[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całkiem niepotrzebnie, bo mała raz po raz pocierała je rączką i płakała
żałośnie.
- Proszę ją posadzić na kolanach - rzekł Patrick. - Tak, doskonale -
mruknął po oględzinach tak krótkich, że Connie wątpiła, by cokolwiek
zobaczył. - Rzeczywiście jest paskudna infekcja. Zapiszę antybiotyk w
postaci syropu. Czy zdoła ją pani skłonić, żeby przełknęła lekarstwo?
- Raczej tak. - Matka się roześmiała. - Wezmie syrop, choćbym miała
ją związać. Grunt to doświadczenie, więc potrafię wykorzystać odpowiedni
moment.
Kiedy szli do furtki, biała kulka wylądowała na głowie Patricka.
95
RS
- Na miłość boską, co to było? - zawołała Connie, a potem zaczęła się
śmiać.
- Sprawdziłaś? - wypytywał nerwowo Patrick.
- Guma do żucia - wykrztusiła, chichocząc. - Przylepiła się do włosów.
Trzeba cię będzie ostrzyć.
- To nie jest konieczne. Wystarczy przyłożyć lód, a guma stężeje i
sama odpadnie. Zamierzam wypróbować tę metodę, nim sięgniemy po
środki ostateczne - odparł, a Connie roześmiała się. - Podła jędza! -
westchnął ponuro, wsiadając do samochodu. - Mamy lód w zamrażalniku?
- Chyba tak. Ale przygotuję też nożyczki.
- Pesymistka. - Obrzucił ją karcącym spojrzeniem i uruchomił silnik.
- Czas pokaże, kto miał rację - odparła dumnie.
Connie miała rację, co trochę zirytowało Patricka. Gdy poszła do
Penny, by odebrać Edwarda, przeprowadził swój eksperyment z lodem, lecz
z mizernym efektem. Po powrocie wydała okrzyk triumfu i podała mu
nożyczki.
- Wykluczone! - odparł. - Skoro uważasz, że trzeba mnie ostrzyć, zrób
to sama.
- Lewą ręką?
- A masz inne wyjście?
Spojrzał na nią zaczepnie, ale nie odwróciła wzroku i sięgnęła po
nożyczki.
- Niech cię Bóg ma w swojej opiece! Chyba widziałeś, jak wyglądają
paznokcie mojej prawej ręki. Cóż, sam tego chciałeś.
Skinął głową, a zaciekawiony Edward podszedł bliżej. Connie wsunęła
ostrze we włosy Patricka, zahaczając o ucho.
96
RS
- Ostrożnie! - zawołał. - To boli.
- Nie marudz. To nie moja wina, że masz takie wielkie uszy.
Pokazał jej język, a potem zerknął na Edwarda, który patrzył na nich
jak zaczarowany.
- Ja też mam wielkie uszy - oznajmił. - Mama powiedziała, że odstają
jak u słonia i trzeba będzie zrobić operację.
Patrick kipiał ze złości. Dzieciak ma dopiero cztery lata! Gdyby
Marina nie strzygła go tak krótko, odstające uszka w ogóle nie rzucałyby się
w oczy.
- Bzdura - odparł, zdecydowany ostatecznie stawić jej czoło w sądzie i
wygrać. - Mamy takie same uszy. Wierz mi, to prawdziwy skarb. Zwietnie
nadają się do nadsłuchiwania. Inni ludzie nie mogą się z nami równać.
- Twoje są większe od moich - odkrył niespodziewanie Edward. - Z
takimi uszami mógłbyś występować w cyrku.
To był pierwszy żart, jaki Patrick i Connie od niego usłyszeli. Ze
śmiechu rozbolały ich mięśnie. I tak oto problem odstających uszu został raz
na zawsze rozwiÄ…zany.
97
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Minął tydzień, odkąd Patrick całował Connie. Marzyła, aby zrobił to
jeszcze raz. Tamte pocałunki były bardziej niecierpliwe niż delikatne, lecz
mimo to wspominała tęsknie niedawny wieczór i chciała ponownie znalezć
się w ramionach Patricka. Niestety, trzymał się od niej z daleka.
Connie i Edward byli teraz bardzo zaprzyjaznieni i doskonale siÄ™
bawili. Często razem gotowali. Pewnego dnia, gdy z niewielką pomocą
starego misia skończyli piec ciasteczka, Edward spytał:
- Możemy wybrać się nad rzekę i urządzić tam piknik. Edward bardzo
lubi to miejsce - rzekł, wskazując maskotkę. - Może złapiemy kilka
piekarzy?
- Chyba piskorzy! - roześmiała się Connie. - W garażu mamy
podbierak. Pójdę go poszukać. Wez trochę ciasteczek. -Connie znalazła
siatkę na piskorze i wróciła do kuchni. Edward siedział na podłodze wśród
kawałków potłuczonego szkła. Azy spływały mu po policzkach.
- Kochanie, co się stało? Skaleczyłeś się? - Przyklęknęła obok i
przytuliła go natychmiast.
- Stłukłem słoik z konfiturami - wykrztusił. - Przepraszam...
Connie przyjrzała mu się uważnie, otarła łzy i spytała:
- I to wszystko? Nic ci się nie stało?
- Nie - odparł, kręcąc głową. - Rozbiłem tylko słoik.
- No to nie ma się czym przejmować! Ja też często niechcący tłukę
naczynia, zwłaszcza gdy spadają na podłogę z terakoty. Najważniejsze, że
się nie skaleczyłeś.
98
RS
Podniosła go i posadziła na stole. Czuła ból w osłabionym ramieniu.
Posprzątała kuchnię i ostrożnie zebrała odłamki szkła. Potem sięgnęła po
kolejny słoik konfitur i wraz z ciastkami schowała go do kosza
piknikowego. Z szuflady wyciągnęła kawałek sznurka.
- Będzie nam potrzebny do łowienia ryb? - spytał Edward.
- Nie. Przywiążemy nim do ciebie misia, żeby żaden z was nie wpadł
do wody i nie odpłynął, zgoda?
- Edward złapie mnie, jeśli się pośliznę - odparł z radosnym
uśmiechem.
Przy mnie nic ci nie grozi, pomyślała. Mam wprawdzie niesprawną
rękę, ale nie pozwolę, żeby coś ci się stało, bo za bardzo mi na tobie zależy.
- W takim razie chodzmy. Wezmiemy psy, one też lubią pikniki, więc
będzie wesoło. Poczęstujemy je ciastkami?
Psy od razu postawiły uszy i usiadły, a Edward wybuchnął śmiechem.
Wszyscy razem wyszli tylnymi drzwiami i przez Å‚Ä…kÄ™ ruszyli nad rzekÄ™,
gdzie Connie przesiadywała kiedyś z Anthonym i uczyła się łowić ryby.
Miała wrażenie, że teraz powinna przekazać tę wiedzę chłopcu.
- Czy możemy tu usiąść? - spytał, ale wokół było zbyt dużo pokrzyw.
Przeszli jeszcze kawałek, aż wreszcie znalezli odpowiednie miejsce.
Connie rozłożyła kocyk. Usiedli na jego rogach, a na środku postawili kosz.
Kiedy znalazł ich Patrick, okruszkami wabili piskorze i wybierali je siatką.
- Mogę się przyłączyć? - spytał, kucając obok Connie.
- To prywatne przyjęcie - odpowiedziała surowo, a potem uśmiechnęła
się serdecznie. - Może ciasteczko?
To dziwne, pomyślała. Wszystko wygląda inaczej od chwili, gdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl