[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy coś w tym złego?
Wzruszyła ramionami, sama nie wiedząc, ku czemu zmierza.
- Nie wiem.
- Posłuchaj, Paige - zaczął, czując nagłą potrzebę rozwiania jej
wątpliwości - mój pociąg do ciebie to rzecz naturalna. Nie dostrzegam w tym
nic złego i nie mam za co przepraszać. Nie zwykłem podrywać kobiet w ten
sposób, ale nie żałuję, że sprawy tak się potoczyły. Jesteś cudowną kochanką.
Zarumieniła się jak niewinna pensjonarka, ale była zadowolona. Nie
śmiała nawet myśleć, że jakiś mężczyzna kiedyś określi ją tak wspaniałomyślnie
jak Dallas. To się po prostu nie mieściło w głowie!
- Do twarzy ci - mruknął, muskając palcami jej policzek.
- Z czym? - szepnęła.
- Z tym rumieńcem. W ciemnościach nocy go nie widziałem. Wtedy też
się czerwieniłaś?
Policzki Paige przybrały barwę buraka. Czułość i delikatność brzmiące w
głosie Dallasa rozbroiły ją do reszty.
- Czasami.
- Miałaś przede mną innych mężczyzn.
- Nie przeczę.
- Wielu?'
- Jednego.
- Tylko?! - Nie krył zaskoczenia, ale też nareszcie zrozumiał, dlaczego
minionej nocy odnosił wrażenie, że nie miała wielkiego doświadczenia. -
Dlaczego, Paige? Jesteś piękna i naprawdę niczego ci nie brakuje.
54
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Nie zawsze tak było.
- Co masz na myśli?
Patrzyła mu prosto w oczy, łagodnie i wyrozumiale, świadoma intymnej
więzi, jaka się między nimi nawiązała. Nie widziała powodu, by stosować uniki
ani by się wstydzić.
- Dawno temu znałam pewnego malarza. Byliśmy oboje bardzo młodzi.
Uznał mnie za oziębłą. Sama się podejrzewałam o oziębłość... aż do ubiegłej
nocy.
Dzięki tym słowom zagrożone męskie ego Dallasa odzyskało silną
pozycję. Usłyszał rewelację. I pomyśleć, że wcześniej żaden mężczyzna nie
nakłonił jej do zwierzeń!
- Nic dziwnego, że wyglądasz na taką zadowoloną z siebie.
- Bo jestem.
Przy Dallasie czuła się stuprocentową kobietą. Odkryła swoje całkiem
nowe oblicze, które raczej jej się podobało.
- A zatem - Dallas zmarszczył czoło, jak gdyby usiłując dopasować do
siebie fragmenty skomplikowanej układanki - przez wiele lat unikałaś mężczyzn
ze strachu?
- O nie, po prostu nie byłam nimi zainteresowana. -Zmrużywszy oczy,
przeszła do obrony. -1 tyle. Szczerze. Prowadzę aktywne życie, wypełnione
pracą. Nie odczuwam pustki. Miniona noc pokazała mi nie ujawnioną dotąd
stronę mojej osobowości, ale nie zmienię przez to stylu życia.
- Nie chcesz mieć męża... dzieci?
- Oczywiście, że chcę, ale nie będę się spieszyć. Dlaczego tak na mnie
patrzysz? Głoszę poglądy bardzo dziś typowe. 1
- Jesteś niezwykła - oznajmił, obracając w dłoni kieliszek. Kiedy wypił
łyk i odstawił wino, spojrzał Paige prosto w oczy. - Nie przekonałaś mnie do
końca. Masz godną uwagi zdolność panowania nad sobą. Chyba nie spotkałem
jeszcze kogoś tak zrównoważonego.
55
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Cóż, ja także miewam chwile niepewności.
- Kiedy?
- Gdy rzezbię, a raczej kończę rzezbić. Powinnam lubić swoje dzieła.
Ostatecznie w każdym z nich zawarta jest cząstka mnie samej. Niestety, muszę
wysłać zamówione rzezby do galerii. To najgorsza chwila. Czuję się wtedy tak,
jak gdybym rozbierała się przed całym światem. Tracę pewność siebie. Ten stan
trwa do momentu, aż usłyszę od Margie, że dzieła zostały dobrze odebrane.
- Aha! Jednak zależy ci na tym, co inni powiedzą o tobie?
- Nie o mnie. O moich pracach. Artysta musi wziąć to pod uwagę. Inaczej
nie byłby człowiekiem!
- Ale powiedziałaś, że nie zależy ci na sprzedaży dzieł.
- Sprzedaż to inna para kaloszy. Tym się nie przejmuję. Rzezbienie to... -
gorączkowo szukała słów zdolnych wyrazić uczucia - tworzenie. Biorę kawałek
pozornie bezkształtnego tworzywa i nadaję mu znaczącą formę. Jeśli moje
przesłanie nie dociera do odbiorcy, czuję się zdruzgotana.
- Często tak się dzieje?
- Czasem.
- Co wtedy robisz? Uśmiechnęła się.
- Ugniatam glinę. To taka terapia. Kilka godzin ugniatania gliny, lepienia
z niej czegoś i znów rozgniatania na placek przynosi zbawienne skutki.
- Mały napad wściekłości, co?
- Powiedzmy.
- To ci pomaga?
- Przynajmniej zdobywam się na odwagę, aby znów zadzwonić do
Margie. Ona umie doskonałe pocieszyć człowieka. Szybko przenosi daną rzezbę
do innej galerii. Sytuacja przypomina wychowywanie dziecka. Zaharowujesz się
na śmierć, lejesz łzy i nie śpisz po nocach, aby zapewnić dziecku dobry start w
dorosłe życie, tymczasem twój potomek podejmuje chybione decyzje, wybiera
56
An43
us
o
l
a
d
n
a
c
s
złą pracę i nieodpowiednie mieszkanie. Na ogół można coś na to zaradzić, ale
zawsze kosztem nerwów i zdrowia. Dallas pokręcił głową i westchnął głęboko.
- Z pewnością biegniesz do każdego dziecka w okolicy, któremu dzieje
się krzywda. Masz instynkt macierzyński.
- To prawda.
- I nie boisz się, że ten instynkt cię zgubi? Nie przeraża cię perspektywa
posiadania własnych dzieci?
To już nie była zwykła zdawkowa konwersacja w restauracji. Paige
wyczuła w swoim rozmówcy autentyczne przejęcie tematem. Zastanawiała się,
skąd płynie jego pesymizm, nie odważyłaby się jednak zapytać wprost.
- Nic mnie nie przeraża. Zahartowała mnie praca. Potrafię wykrzesać z
siebie siłę i wytrwałość. Przypuszczam, że tych właśnie cech wymaga od
[ Pobierz całość w formacie PDF ]