[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tron, czy jej spokojne sny są warte życia setki albo i tysiąca dobrych wojowników? Warte
ogołocenia skarbca grodu? Bo tyle pochłonie twoja szalona wyprawa, i ty o tym wiesz!
Caspius przytaknął ze zmęczonym uśmiechem na twarzy.
Masz swoje racje. Chociaż złoto nie stanowi problemu. Baalur to bogate miasto. Czerpie
duże zyski z handlu i opłat celnych. Król Aphrates jest dość skromny, więc może na zewnątrz
nie widać tego bogactwa. Ale zapewniam cię, że jest gotów oddać ostatnią szeklę ze swej
szkatuły, aby ocalić miasto i trwanie dynastii. I posłałby całą swą armię na spotkanie śmierci.
Podczas tej przemowy starzec ostrożnie nawijał starożytny pergamin na dwie rolki z kości
słoniowej.
A co do wartości Ismai i jej spokojnych snów
powinieneś czuć, i próśb jej matki, pamiętaj, że w ten sposób budujesz przeszkodę na drodze
wiedzmy Zeriti. Ona rzuciła klątwę na nasz kraj i obrała to niewinne dziecko na cel swych
mrocznych czarów, ale nie sądzisz chyba, że na tym kończą się jej plany? Znając nieco
czarodziejów, sądzę, że ma coś znacznie gorszego w zanadrzu, gorszego dla królowej a może i
dla ciebie
Conan przytaknął słowom starca.
Możesz mieć rację. Starał się nie wyglądać na zaniepokojonego. Powstrzymanie jej
zaklęć tu i teraz może zapobiec gorszym cierpieniom i obmierzłej czarnej magii w przyszłości.
Tylko czy jesteś pewien, że lotos z legend jest tym właściwym środkiem? Westchnął z
rezygnacją. Sięgnąłeś po mocne argumenty, Caspiusie.
Wsunąwszy pod ramię zwinięty pergamin, medyk powstał ciężko.
To dlatego, byś starał się przekonać sam siebie, Conanie. Jeśli wyprawa ma się powieść,
nie widzę lepszego wodza. Takiego, który miałby większe doświadczenie oraz lepiej rozumiał i
doceniał niebezpieczeństwa, jakie spotka na swej drodze.
Podszedł ku drzwiom.
Czy możemy teraz pójść na górę? Czeka nas audiencja u króla.
Więc powiedziano ci, barbarzyńco, o szczegółach ekspedycji ratunkowej, której celem jest
dostarczenie rośliny leczniczej potrzebnej naszemu nadwornemu medykowi?
Pytającym był generał Shalmanezer, mężczyzna o twarzy starego capa, odziany w wyszywane
złotem szaty, jakie nosili tylko najwyżsi rangą oficerowie Baalur. Był najwyrazniej jedną z
ważniejszych postaci pośród zebranych w sali tronowej dostojników.
Powiedziano mi Conan zignorował pobrzmiewającą w głosie pytającego pogardę i
moim zdaniem plany jej przeprowadzenia są głupie. To po prostu hazardowa gra, bez szans na
sukces.
Generał chrząknął i zwrócił się ponownie w stronę swego rozmówcy.
Mimo wszystko zdecydowaliśmy się spróbować. Grupa zbrojnych uda się na południe, by
zdobyć zioło tam, gdzie ono rośnie, lub kupić je gdziekolwiek indziej jeśli będą pewni, że
jest prawdziwe. Potrzebują jednak przewodnika, kogoś, kto zna te strony. Czy dobrze
zrozumiałeś, że ty właśnie nim będziesz?
Conan nie miał zamiaru powtarzać całej dyskusji.
Jeśli pozwolisz, generale, ilu ludzi zamierzasz tam posłać? Czy zdajesz sobie sprawę, jakie
niebezpieczeństwa są związane z wyprawą?
Shalmanezer nie wyglądał na zadowolonego z faktu, iż mu przerwano.
Myślałem o dwudziestu, trzydziestu pikinierach, z wierzchowcami i taborem oczywiście.
Transport wodny zorganizuje się w którymś z południowych portów, a wielbłądy w razie
potrzeby kupi się jeszcze dalej na południu.
Jeśli ja mam poprowadzić tę ekspedycję zaznaczył Conan potrzebuję nie mniej niż
pięciuset mężczyzn.
Uwaga wszystkich skierowała się na niego. Nie zmieszał się tym zupełnie.
Lepiej byłoby, oczywiście, tysiąc. Uzbrojonych po zęby i dokładnie wyekwipowanych, aby
byli w stanie zapewnić skuteczną ochronę złotu i zapasom w razie ataku piratów lub
pustynnych rabusiów. Chociaż nawet wtedy ryzyko będzie duże. Będę też potrzebował
specjalnych narzędzi, broni oraz cennych towarów na łapówki i handel wymienny. Wodzowie
południowych plemion często żądają okupu.
O czym on bredzi? Shalmanezer wyglądał na zaskoczonego, taki też wyraz miało jego
spojrzenie, którym potoczył po zebranych, nim ponownie skupił wzrok na Conanie.
Proponowałem ci przyjęcie roli przewodnika lub zwiadowcy, ale nie dowódcy wyprawy.
Mamy zdolnych oficerów, takich jak kapitan Furio, zdolnych poprowadzić wyprawę handlową.
I wcale nie takiej liczną, jak opisałeś. Wskazał ręką na wąsatego kapitana, stojącego opodal,
którego złote szaty bardzo przypominały jego własne. Kilka tuzinów mężczyzn, kilku
dobrych oficerów, w ten sposób najłatwiej osiągniemy cel.
Jeśli ja mam tam jechać przerwał mu ponownie Conan muszę dowodzić, nic innego
nie wchodzi w rachubę. Twoi oficerowie mogą jechać, ale dowodzę ja! A ekspedycja ma
wyglądać tak, jak sobie zażyczę. I nie mówię tu o karawanie handlowej!
Co? Obcy przybłęda, jakiś najemnik miałby dowodzić regularnymi wojskami Baalur?
Shalmanezer wykrzywił usta z nieukrywanym obrzydzeniem. Czy mamy powierzyć majątek
i legion żołnierzy obcemu, który nie ma najmniejszych powodów, by dbać o nasze cele, i
któremu brak odpowiedniego doświadczenia? Zwrócił się ku królowi, jakby chciał uzyskać
potwierdzenie. Wciągnął jednocześnie haust powietrza, by przemawiać dalej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]