[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bo nie! - rzucił Byrne i wskazał na inny karnet. - Ten na
pewno babci się spodoba.
S
R
Wyjął ze stojaka karnet z obrazkiem bardzo sympatycz-
nym. Różyczki, koroneczki... Sprawdził, co jest w środku.
Też w porządku. Sentymentalny wierszyk.
Riley wydęła wargi.
- Wcale mi się nie spodoba. Babcia nie lubi różowego.
- Co ty mówisz?! Wszystkie kobiety lubią różowy kolor.
Ty też.
- Ale babcia nie. U niej w domu wszystko jest żółte albo
niebieskie!
Rzeczywiście. Byrne dopiero teraz uświadomił sobie, że
córeczka ma rację. %7łółte, niebieskie i mnóstwo białego.
- To może ten karnet ze stokrotkami? Jak myślisz, czy
babcia...
Nagle zamilkł. Kiedy kobieta, oglądająca ekspozycję w ro-
gu kiosku, odwróciła się i zmierzając szybkim krokiem do
kasy, niechcąco go potrąciła.
- Och, przepraszam! - powiedziała.
Z miłym uśmiechem, który po chwili znikł.
- Byrne?
Fiona McLaren. Włosy upięte w luzny kok, znoszone
dżinsy i biały T-shirt. W tym zwyczajnym codziennym
ubraniu powinna wyglądać po prostu zwyczajnie. Tymcza-
sem było odwrotnie. Prosty strój podkreślał płomieniste
bogactwo jej włosów, delikatne rysy twarzy i sprężystość
ciała. W konsekwencji czego Byrne zmuszony był do
nabrania większej porcji powietrza niż podczas normal-
nego wdechu.
- Dzień dobry, Fiono.
Sprawiała wrażenie bardzo zdenerwowanej. Zielone oczy
S
R
błyszczały niezdrowo, palce nerwowo skubały plik czaso-
pism, które trzymała w ręku.
- Kupiłam to jako inspirację. Rozumiesz, ten remont - po-
wiedziała, jakby czując potrzebę usprawiedliwienia się. Prze-
chyliła trochę czasopisma, demonstrując okładki ze zdjęcia-
mi kuchni w stylu rustykalnym i łazienek. Potem spojrzała
w dół, na małą figurkę u boku rosłego mężczyzny.
Zbladła. Wyraznie zbladła.
- To musi być Riley!
Byrne skinął potakująco głową.
- Tak. Riley, Fiona jest naszą nową sąsiadką.
- Dzień dobry, Riley - powiedziała Fiona, uśmiechając się,
jakby z wysiłkiem. Riley odwzajemniła uśmiech, speszona
jednak obcą panią, szybko wsunęła rączkę w dłoń ojca.
- Jak widzisz, Riley rośnie szybciej niż trawa w porze desz-
czowej - powiedział Byrne. W odpowiedzi z ust Fiony wydo-
był się zduszony szept.
-Tak...
Dziwne, pomyślał Byrne. Fiona sprawiała wrażenie całko-
wicie rozstrojonej. Przyciskała te czasopisma do piersi, a jej
oczy dosłownie pożerały Riley. Oczy, w których było coraz
więcej smutku.
- Wybraliście się razem na zakupy? - spytała po chwili.
- Tak! Babcia ma urodziny! - wyjaśniła Riley.
- Aha... - Fiona nie odrywała oczu od dziecka. - Twoja
babcia mieszka tutaj? W Gundawarze?
Riley energicznie skinęła głową.
- Zaraz za pocztą - poinformował Byrne.
Fiona uśmiechnęła się. Wyglądało to bardziej na grymas.
S
R
Jej spojrzenie pomknęło w dół, na złączone ręce
mężczyzny i dziecka. Byrne był pewien, że się nie mylił. W
zielonych oczach pojawiły się podejrzane srebrzyste kropelki.
Co, u diabła, dzieje się z tą kobietą? I z jakiego to powodu
jego sześcioletnia córeczka, niewinne dziecko, doprowadza
ją do łez? Chyba że się wzruszyła, bo przypomniała sobie, jak
trzy lata temu widziała Riley w szpitalu, po wypadku. Kiedy
podarowała jej tego Athengara...
- Tatusiu... - Zniecierpliwiona Riley pociągnęła go za rę-
kaw. -Babcia na nas czeka!
- Tak. Już idziemy. - Wyjął ze stojaka karnet ze stokrot-
kami. Białe kwiatki, w żółtych środkach uśmiechnięte buzie.
- Ten może być?
Riley z radości aż podskoczyła.
- O, tak! O, tak! Będzie się babci podobał!
- A ja nie będę wam przeszkadzać - odezwała się Fio-
na, kierując się do kasy. - Do widzenia, Byrne. Do widze-
nia, Riley.
- Do widzenia - odparli jednocześnie, po czym Byrne,
sam tym zaskoczony, dodał: - Jeśli chcesz, wpadnę do cie-
bie któregoś dnia i pokażę ci miejsca, gdzie twoje ogrodze-
nia wymagają naprawy. Musisz to zrobić, bo inaczej bydło ci
się rozbiegnie.
- Bardzo dziękuję. Do widzenia.
Patrzył, jak Fiona podchodzi do kasy. Fiona McLaren
zdecydowanie należała do tych kobiet, które cokolwiek ro-
bią, robią to z wdziękiem. Nawet takie proste czynności jak
wyjmowanie portmonetki i szukanie drobnych. Patrzył więc
z przyjemnością, ignorując wewnętrzny głos, który ostrze-
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl