[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rano zawiadomiłam policję niestety, będziesz wezwana do złożenia zeznań
która natychmiast zaczęła działać i niebawem obaj panowie zostali zatrzymani na
lotnisku.
Ale to przecież debile stwierdzam, nie mogąc uwierzyć w tę historię.
Sama widzisz, co chciwość robi z człowiekiem mówi Anka, patrząc na mnie
badawczo.
Nie patrz tak, nie jestem chciwa, no, może trochę, ale ci zapłacę, już dzisiaj. Nie
całość, bo nie mam tyle, ale przysięgam, że zapłacę. Nagle przed moimi oczyma
pojawia się pomarańczowa walizka. A walizeczka? pytam cicho.
Pewnie ci zwrócą, ale jeszcze nie teraz. Nie wiem, co w niej jest.
Oby mój cudowny sen okazał się i pod tym względem proroczy. Patrz, wszystko
się sprawdziło, tylko Marcel okazał się kim innym. Pewnie chciałam, żeby coś
przeskrobał i trafił za kratki.
Mamo, przestań prosi Laura, która nie cierpi, kiedy żartuję sobie z jej ojca.
No tak, przepraszam, to silniejsze ode mnie. Ale popracuję nad tym.
Nie rozumiem, ale jak się okazało, że to właśnie oni? pyta Laura.
Podałam policji nazwiska. Teraz są komputery, bazy danych, i jak trafisz na
bystrego i pracowitego policjanta, a ja takich znam, to& Oczywiście Karol to wcale nie
Karol, tylko Andrzej jakiś tam. Znalazłam jego prawdziwe nazwisko, bo chwalił się
jakimiś rolami w sztukach. I kiedyś zdradził, że grał w teatrze w Opolu. No dobra& Są
jeszcze jakieś pytania? Bo jeśli nie, pozwólcie, że spędzę dzisiejszą noc ze swoim
mężem, który przeżył wczoraj ciężkie chwile, bo ja zawsze informuję go, że mam nocną
zmianę, a tym razem tego nie zrobiłam.
Anka wstaje od stołu, ale Wojtek ją jeszcze zatrzymuje.
Przepraszam cię, ale jak ty sobie wyobrażałaś spotkanie z filatelistą? %7łe on
wejdzie tam, a potem grzecznie zadzwoni na policję i opowie, co zrobił?
Mówiłam ci, sporządziłam profil psychologiczny Karola, nie Klausa. Byłam
pewna, że zgodzi się na moją propozycję: znika bez śladu w zamian za milczenie. W
końcu nieudzielenie pomocy umierającemu człowiekowi to czyn karalny, tak jak i
kradzież. A Karol to poczciwy człowiek. Zmykam.
Kiedy stoi już w drzwiach, wołam, żeby się zatrzymała, bo znów czegoś nie
rozumiem.
Anka, to niemożliwe, Klaus bardzo dobrze mówił po polsku.
Ale z akcentem, nie wiem, czy zwróciłaś na to uwagę. Wychowywała go babcia
Zuzanna. A potem studiował w Polsce i od lat tutaj mieszka.
I nigdy nas nie odwiedził?
Jak to nie? A kto niechcący przewiesił obrazy i poprzestawiał książki w twoim
poprzednim mieszkaniu? Duchów nie ma, moja droga.
A to drań!
Zostajemy jeszcze, żeby chwilę pogadać. Dopiero teraz dostrzegam, a właściwie
domyślam się, że Wojtek pod stołem trzyma Laurę za rękę i że siedzą trochę zbyt blisko
siebie. Oboje mają ten specyficzny wyraz twarzy, kiedy człowiek jest szczęśliwy, a
chemia jego mózgu wymyka się spod kontroli. Znam ten niebezpieczny stan, który
odbiera człowiekowi rozum.
Wojtku, przepraszam, czy mogę zadać ci niedyskretne pytanie.
Laura zaczyna się jeżyć, widzę to, ale udaję, że niczego nie zauważyłam.
Chyba tak mówi Wojtek, chyba zdenerwowany, że chcę go zapytać, jakie ma
zamiary wobec mojej córki.
Jak to się stało, że masz na imię Wojtek?
Widzę ulgę na twarzy obojga, zaczynają się śmiać. Ja też, bo jestem im wdzięczna
za to, że nie podejrzewają mnie o rasizm, jak Anka i mama.
Moi rodzice przyjechali z Wietnamu do Polski dwadzieścia pięć lat temu. Tutaj
się urodziłem. Mama uparła się, żebym miał polskie imię, ale na drugie mam Viet, bo
tutaj tata już nie odpuścił.
Bardzo ładne imię.
Mam ochotę zapytać jeszcze, czym się zajmują rodzice, ale się powstrzymuję, bo
może to pytanie zostanie zle odebrane. Przecież wcześniej czy pózniej dowiem się. Ale
Wojtek sam to wyjawia:
Tata ma sklepik z żywnością egzotyczną, a mama pracuje w przedszkolu.
I naprawdę piszesz pracę o roli detektywa?
Naprawdę. Chciałem czegoś oryginalnego, a ponieważ znam Anię od dawna i w
czasie studiów trochę sobie u niej dorabiałem, wydawało się, że nie będzie trudno.
To ona ci płaci?
Jasne!
Myślałam, że tylko swoją wiedzą.
Wiedzą dzieli się bezinteresownie. Kiedy mnie już zwolniła z tego sterczenia
pod blokiem Laury, to ja nadal tam stałem, bo mi się spodobało.
Zimą? Dobrowolnie?
Laura, wiedząc, że zacznę zadawać coraz głupsze pytania, daje sygnał do
odejścia. Kelner, który nie ma zbyt wiele pracy, bo nadal jesteśmy jedynymi gośćmi
wprawdzie co rusz jacyś ludzie wchodzili do środka, ale na widok wielkiej pustki od razu
wychodzili natychmiast zjawia się przy stoliku.
Mam nadzieję, że nasze potrawy państwu smakowały.
Były wspaniałe, mamy zamiar rozsławić tę restaurację na całą Warszawę. To
jeden z najpiękniejszych wieczorów w moim życiu.
Pewnie myśli, że przesadzam, ale to prawda.
Jesteśmy zaszczyceni. I zawsze może pani liczyć na piękny rabacik.
No to proszę zarezerwować mi stoliczek na jutro dla dwóch osób, może, nie,
musi być ten sam.
Laura patrzy na mnie z filuternym uśmieszkiem, sądząc, że wybieram się na
kolację z jakimś panem. Nie wyprowadzam jej z błędu, niech się dziecko cieszy póki
czas. Kiedy Wojtek idzie po nasze płaszcze, podchodzę jeszcze do kelnera, żeby spytać,
czy w restauracji podają ulubioną potrawę Jolki, czyli kotlety mielone z buraczkami.
Naszą specjalnością są ryby, ale dla pani w drodze wyjątku przygotujemy
kotleciki mielone.
Ja chyba znów śnię.
Rozdział siódmy
Filmy amerykańskie oparte na faktach często zaopatrzone są w końcowy
komentarz na temat dalszych losów bohaterów: Joan Smith została oczyszczona z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]