[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jadowe Seta, zapłacisz mi&
Porywczy Akwilończyk zerwał się z otomany i mocno uderzył go w twarz. Thoth Amon
zatoczył się w tył, krew popłynęła mu z rozciętych warg.
Stałeś się zbyt zuchwały, psie! ryknął banita. Uwa\aj, wcią\ jestem twoim
panem, który zna twój mroczny sekret. No, dalej, wejdz na dach i krzycz, \e Ascalant jest w
mieście i spiskuje przeciw królowi! Mo\e się ośmielisz?
Nie ośmielę się mruknął Stygijczyk, ocierając krew z ust.
Taak, nie ośmielisz się uśmiechnął się zimno Ascalant bo jeśli umrę wskutek
twojej zdrady czy niedbalstwa, kapłan w pustelni na południowej pustyni dowie się o tym i
złamie pieczęć manuskryptu, który mu zostawiłem. A przeczytawszy go, szepnie słowo w
Stygii i o północy zawieje wiatr z południa. I gdzie się wtedy schronisz, Thoth Amonie?
Niewolnik zadr\ał, a jego śniada twarz nagle pobladła.
Dosyć! Ascalant raptownie zmienił temat. Mam dla ciebie zadanie. Nie wierzę
Strona 64
Howard Robert E - Conan uzurpator
Dionowi. Radziłem mu, aby udał się do swoich włości i pozostał tam, a\ dokonamy dzieła.
Ten tłusty dureń nie zdołałby dziś ukryć przed królem swojego zdenerwowania. Pojedziesz za
nim i jeśli nie dogonisz go na drodze, podą\ysz do jego włości i pozostaniesz przy nim
dopóty, dopóki go nie wezwiemy. Nie spuszczaj go z oka. Trzęsie się ze strachu i mo\e się
wygadać. Gotów nawet pobiec do Conana i zdradzić nasze plany w nadziei ocalenia własnej
skóry. Idz!
Niewolnik skłonił się, ukrywając targającą nim nienawiść i zrobił, co mu kazano. Ascalant
znów zajął się pucharem. Nad bogato zdobionymi kopułami dachów wstawał świt, czerwony
jak krew.
2
Kiedym był wojownikiem, na chwałę bili mi w kotły,
Lud pod kopyta mego konia sypał pył szczerozłoty;
Lecz teraz jestem królem i oto jest przyczyna
Ciosu sztyletem w plecy i zatrutego wina.
( Droga Królów )
Komnata była du\a i urządzona z przepychem. Na ścianach wykładanych boazerią ze
słoniowej kości wisiały kosztowne gobeliny, na posadzce le\ały grube dywany, a wysoki sufit
zdobiły kunsztowne, posrebrzane ornamenty. Za inkrustowanym złotem sekretarzykiem
siedział mę\czyzna, którego szerokie bary i spalona słońcem skóra wydawały się dziwnie nie
posuwać do tego ociekającego luksusem wnętrza. Zdawał się być raczej częścią krainy słońca
i wiatru oraz wyniosłych górskich szczytów. Ka\dy jego ruch zdradzał stalową siłę mięśni
doskonale skoordynowanych z bystrym umysłem i refleksem urodzonego wojownika. W jego
ruchach nie było cienia sztuczności czy pozy. Albo trwał w bezruchu niczym spi\owy
posąg albo poruszał się, ale nie gwałtownymi zrywami nadmiernie napiętych mięśni, lecz z
kocią zwinnością trudną do uchwycenia okiem. Jego szaty były skromne, chocia\ z
kosztownego materiału. Nie nosił \adnych ozdób ni pierścieni, jedynie przetykaną srebrem
opaskę, która przytrzymywała prosto przyciętą grzywę czarnych włosów.
Odło\ył złoty rylec, którym pracowicie kreślił znaki na woskowanych tabliczkach, podparł
brodę pięścią i spojrzał zazdrośnie swoimi płonącymi, niebieskimi oczami na stojącego przed
nim człowieka. Mę\czyznę tego niezwykle zajmowały własne sprawy, bo właśnie sznurował
swój pozłacany pancerz i pogwizdywał pod nosem co było dość niekonwencjonalnym
zachowaniem, je\eli zwa\yć, \e robił to w obecności króla.
Prospero rzekł siedzący za stołem sprawy związane z kierowaniem państwem
męczą mnie bardziej ni\ wszystkie bitwy, jakie stoczyłem, razem wzięte.
Takie są zasady gry, Conanie odparł ciemnowłosy ksią\ę Poitain. Jesteś królem
musisz grać swoją rolę.
Wolałbym pojechać z tobą do Nemedii rzekł z zawiścią Cymeryjczyk. Wydaje
się, \e minęły wieki, od kiedy ostatni raz siedziałem na koniu. Jednak Publiusz mówi, \e
sprawy państwowe wymagają mojej obecności w stolicy. Niech go diabli! Kiedy obalałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]