[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się zduszony jęk, kiedy owłosiona dłoń opadła mu na usta. Wyczuwał, że istot jest wiele i
razem rzuciły się na niego.
Poczuł uderzenie w tył głowy i wszystko zmieniło się w roziskrzoną ciemność.
148
ROZDZIAA XII
Ocknął się, ale nie był w stanie otworzyć oczu. Bijący zewsząd smród uderzył go w nozdrza.
Usłyszał grube, chrapliwe głosy dobiegające z zewnątrz.
Bolało go całe ciało. Leżał mocno związany w bardzo niewygodnej pozycji na czymś
nierównym, jak gdyby ciśnięto go w kąt z rupieciami. Wyczuł ręką, że kordzik, jego ukochany
kordzik, z którego posiadania kiedyś, jeszcze w świecie ludzi, był taki dumny, ten kordzik
zniknął.
Ktoś inny bezprawnie przejął jego kord. Gorzko by nad tym zapłakał, gdyby dostawało mu
sił.
Co się teraz stanie? Czy powinien się cieszyć, że zachował życie?
I tak pewnie nie potrwa długo. Z pewnością oprawcy toczą teraz spory, w jaki sposób
zgładzić więznia.
Erland otworzył oczy. W pomieszczeniu panowała niemal gęsta ciemność. Na palenisku na
ziemi żarzyły się resztki węgli, ot i całe światło.
Po palenisku sądząc, było to domostwo. Wytężał wzrok, by dostrzec cokolwiek.
Jedyne małe okienko zdradzało, że zapadł już zmrok. Zwiatło księżyca wpadało do
wewnątrz wąziutkimi smużkami i Erland bardziej domyślił się niż zobaczył, że okno zostało
zabite gęsto umieszczonymi palikami.
Więzienie? I ono było im potrzebne? Przecież nie przygotowano go specjalnie dla niego, ale
wobec tego dla kogo? Może dla buntowników wywodzących się spośród nich samych? Nie
wiedział, czy stwory podejmują wyprawy do świata ludzi i porywają jeńców. Chyba że... Tak,
może tak!
Nagle usłyszał, że nie jest sam w pomieszczeniu. Czy to jeden z nich? Wyobraził sobie
pokrytą szczeciną istotę z ogonem, nie miał przecież pojęcia, jak wyglądają demony z
Diabelskiego Jaru. Tego nie wiedział chyba nikt.
Jęknął, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Jeśli zakneblują mu usta, okaże się, że postąpił
niemądrze, ale nie mógł leżeć tak przez całą wieczność. Spróbował się poruszyć i przeszył
go straszliwy ból. W głowie, plecach i w boku. Czyżby złamał żebro? Zapiekły go nadgarstki
i kostki które skrępowano mu z brutalną siłą.
Nie tak wyobrażał sobie swój bohaterski czyn, zupełnie nie tak! Jaką chwałę mogło mu
przynieść to, co się stało?
149
Z legowiska, którego przedtem nie zauważył, ktoś się podniósł i kucnął przy nim. Długie
falujące włosy oraz delikatne dłonie wskazywały na kobietę. Istota nie wydawała się wrogo
nastawiona.
- Czy ty...jesteś jedną z nich? - szeptem zapytał Erland. - Czy zwykłą śmiertelnicą?
- Kiedyś, kiedyś dawno temu, byłam człowiekiem - odparła głucho. - Teraz jestem wstydem
ludzkiego rodzaju.
- Czy może masz na imię Siri? Z Młyńskiego Potoku?
- Kiedyś nią byłam. Ale kim jesteś ty, co znasz moje imię?
- Nie pamiętasz chłopca, z którego wyśmiewała się cała wioska? Erlanda z Backa?
- Erland? Mały Erland! - rzekła wzruszona. - Jakże miałabym cię poznać, jesteś taki wysoki i
przystojny!
Nie pojmował, jak mogła cokolwiek dojrzeć w takich warunkach. Ale oczy z czasem
przyzwyczajają się do mroku, a ona być może przebywa już od dawna w zamknięciu.
- Musimy się stąd wydostać - szepnął.
- Próbowałam przez dwa lata. Nie da się. Powinieneś zobaczyć blizny na moim ciele. Kara
za próby ucieczki.
- Ale dlaczego cię tutaj trzymają?
W jej głosie zabrzmiało bezgraniczne zmęczenie.
- Trzej z nich znalezli w moim ciele zadowolenie. Od czasu do czasu tu przychodzą.
- Aż trzech? - przeraził się Erland.
- Wszyscy pozostali także byli tu przynajmniej raz.
- Czy nie ma wśród nich zazdrości? - dopytywał się.
- Tak. Z początku były kłótnie, ale teraz służę im tylko do zaspakajania żądz.
Erland milczał. Usiłował wczuć się w położenie kobiety.
- Ilu ich jest?
- Osiem. Osiem diabłów.
- Mówisz dosłownie, czy to tylko takie wyrażenie?
150
- Ciii... - szepnęła i rzuciła się na legowisko.
Na zewnątrz rozległy się kroki. Ktoś zatrzymał się przy drzwiach, jak gdyby miał zamiar
wejść do środka, ale zrezygnował i poszedł dalej.
Dlaczego wrzucili mnie do pomieszczenia, w którym znajduje się już jeden ich przeciwnik?
zastanawiał się Erland. Doszedł do wniosku, że można to tłumaczyć na dwa sposoby. Po
pierwsze - to jedyne pewne więzienie, po drugie - nie uważają, by im w czymkolwiek
zagrażał, gdyż i tak mają zamiar go zabić.
Ale dlaczego w takim razie nie został zgładzony od razu? Może będą go przesłuchiwać,
torturować...
Nie, nie wolno mu wpadać w taki ton. Jeśli nie przestanie sam się straszyć, niepotrzebnie
straci siły, otuchę i chęć życia.
Znów przyszła do niego Siri i zaczęła rozwiązywać mu pęta, pomogła mu też wygodniej się
ułożyć.
- Nie zdradzaj, że jednym ruchem możesz się teraz pozbyć więzów - szepnęła. - Jest ich
zbyt wielu i jeśli nawet zdołasz obezwładnić jednego, to donikąd nas nie zaprowadzi.
Poczekaj, aż twoja sytuacja stanie się tak rozpaczliwa, że nie będziesz miał innego wyjścia.
O, już, czy teraz lepiej?
- Wspaniale! Dziękuję!
Głowa bolała go niemiłosiernie, każde uderzenie pulsu wprost rozsadzało czaszkę. Ale
wiedział, że narzekanie niczego nie polepszy, milczał więc.
- Są tu poza mną dwie kobiety - powiedziała Siri cicho. - Była jeszcze jedna, ale kiedy
urodziła dziecko, odeszła, nie chciała ryzykować życia małego. Nie wiem, dokąd uciekła. Ale
te dwie, które zostały, są takie same jak te diabły, z własnej woli tu siedzą. Ja także parę
razy zaszłam w ciążę, ale traciłam płód, i cieszę się z tego. Nie chcę mieć dziecka z tymi
potworami! Ach, Boże, Erlandzie, nie wiesz, jak cudownie jest móc rozmawiać z
prawdziwym człowiekiem! Tak mi przykro z twojego powodu! Nie zasłużyłeś na taki los! Ale
powiedz mi, co się dzieje w Bergqvara?
- Nic ciekawego - odparł Erland z goryczą, wracając myślą do ślubu Gunilli. - W Młyńskim
Potoku wszystko w porządku, twoja matka trochę niedomagała jesienią, ale choroba
ustąpiła. Wszyscy myślą, że już nie żyjesz, Siri, dlatego nikt cię nie szukał.
- Czy nie znalezli śladów, które zostawiałam, gdy musiałam wychodzić z nimi po chrust?
- Tak. Zastanawiano się, czy to nie mogłaś być ty, a i Ebba z Knapahult twierdziła, że
słyszała twój płacz.
151
- Tak, to prawda. Często siadywałam na wzgórzu i marzyłam o powrocie do domu, ale moi
strażnicy nakazywali mi milczenie.
Erland zacisnął zęby.
- Musisz pamiętać, że wszyscy w wiosce straszliwie boją się Diabelskiego Jaru. Może woleli
więc myśleć, że to nie ciebie słyszeli?
- Zaiste mają powody do strachu. A dlaczego ty tu przyszedłeś?
Szeptem opowiedział o ślubie ukochanej dziewczyny z pisarzem na dworze Bergqvara.
Siri uniosła głowę.
- Arv? - szepnęła z tęsknotą w głosie. - A więc dzisiaj się żeni! Z małą Gunillą, to ona tak
wyrosła? Ale jest chyba dwa razy młodsza od niego.
- No właśnie.
Umilkli, pogrążeni każde w swoich myślach. Osamotnieni, odrzuceni.
- Wydostaniemy się stąd, Siri - stanowczo rzekł wreszcie Erland, chcąc ją pokrzepić. Znalazł
bowiem nowy cel w życiu: uratować tę nieszczęśliwą kobietę.
- Nie jestem nawet przekonana, czy tego chcę - rzekła ze smutkiem. - Nie, nie mogę wrócić
do domu, jestem pohańbiona, zbrukana, nie będę umiała spojrzeć ludziom w oczy. Nie
pozwalają mi się nawet myć. Brzydzę się sama sobą, Erlandzie! Ale upadek na ciele nie jest
tak trudny do zniesienia. Najgorsze, że tak zniszczyli moją duszę. Przez ostatni rok
pragnęłam śmierci.
- Głupstwa! - oburzył się Erland.
- Chyba masz rację. W głębi serca wcale nie chcę rozstać się z życiem, inaczej nie
siedziałabym tak, zdjęta bolesną tęsknotą... Ale jak zdołam znów spotkać się z ludzmi? Nie
wiem...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]