[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po południu, gdy tylko Stephen wrócił z pracy, poszła pro-i sto do jego apartamentu.
Nie mogła się już doczekać, kiedy go zobaczy, kiedy opowie mu o wszystkim, co widziała, i
pokaże wszystko, co kupiła. Beztroski uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy zamiast Stephena
drzwi otworzyła jego sekretarka, Elana.
- Dzień dobry, panno Malone - uśmiechnęła się, po czym wdzięcznym gestem
zaprosiła ją do środka. - Proszę usiąść, zaraz powiem Stephenowi, że pani przyszła.
- Nie chciałabym przeszkadzać. - Rebeka przełożyła torby z zakupami z ręki do ręki.
Czuła się głupio i niezręcznie.
- Wcale pani nie przeszkadza. Wróciła pani z miasta?
- Tak, właśnie. Pójdę do siebie i zaczekam, aż...
- Ależ proszę usiąść. - Elana wskazała jej krzesło. - Zaraz przyniosę coś do picia. - Z
lekkim uśmiechem nalała do wysokiej szklanki zimnego soku. - Miło spędziła pani
przedpołudnie?
- Tak, bardzo.
Rebeka wzięła szklankę i spróbowała się rozluznić. Z zaskoczeniem zdała sobie
sprawę, że ogarnia ją zazdrość. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek doświadczyła tego uczucia.
Teraz nie mogła się powstrzymać. I nic dziwnego, pomyślała, patrząc, jak Elana podchodzi do
telefonu. Greczynka była piękna, opanowana, pewna siebie. A przede wszystkim znała
Stephena o wiele lepiej niż ona. Jak długo się znali? Co ich łączyło?
- Stephen właśnie kończy załatwiać pewną ważną sprawę - powiedziała Elana,
odkładając słuchawkę. Pewnym, pełnym gracji ruchem nalała sobie soku i usiadła naprzeciw
Rebeki.
- Jak się pani podoba w Atenach?
- To wspaniałe miasto. - Rebeka wypiła łyk soku. - Nie wiedziałam, czego się
spodziewać, a teraz jestem po prostu zachwycona.
- Dla Europejczyków Ateny to miasto Wschodu, ludziom ze Wschodu wydaje się
natomiast bardzo europejskie. - Elana założyła nogę na nogę. Patrzyła na Rebekę ze szczerą
sympatią.
- A Ateny są po prostu greckie - dodała. - Albo, ściślej mówiąc, ateńskie. - Zamilkła,
przyjrzała się Rebece znad szklanki z sokiem. - Podobnie jest ze Stephenem.
- To znaczy? - zapytała Rebeka.
- Różni ludzie próbują go włożyć do jakiejś szufladki, a Stephen to po prosu Stephen.
- Dobrze go pani zna.
- Cóż, tak sądzę.
- Jak długo pani u niego pracuje?
- Pięć lat.
- Wystarczy, żeby kogoś poznać od podszewki.
- Tak. Stephen jest wymagającym, hojnym pracodawcą. I interesującym mężczyzną -
uśmiechnęła się Elana. - Sporo razem podróżujemy. Na szczęście lubię podróżować i lubię
swoją pracę.
Rebeka strzepnęła ze spodni niewidoczny pyłek kurzu.
- Nie wiedziałam, że uprawa oliwek wymaga tyle podróżowania.
Elana uniosła brew, najwyrazniej zdziwiona tą złośliwością, ale kiedy Rebeka na nią
spojrzała, mówiła dalej, nie dając po sobie poznać, że odczytała w głosie rozmówczyni nutkę
zazdrości.
- Jeśli Stephen się za coś wezmie, robi to porządnie. No i wszystko musi sprawdzić
osobiście. Czy mówił już pani o przyjęciu dziś wieczorem?
- Tak, wspominał, że w hotelu odbędzie się jakieś spotkanie, podobno służbowa
kolacja.
- No cóż, mężczyzni traktują takie sprawy bardziej beztrosko niż kobiety. - Elana
ponownie uśmiechnęła się do Rebeki. - Przyjęcie będzie niewielkie, ale za to bardzo
eleganckie.
- Dziękuję za informację. - Rebeka nerwowo przygładziła dłonią włosy, co nie uszło
uwagi Elany, która zaraz dodała:
- Jeśli będzie coś pani potrzebne... suknia, wizyta u fryzjera... wszystko można
załatwić bez wychodzenia z hotelu.
Rebeka pomyślała o codziennych, sportowych strojach, które wrzuciła do podróżnej
torby przed niespodziewanym wyjazdem do Aten.
- Powiem pani szczerze: potrzebuję wszystkiego. Elana roześmiała się ze
zrozumieniem. Wstała z krzesła.
- W porządku. Zaraz zadzwonię w kilka miejsc.
- Jeśli jednak miałabym przeszkadzać pani w pracy...
- Skądże znowu! Moja praca polega również na tym, żeby pomóc pani w
przygotowaniach. - Drzwi się otworzyły, więc obie spojrzały w ich stronę. - Och, jesteś już,
Stephen - odezwała się Elana. - Jak widzisz, pani Malone nigdzie nam nie uciekła.
Pozwolicie, że zostawię was samych? - Wzięła szklankę, notes i wyszła, zamykając za sobą
drzwi.
- Bardzo długo cię nie było - Stephen pierwszy przerwał przedłużające się milczenie.
Od dwóch godzin co chwila zerkał na zegarek, chociaż bardzo się starał tego nie robić.
Wyobrażał sobie, że Rebeka miała jakiś wypadek, albo że została porwana. Bał się, że może
zniknąć z jego życia równie szybko i niespodziewanie, jak się w nim pojawiła. Teraz jednak
stała przed nim, cała i zdrowa. Oczy błyszczały jej radośnie, choć ubranie miała zmięte, a
włosy rozwiane przez wiatr. - Jak ci się podobają Ateny?
- To miasto całkiem mnie zauroczyło - odparła i chciała wstać, ale zanim zdążyła się
podnieść, Stephen był już przy niej. Uniósł ją z krzesła i niecierpliwie pocałował w usta.
Zaskoczyła ją jego gwałtowna namiętność. Głód, z jakim wpił się w jej wargi, obudził
w niej pożądanie. Bez chwili zastanowienia przywarła do niego, żywiołowo odpowiadając na
pocałunki, chętnie przyjmując każdą pieszczotę. Całkowicie rozbrojona, zaczęła szeptać coś
cicho i niezrozumiale.
Dobry Boże, myślał z przerażeniem Stephen, to niemożliwe, to jakieś szaleństwo.
Nigdy jeszcze nikogo tak nie pragnął. Przez pół dnia, chociaż musiał się zajmować nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]