[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mąż.
- A teraz tak po prostu zabierasz swoje rzeczy i wyjeż-
dżasz? - zapytała Brenna z wściekłością w głosie.
S
R
- Nie. To Charlotte żąda, abym się stąd wyniósł.
- I ja też - dodała Netta.
- Przecież my go potrzebujemy - zwróciła się Brenna do
przyjaciółek. - Trzeba coś z tym zrobić. Mamy za mało ludzi.
Bez niego nie możemy otworzyć obozu.
Jej słowa spotkały się z pełnym dezaprobaty milczeniem.
- Charlotte, posłuchaj - ciągnęła dalej. - On jest fizy-
koterapeutą. Przecież wiesz, jak długo szukaliśmy kogoś ta-
kiego. A na dodatek Harold kupił nam sprzęt do gabinetu te-
rapii. Pomyśl o dzieciakach! Nie pozwól, żeby twoje pry-
watne sprawy zniweczyły cały wysiłek, jaki włożyłyśmy w
zorganizowanie tego obozu.
- Czy jesteś pewna, że on jest tym, za kogo się podaje? - z
ironią zapytała Charlotte.
- Posłuchaj, Charlotte - powiedział stanowczo Neal. -
Przysięgam, że nie zdradziłem Russellowi, gdzie mieszkasz. I
nadal nie zamierzam tego robić. Mam z nim parę rachunków
do wyrównania.
- To dlaczego chcesz zostać w Waldo?
- Mówiłem ci. Zostałem zawieszony w pełnieniu obo-
wiązków. I na razie nie mam do czego wracać. A tu mi się
podoba.
Do licha, znowu mówię tylko połowę prawdy. Ale na razie
Charlotte nie ufa mi na tyle, bym mógł się jej zwierzyć ze
wszystkiego, pomyślał.
- Pozwól mu zostać - przekonywała ją Brenna.
S
R
Charlotte zacisnęła zęby. Była przekonana, że ulegając su-
gestii przyjaciółki, działa na własną zgubę. Fizykoterapeuta
był dla nich rzeczywiście na wagę złota. Mimo że się bardzo
starały, nie mogły z Brenna znalezć nikogo, kto chciałby pra-
cować na obozie za tak marne wynagrodzenie.
Poza tym musiała przyznać w duchu, że nie chciała, by Ne-
al wyjeżdżał. Sama myśl o tym była dla niej nie do znie-
sienia. Może zamierzała podwiezć Corrigana do Luke'a tylko
dlatego, że nie potrafiła się z nim tak po prostu rozstać?
- A co z mieszkaniem? - zapytała w końcu. Brenna nie
bardzo wiedziała, co ma odpowiedzieć.
- U mnie nie ma miejsca. Wiesz, że przyjechał mój ojciec i
brat. A nasz hotelik jeszcze nie działa. Czy Neal nie mógłby
chwilowo zostać u was?
- Nie życzę sobie, aby on jeszcze kiedykolwiek przestąpił
próg tego domu! Po moim trupie! - zawołała Netta z furią.
- Proszę cię, Netto! To nie potrwa zbyt długo. Wiesz, że to
jedyne wyjście. Proszę, zgódz się ze względu na dobro dzieci.
Netta wymieniła spojrzenia z Charlotte.
- Dobrze. Dostanie sypialnię na górze. Ale niech się nie
waży wałęsać po całym domu.
- Wezmę tylko dokumenty i podrzucę go do Luke'a. Bren-
na popatrzyła na Neala z wyrzutem. Była zadowolona, że
udało się jej tak pomyślnie rozwiązać problem.
S
R
- Pomóż mi rozładować samochód. Przywiozłam mrożonki
i hamburgery do obozowej kuchni, bo w mojej lodówce już
nic się nie zmieści.
Neal ruszył za nią do samochodu. Na tylnym siedzeniu sta-
ło kilkanaście wyładowanych po brzegi kartonów.
Zaniósł je wszystkie do kuchni. Za każdym razem musiał
przechodzić koło rozwścieczonej Netty, która co prawda sta-
rała się mu pomóc, przytrzymując drzwi, ale kiedy zamykała
zamrażarkę, o mało nie zmiażdżyła Nealowi ręki. Charlotte
czekała na niego na ganku.
- Mam do niego jeszcze jedną sprawę - powiedziała Bren-
na, odciągając Neala na bok. - Jeśli jeszcze raz zranisz tę ko-
bietę, to ludzie z miasteczka bez chwili wahania cię zlinczują.
I nie dadzą ci czasu na żadne tłumaczenia. Rozumiesz?!
Skinął głową i ruszył z powrotem do domu, gdzie czekała
na niego Charlotte.
- I co? - zapytała, kiedy przejechali w milczeniu kilka ki-
lometrów.
- Nic - westchnął ciężko. - Nie wiem, czy uda mi się prze-
trzymać zmasowany atak kobiet z Waldo.
Z trudem powstrzymała uśmiech. Bez względu na to, jak
bardzo była na niego zła, nie potrafiła przestać go lubić.
- Musisz zrobić wszystko; aby tego uniknąć - poradziła
mu.
- Charlotte, uwierz mi, że jesteś pierwszą osobą, którą tak
bardzo zraniłem. Ale naprawdę tego nie chciałem.
S
R
- Przecież nie musiałeś przyjmować zlecenia od Russella.
- Myślisz, że wiedziałem, czym to się skończy? - odparł i
ściszył głos. - Skąd mogło mi przyjść do głowy, że między
nami nawiąże się nić sympatii?
- No to co zamierzałeś zrobić? Ustalić, gdzie jestem, poin-
formować o tym Russella i zainkasować pieniądze? -zapytała.
- Coś w tym rodzaju. Russell chciał wiedzieć, co zamie-
rzasz.
Popatrzyła na niego ze złością.
- Co zamierzam?
I znowu nie była to cała prawda. Gdyby Charlotte wie-
działa, że zadaniem Neala było również nakłonienie jej do
rozmowy z byłym mężem, na pewno przepędziłaby go na
cztery wiatry bez względu na nalegania Brenny.
- Myślę, że chodziło mu o sprawdzenie, czy nie zrobiłaś
niczego, co mogłoby zaszkodzić mu w wyborze na stanowi-
sko rewidenta stanowego.
- Wyobrażam sobie. Kariera zawsze była dla niego naj-
ważniejsza. No dobrze, a teraz powiedz mi, co zyskałbyś, po-
za pieniędzmi? Czy Russell obiecał ci coś jeszcze?
Neal potrząsnął głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl