[ Pobierz całość w formacie PDF ]
budynków, połączonych korytarzami. Budynek fizyki miał dwie pracownie, dwie sal-
ki oraz nieco większą salę wykładową, którą dzieliliśmy z wydziałem chemii i astrono-
mii. Na piętrze, będącym w rzeczywistości wysokim poddaszem, znajdował się maga-
zyn oraz dwa ciasne gabinety.
Dzieliłem jeden z nich z Człowiekiem i Jynn Silver. Jynn nie była na zebraniu, po-
nieważ pojechała do Centrusa na ślub syna, ale byłem przekonany, że stanie po naszej
stronie. Niezbyt lubiła Człowieka jako takiego, a już szczególnie tego, z którym dzielili-
śmy gabinet. Był tam, kiedy przyszedłem po szybkim posiłku w bufecie, na który skła-
dał się talerz zupy. Dziwne: miał zajęcia rano i zazwyczaj nie kręcił się tu pózniej. Pa-
trzył przez okno.
Wiesz co zaczął bez żadnych wstępów. Jesteś jednym z pierwszych, którzy
dowiedzieli się, że mogą się do nas przyłączyć. Zamiast nas opuszczać.
To prawda. Usiadłem i włączyłem monitor. Korciło mnie, przez ułamek se-
kundy. Potem odzyskałem rozsądek.
Nie żartuj. Powinieneś poważnie rozważyć korzyści tego rozwiązania.
Nie żartuję. Spojrzałem na niego. Dla mnie byłoby to rodzajem śmierci.
Zmierci twojej indywidualności.
Ostatnie słowo wymówił bardzo wolno, z zaledwie odrobiną pogardy.
To nie jest coś, co potrafiłbyś zrozumieć. To ludzkie uczucie.
Jestem człowiekiem. Teoretycznie miał rację. Gdybyś chciał mieć więcej
dzieci, mógłbyś je adoptować.
Hmm, to akurat była szczególnie kusząca perspektywa.
31
Nie, dziękuję, dwoje zupełnie mi wystarczy.
Przewinąłem menu.
Miałbyś znacznie więcej czasu na pracę naukową...
Nie jestem naukowcem. Jestem skromnym rybakiem, który usiłuje uczyć kinema-
tyki ruchu obrotowego. Jeśli tylko pozwolisz mi skorzystać z moich notatek.
Przepraszam.
Ktoś lekko zapukał we framugę drzwi.
Panie Mandella?
Baril Dain z ostatniego roku.
Wejdz, Barilu.
Zerknął na Człowieka.
Nie chcę panu przeszkadzać. Po prostu... no... słyszałem o tej pana wyprawie. Czy
każdy może polecieć?
Będziemy musieli wybierać spomiędzy ochotników. Był słabym studentem, ale
trochę usprawiedliwiały go warunki rodzinne. Miał matkę alkoholiczkę i ojca obiboka.
Skończyłeś już sześć lat?
Skończę w archimedesie. Trzynastego archimedesa.
To jeszcze kawał czasu. Za sześć miesięcy. Będziemy potrzebowali młodych
ludzi. Co ci idzie najlepiej?
Muzyka. Nie pamiętam tego słowa, angielskiej nazwy... chosed-reng.
Harfa podpowiedział Człowiek, nie podnosząc głowy. Czterdziestocztero-
strunna magnetoharmoniczna neoharfa.
Boże, nienawidziłem skowytu tego urządzenia.
Zobaczymy. Będą nam potrzebni specjaliści z różnych dziedzin.
Chyba jednak normalna muzyka będzie miała priorytet.
Dziękuję panu.
Skłonił się i wyszedł tyłem, jakbym wciąż był jego nauczycielem.
Dzieci już wiedzą rzekł Człowiek. Jestem zaskoczony.
Dobre wieści szybko się rozchodzą.
Ze zgrzytem otworzyłem szufladę, wyjąłem notatnik i pisak, po czym zacząłem uda-
wać, że przepisuję coś z ekranu.
W salce było duszno od wyziewów trzech poprzednich roczników. Uchyliłem okno
i usiadłem za stołem. Byli obecni wszyscy, dwunastu studentów. Zliczna dziewczyna, sie-
dząca w pierwszej ławce, podniosła rękę.
Jak to jest, kiedy się siedzi w więzieniu, proszę pana?
Po tylu latach chodzenia do szkoły, Pratha, wiesz już wszystko, co trzeba wiedzieć
o pobycie w więzieniu. To wywołało cichy śmiech. To po prostu pokój bez okien.
Podniosłem książkę i otarłem czoło rękawem.
32
Bał się pan? spytał Modea, mój najlepszy uczeń.
Oczywiście. Człowiek nie musi nam się z niczego tłumaczyć. Mogłem tam sie-
dzieć do końca życia, jedząc te świństwa, które on i wy nazywacie jedzeniem.
Uśmiechnęli się z pobłażaniem na moje staroświeckie gusta.
Albo mógł mnie zabić.
Człowiek by tego nie zrobił, proszę pana.
Pewnie znacie go lepiej niż ja. Jednak szeryf nie omieszkał zaznaczyć, że to leży
w jego mocy. Podniosłem książkę. Oderwijmy się od tego na chwilę i powtórzmy,
co wiemy o tej wielkiej sile, jaką jest moment bezwładności.
To był trudny dział. Kinematyka ruchu obrotowego nie jest intuicyjną dziedziną
wiedzy. Pamiętałem, ile sam miałem z nią kłopotów niegdyś, w czasach z tej perspek-
tywy wydających się bliskimi epoki Newtona. Dzieci uważały i robiły notatki, ale więk-
szość miała te charakterystyczne miny sygnalizujące włączonego autopilota . Biernie
słuchały, mając nadzieję rozgryzć to pózniej. Niektórym się to nie uda. (Podejrzewałem,
że troje zupełnie nic nie rozumie i z tymi będę musiał wkrótce porozmawiać).
Dobrnęliśmy do końca zajęć. Kiedy wkładali płaszcze i czapki, Gol Pri wypowiedział
to, co najwidoczniej dręczyło wszystkich:
Profesorze Mandella, jeśli Człowiek rzeczywiście pozwoli wam zabrać statek, to
kto będzie naszym nauczycielem matematycznych podstaw fizyki?
Zastanawiałem się chwilę, rozważając możliwości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]