[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dopiero teraz, kiedy opadły z niego największe emocje, poczuł się
potwornie zmęczony.
Wciąż był nagi. Starała się nie patrzeć w jego stronę. Dopiero
teraz spojrzała na zegarek. Dochodziła druga w nocy. Podsunęła
Sawyerowi ubranie.
- Popatrz, jakie to dziwne - powiedział, zakładając najpierw
slipy, a potem skarpety. - Naprawdę nie planowałem tego, że się
będziemy kochali. Chciałem ci po prostu pokazać, jak wspaniale może
być nam razem. Mieliśmy razem pracować, odpoczywać, żartować.
Sam jestem tym wszystkim zaskoczony.
Zawahał się przy swetrze i po chwili odrzucił go na krzesło.
Znowu połączył śpiwory i wśliznął się do nich, zanim zdołała
zaprotestować.
- Może jednak rozdzielimy je, Sawyer? - spytała w końcu. - Tak
będzie bezpieczniej.
Nic nie odpowiedział. Spojrzała ze zdziwieniem w jego kierunku
i odkryła, że śpi. Cicho zajęła swoje miejsce i przytuliła do Sawyera.
Znowu poczuła swój ulubiony męski zapach.
144
RS
ROZDZIAA 9
Chociaż następnego dnia Sawyer nie wspomniał ani słowem o
małżeństwie, nie taił swoich uczuć. Wystarczyło, że dotykał Faith, a
ogarniała ją fala gorąca i czuła drżenie na całym ciele. Pocałunki
przyprawiały ją o zawrót głowy. Po przebudzeniu kochali się i Faith
po raz kolejny doświadczyła niezwykłych, nie znanych sobie przeżyć.
Wstali dopiero koło dziesiątej. Sawyer zabrał się do grzania
wody, żeby mogli się umyć. Z przyjemnością obserwował Faith.
Jeszcze nigdy nie widział jej nagiej w świetle dziennym. Faith
zawstydziła się trochę, czując na sobie jego wzrok. Chciała włożyć
koszulę, ale powstrzymał ją gestem.
- Jesteś taka piękna - powiedział.
Spojrzała z uznaniem na jego muskularne ciało. Wydawała się
przy nim krucha i wiotka, a jednak dotrzymała mu pola. Sama nie
potrafiła zrozumieć, jak to możliwe.
W końcu umyli się i zjedli śniadanie. W niedzielę nie było
mowy o pracy. Sawyer zaproponował, żeby pospacerowali i zwiedzili
okolicę. Chciał, żeby Faith zobaczyła, jak tu pięknie. Trzymali się za
ręce, czasem przystawali, by się pocałować.
Pogoda im sprzyjała. Było bardzo ciepło i słonecznie. Odnieśli
kurtki do wieży i w samych swetrach poszli na pomost. Potem wybrali
się na lunch, a następnie na film do jedynego kina w pobliskim
miasteczku. W czasie seansu Sawyer zachowywał się jak nastolatek
na randce i Faith szybko przestała śledzić akcję. Wieczorem wrócili
145
RS
do domu. Zdecydowali, że do Bostonu pojadą następnego dnia rano.
Czekała ich zatem jeszcze jedna szalona noc.
W poniedziałek rano Sawyer obudził Faith delikatnym
pocałunkiem w policzek. Otworzyła jedno oko i ziewnęła.
- Co tam? - spytała.
- Pora wstawać.
Faith usiadła, okrywszy się śpiworem i patrzyła, jak Sawyer się
ubiera. Zrobiło się jej bardzo smutno.
- Wiem, o czym myślisz - powiedział, wciągając sweter. -
Obawiasz się, że jak wrócimy do Bostonu, wpadniemy w wir
codziennych obowiązków i nie znajdziemy czasu dla siebie. Jednak
nie masz racji. Nie będziemy w stanie o sobie zapomnieć. - Przerwał
na chwilę, po czym dodał: - Dlatego chciałbym się z tobą na dzisiaj
umówić.
- Przecież jeszcze się nie rozstaliśmy - zauważyła z uśmiechem.
- Wiem, ale się rozstaniemy. Chciałbym się więc z tobą spotkać
- powtórzył.
- Kiedy?
- Wieczorem. Wiem, że w dzień to niemożliwe.
Faith pochyliła się trochę do przodu i szczelniej okryła
śpiworem. Nie chciała, żeby Sawyer zobaczył, iż cała drży. Wolała,
by nie domyślił się, jak bardzo jej na nim zależy.
- Porobiły mi się zaległości - powiedziała. - Przecież miałam
popracować w sobotę i niedzielę. Ale uwiódł mnie pewien
przystojniak.
146
RS
- Uwiódł? - Sawyer mrugnął do niej zabawnie. -Miałem jak
najlepsze intencje.
- Tak jak wszyscy mężczyzni.
- Czyżby?
Faith myślała już o czymś innym. Przypomniała sobie sprawę
Leindeckerów. I tak musiałaby omówić z Sawyerem wszystkie
podstawowe kwestie.
- Dobrze, możemy się umówić... - zaczęła.
- Najchętniej u ciebie... - wpadł jej w słowo.
- W kancelarii - dokończyła - koło siódmej. Chciałabym
porozmawiać o Leindeckerach. Najwyższy czas podjąć jakieś kroki.
Po drodze możesz kupić pizzę, żebyśmy nie musieli kłopotać się
kolacją.
- W takim razie jesteśmy umówieni - powiedział Sawyer, choć
nie miał zadowolonej miny.
Przed południem Faith odebrała telefon od Laury Leindecker.
- Proszę sobie wyobrazić, że chce się ze mną spotkać. - W głosie
Laury brzmiało rozdrażnienie. -I to teraz! Po tygodniu milczenia!
Dobrze, że tym razem nie wspomniała o dwudziestu czterech
latach małżeństwa i zmarnowanej młodości. Najwyrazniej robiła
postępy, pomyślała Faith z ulgą.
Sama była w znakomitym humorze. Wróciła właśnie z sądu,
gdzie udało jej się wygrać kolejną sprawę. Po weekendzie spędzonym
z Sawyerem widziała życie w bardziej różowych barwach. W takim
nastroju nie była odpowiednią słuchaczką dla rozżalonej i pełnej
pretensji Laury. Propozycja spotkania z Bruce'em nie wydała się jej
147
RS
ani głupia, ani oburzająca. Poczynili już z Sawyerem pewne ustalenia
i postanowili zaproponować małżeństwu ugodę. Zadaniem Faith było
przekonać Laurę do tego pomysłu.
- Gdzie panią zaprosił?
- Do L'Espalier - odparła Laura. - To nawet nie jest moja
ulubiona restauracja. Wie, którą lubię, to jest... - zawahała się -
lubiłam.
- Po prostu chciał pani oszczędzić przykrości - przekonywała
Faith. - To bardzo delikatnie z jego strony.
Laura zastanawiała się nad tym przez chwilę.
- Może. - W jej głosie pojawiły się nutki niepokoju.
- Twierdzi, że chce ze mną porozmawiać. Faith zaczerpnęła
powietrza.
- Więc powinna pani pójść i wysłuchać go - powiedziała. W
restauracji będzie pani zupełnie bezpieczna.
- Tak, wiem. Boję się raczej, że zacznie mnie o coś prosić, a ja
nie będę miała siły mu się oprzeć. - Głos pani Leindecker nabrał
wysokich tonów.
Faith zaczęła mówić spokojnie i wolno, jak gdyby nie była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]