny wydobywa tu z łona ziemi i wypala. Cień rozkoszny, wiatr chłodnawy i aromat
lasów, miło orzezwiają pierś wędrowca tu-' tajby marzyć, słuchać pieśni ptasząt, zbierać
wonne storczyki, słodkie poziomki i kochać się a jednak ten las, lubo nieopodal wiosek i
miasta, kilka razy, według podań, był kryjówką dla zbójców, był teatrem mordów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl