[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trochę ją wypytać.
- To wspaniały pomysł! Mogłabym ci jakoś pomóc? Jared uśmiechnął się
z satysfakcją na tę pełną entuzjazmu
propozycję. Ile czasu może zająć pisanie biografii?
- Umiesz wyszukiwać materiały zródłowe? - spytał.
Odpowiedz nie miała znaczenia. Przyjmie wszelką pomoc, jaką Jenny mu
zaoferuje. Perspektywa wspólnej pracy była bardzo nęcąca.
- Robiłam to tylko podczas studiów. Jakie materiały będą ci potrzebne,
skoro chodzi głównie o spisanie twoich wspomnień?
- Pomyślałem sobie, że moglibyśmy napisać też coś o jej dziadkach ze
strony Jima. W nekrologach czy wspomnieniach pośmiertnych o jego rodzicach
może być coś, o czym nie wiem. sip A43
- Wymyśliłeś to na poczekaniu.
Rzeczywiście, dopiero teraz wpadł na ten pomysł, ale nie miał zamiaru się
do tego przyznawać. Postanowił trzymać się powziętego planu.
- Odszukanie tego nie powinno być zbyt trudne - powiedział zachęcająco.
Jenny kołysała się przez chwilę w milczeniu, jakby rozważała jego
propozycję.
- Chcesz się tym zająć czy nie? - zapytał w końcu.
- Tak. Uważam, że to znakomity pomysł!
- Cieszę się.
- Dobrze się czujesz? - zainteresowała się nagle.
- Oczywiście, dlaczego pytasz?
- Masz jakiś zmieniony głos, jakby coś ci dolegało.
- Zmęczyłem się i noga mnie trochę pobolewa.
- Pewno za bardzo się dzisiaj sforsowałeś - zbeształa go. - Przyniosę ci
aspirynę. Jak twoje żebra?
- Nie dramatyzuj.
- Podanie komuś aspiryny to jeszcze nie dramatyzowanie.
Jared patrzył za nią, zanim zniknęła w głębi mieszkania, a potem dobiegł
go odgłos jej szybkich kroków na schodach. Mimo woli naszła go refleksja, że
dawno nikt się o niego nie troszczył i nie ofiarował z pomocą, choćby w tak
drobnej sprawie, jak podanie mu w potrzebie aspiryny. Musiał przyznać, że
spodobało mu się to bardziej, niż mógł przypuszczać.
Podobnie jak mieszkanie z kimś. Co innego, kiedy pracował. Teraz
godziny wlokły się niemiłosiernie i przyjemnie było jeść wspólnie posiłki, mieć
do kogo otworzyć usta wieczorem. Przedtem rzadko wychodził na balkon, teraz
odkrył jego uroki.
- Przynieść ci szklankę wody? - zawołała Jenny.
- Nie, mam mrożoną herbatę.
Kiedy brał tabletkę, jego palce musnęły jej dłoń. Miał ochotę chwycić ją
za rękę i przyciągnąć do siebie, posadzić na kolanach i przekonać się, czy nie
uda mu się skusić Jenny do powtórzenia ich pocałunku. Połknął aspirynę i nie
zrobił żadnego ruchu. Był zły na siebie, że Jenny tak na niego działa, że pragnie
jej, ilekroć znajdzie się w pobliżu.
- Może wolisz usiąść w fotelu? - spytała.
- Nie, w tej pozycji mogę mieć wyciągniętą nogę.
- Przyniosę ci poduszkę. Kupiłam jeszcze dwie na sofę.
- Nie trzeba, Jenny. Siadaj.
Posłuchała go i przez chwilę trwali w milczeniu, dopóki Jenny go nie
przerwała.
- Pani Giraux zrobiła na szydełku koronkową sukienecz-kę dla Jamie.
Położyłam ci ją na biurku, żebyś mógł obejrzeć. Jest śliczna i przewiewna, w
sam raz na lato. Jeśli chcesz, możemy ubrać w nią Jamie na wizytę twoich
rodziców. Pani Giraux zaofiarowała się, że nauczy mnie szydełkować.
- Zdaje się, że mała przypadła jej do gustu.
- Uwielbia ją. Dzisiaj wieczorem prawie nie wypuszczała jej z ramion.
Jamie nawet się nie obudziła,
- Jak myślisz, zgodziłaby się zostać z nią w piątek wieczorem?
- Myślę, że tak. Pewno nawet byłaby zachwycona propozycją. Dlaczego
pytasz?
- Jestem zaproszony do znajomych na przyjęcie z okazji Dnia
Niepodległości i chciałbym, żebyś mi towarzyszyła.
Jenny milczała tak długo, że już zaczął się zastanawiać, czy go usłyszała.
- Dlaczego właśnie ja? - spytała w końcu cicho. - Nie wolałbyś pójść z
kimś innym?
-- Nie, nie wolałbym pójść z kimś innym. To zresztą żadna wielka okazja.
Phil zaprosił do siebie paru kolegów z pracy z żonami, będzie grill w ogrodzie,
żeberka, kiełbaski i tak dalej. Nic specjalnego.
- Dobrze, wobec tego pójdę. Porozmawiam jutro z panią Giraux i spytam,
czy zgodzi się zostać z Jamie.
- Doskonale.
Aspiryna zaczęła działać i Jared nie czuł się już taki obolały. Naturalnie,
trzeba będzie jeszcze wstać, ale nie teraz. Nie było aż tak pózno.
- Czy to twoi dobrzy znajomi? - spytała Jenny po chwili.
- Harry'ego znam, odkąd zacząłem pracować w firmie. Innych trochę
krócej. Nie wiem nawet, czy będę znać wszystkich obecnych na przyjęciu.
- Harry pracuje tu, w Nowym Orleanie?
- Tak. Przekłada papiery na biurku.
- Mówisz to z taką pogardą. Jared wzruszył ramionami.
- Po prostu nie jest to coś, co ja chciałbym robić.
- A co chciałbyś robić? Za następne dziesięć czy dwadzieścia lat? Albo
jeszcze pózniej. Masz zamiar do końca życia mieszkać w obcych krajach i
szukać ropy?
- Czemu nie? Lubię to zajęcie.
- Wiem, mówiłeś. Trudno mi to sobie wyobrazić. Czy pustynia nie wydaje
ci się nudna po bujnej zieleni Luizjany? Wycieczka na pustynię może być
ciekawa, ale spędzić tam całe życie? Co ty tam właściwie robisz? To znaczy,
kiedy nie pracujesz?
- To i tamto.
- Bardzo konkretna odpowiedz. Poważnie, chciałabym wiedzieć.
Zamilkł na chwilę, przywołując w myślach obraz paru ostatnich miesięcy
spędzonych na polu naftowym. Najbliższe miasto, Abu Dhabi, leżało w
odległości stu siedemdziesięciu mil. Za daleko, żeby robić wypady.
- Moje zajęcie nie polega na pracy od dziewiątej do piątej - powiedział
wolno. - Zawsze jest coś do roboty, jakieś zaległe sprawozdania i tak dalej.
- Jednak tylko praca?
- Spędzałem wolny czas z Jimem, zanim pojawiła się Sohany. Poza tym
nasza firma ma własny ośrodek rekreacyjny.
- Czegoś tu nie rozumiem, Jared. Wygląda na to, że wstawałeś z łóżka,
szedłeś do pracy, wracałeś do domu i kładłeś się do łóżka po to, żeby rano znów
wstać i iść do pracy. Gdzie w tym miejsce na przyjemności i rozrywki?
- Praca sprawia mi przyjemność, a o inne przyjemności i rozrywki w
krajach arabskich jest trudno. Obowiązuje mnóstwo restrykcji. Raz na pół roku
korzystam z naszego ośrodka rekreacyjnego i jeżdżę czasem do Europy.
- Aha.
Jenny nie była szczególnie oszołomiona takim stylem życia. Podane w ten
sposób suche fakty rzeczywiście nie brzmiały zbyt imponująco. Jared zadał
sobie pytanie, co chce robić za dziesięć lat. Nadal szukać nowych miejsc do
odwiertów? Jego obecna pozycja w firmie nigdzie dalej go nie zaprowadzi.
%7łeby awansować, musi prędzej czy pózniej przejść na szczebel kierowniczy w
centrali.
- Przynajmniej nie jestem uwiązany jak mój ojciec - powiedział - i jak to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]