[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostro.
Zachichotał pod maseczką.
Jak mam operować, kiedy on jest w sali? Na jak długo
tym razem przyjechał?
Wzięła głęboki oddech. Jest wysokiej klasy
specjalistką. Przed nią leży pacjent, który czeka na
operację. Na szczęście zabieg nie jest skomplikowany.
Może powinna pozwolić rezydentowi przeprowadzić go
pod jej kierunkiem?
Tyrone kilkakrotnie zerkał na Michelle, lecz ona ani
razu nie spojrzała w jego kierunku. Zachowywała się,
jakby go nie było. Czyżby dawała mu do zrozumienia,
że odcięła się od niego? A może nie chce się
rozpraszać? Miał nadzieję, że to właśnie jest przyczyną.
Miał wątpliwości, czy powinien uczestniczyć
w operacji, nie uprzedziwszy Michelle, lecz nie było na
to czasu. Wiedział jednak, że dla niej najważniejsi są
pacjenci i że profesjonalizm wezmie w niej górę.
Na szczęście operacja nie trwała długo. Gdy tylko
rezydent robiący specjalizację pod jej kierunkiem
skończył zamykanie klatki piersiowej, Michelle opuściła
salę operacyjną.
Tyrone musiał zostać, aż pacjenta przewieziono na
oddział intensywnej opieki, i dopiero wtedy udał się na
poszukiwanie Michelle. Liczył się z tym, że się gdzieś
przed nim schowa, aby jakoś dojść do siebie po szoku,
jakim było spotkanie na bloku operacyjnym.
Sprawdził, czy nie ma jej na oddziale
kardiologicznym, potem wrócił na OIOM. Wszędzie mu
mówiono, że przed chwilą właśnie tu była, ale już
poszła. Spróbował do niej zadzwonić, lecz nie
odbierała. Czyżby była aż taka wściekła, że w ogóle nie
chce z nim rozmawiać?
Serce mu zamarło. Zląkł się, że stracił swoją szansę.
Postanowił jeszcze sprawdzić, czy nie ma jej
w gabinecie. Jeśli jej nie zastanie, pojedzie do niej do
domu, w ostateczności do domu jej matki.
Drzwi gabinetu były lekko uchylone. Zastukał, potem
otworzył je szerzej. Michelle siedziała za biurkiem
i właśnie zdejmowała folię z batonika.
Zauważył, że dłoń jej drży.
Chowasz się przede mną? zapytał.
Spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek.
Nie. I nie przypominam sobie, abym powiedziała
Proszę .
Nie powiedziałaś, ale nie byłem pewny, czy mnie
wpuścisz, jeśli zapytam, więc wszedłem.
Co tu robisz? Myślałam, że wyjechałeś na dobre.
Rozczarowałem cię, wracając?
Mało mnie to obchodzi rzekła obojętnym tonem.
Zdążyła już nałożyć lodowatą zbroję i starannie ukryć
pod nią uczucia. Nie dał się jednak zrazić. Podszedł
bliżej i zajrzał do kosza na papiery.
Chyba odrobinę cię obchodzi. Który to batonik?
Piąty?
Michelle cisnęła batonik do kosza.
Nie twój interes, co jem i w jakich ilościach.
Sądzę, że wzmożony apetyt na batoniki ma coś
wspólnego z moim powrotem, więc to jest mój interes.
Przynajmniej mam taką nadzieję.
Okrążył biurko, przysiadł na rogu i spojrzał na
Michelle. Niepewnie poruszyła się na krześle i umknęła
wzrokiem w bok.
Tym razem na długo przyjechałeś?
Nie cieszysz się? Nie mógł się oprzeć pokusie
podroczenia się z nią odrobinę dłużej.
Zerwała się na równe nogi.
Och, na miłość boską! wykrzyknęła. Od kilku
tygodni nie dajesz znaku życia i nagle się zjawiasz,
oczekując, że powitam cię z otwartymi ramionami.
Czego chcesz?
Ciebie.
Serce Michelle zabiło mocniej. Czyżby się
przesłyszała?
Co masz na myśli?
Daj spokój, Michelle. Jesteś inteligentną kobietą.
Doskonale wiesz, co mam na myśli.
Wyciągnął rękę, objął ją wpół i przyciągnął do siebie.
Opierała się, lecz był uparty. Położyła mu ręce na
ramionach, odchyliła się do tyłu i spojrzała w oczy.
Nie możesz zjawiać się, jakby nic się nie stało. Chcę
wiedzieć jedno: jak długo zamierzasz zostać. Nie zniosę
tego ciągłego wyjeżdżania i przyjeżdżania.
Zbliżył twarz do jej twarzy.
Dlaczego?
Dlatego.
Toczyła wewnętrzną walkę, aby go nie pocałować.
Może dlatego, że mnie kochasz?
Nie kocham cię.
To niedobrze, bo ja ciebie kocham.
Czuła, że wzlatuje w powietrze. Czy może mu
wierzyć?
Naprawdę?
Roześmiał się.
Naprawdę. A teraz, skoro już sobie to wyjaśniliśmy,
pocałuj mnie. Stęskniłem się za tobą, ma belle.
Zarzuciła mu ręce na szyję. Tęskniła za jego
dotykiem, pocałunkami, pieszczotami. Wplotła mu palce
we włosy i przyciągnęła jego twarz do swojej.
Słysząc dyskretne chrząkniecie, odskoczyli od siebie.
Tyrone zaklął pod nosem.
Przepraszam, pukałam. Nawet kilka razy
usprawiedliwiała się sekretarka. Drzwi były otwarte&
Potrzebny mi pani podpis na wypisie ze szpitala. Pacjent
czeka.
Michelle zaczerwieniła się. Została przyłapana na
całowaniu się z kolegą z pracy! No i co z tego,
pomyślała.
Wyciągnęła rękę po dokument. Sekretarka pospiesznie
opuściła gabinet, nie oglądając się za siebie.
Michelle zachichotała.
Za pięć minut cały szpital będzie się trząsł od plotek.
Przejmujesz się? zapytał.
Niespecjalnie.
Zmieniłaś się.
Może.
Dawniej pilnie strzegłaś swoich sekretów. I ubierałaś
się inaczej. Spojrzał na jej niebieski sweter. Do
twarzy ci w tym kolorze.
Dziękuję za komplement. Tak, staram się zmienić,
ale to wcale nie jest łatwe. Powiedziałam w zespole
o chorobie mamy. Mają prawo wiedzieć. Wszyscy
okazują mi wiele wsparcia.
A nie mówiłem?
Ciężki los zawsze mieć rację odcięła się.
To prawda. A teraz wez torebkę i poszukajmy
bardziej zacisznego miejsca, dobrze?
Znacznie pózniej tego samego dnia Michelle zapytała:
Co sprawiło, że zmieniłeś decyzję i wróciłeś?
Szybko się zorientowałem, że bez ciebie życie nie
jest takie samo jak przedtem. Jednak zanim wróciłem,
musiałem uporać się z przeszłością, pogodzić się
z pewnymi rzeczami i z samym sobą. Urwał i spojrzał
na nią. Pojechałem zobaczyć się z rodzicami.
O! wykrzyknęła. To musiało być dla ciebie
bardzo trudne!
Było, ale nie aż tak trudne, jak się obawiałem.
Szukałem ich po całym wschodnim wybrzeżu. W końcu
ktoś mi powiedział, że ich widział. Skrzyżował ręce na
piersi. Rodzice się nie zmienili. I nigdy się nie
zmienią. Dzisiaj postąpiliby dokładnie tak samo jak
wtedy, kiedy Joey chorował. Mnie też nie pozwoliliby
zawiezć go do lekarza. Muszę ich zaakceptować takimi,
jacy są.
Michelle pogładziła go po policzku.
Wiem, że to nie wróci Joeya do życia, ale
codziennie, kiedy tylko wchodzisz do sali operacyjnej,
pomagasz ratować komuś zdrowie albo życie. Mnie też
odmieniłeś.
Tyrone pocałował jej dłoń.
Dziękuję ci za te słowa.
Michelle dłuższą chwilę milczała, bawiąc się
brzegiem prześcieradła. W końcu zapytała:
Jak długo zostajesz tym razem?
Dzisiaj, ma belle, był mój pierwszy dzień na etacie
w Centrum Medycznym w Raleigh.
Naprawdę?!
Naprawdę. Kiedy zrozumiałem, że masz rację,
mówiąc mi, że wciąż uciekam, zadzwoniłem do
Marshalla. Uznałem, że najwyższa pora na zmianę
i w moim życiu. Wakat wciąż czekał, więc przyjąłem
posadę anestezjologa.
Dlaczego Bob nic mi nie powiedział?
Bo go o to prosiłem.
Czyli od teraz będziesz członkiem mojego zespołu
operacyjnego, tak? Pamiętaj, żeby się nie spózniać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]