[ Pobierz całość w formacie PDF ]

muję. %7ładnej kartki. Ani słowa na do widzenia. W ogóle nic. Ale nie to jest najgorsze.
Ten łachudra zabrał mój wóz!
Lula spojrzała na nią ze zgrozą.
 Zabrał chryslera?
 Otóż to, siostro. Zabrał chryslera. Ciągle jeszcze go spłacam.
Dojadłam hot doga i wręczyłam Connie małą torebeczkę z lakierem.
 Vinnie się już pokazał?
 Nie. Jeszcze nie przyszedł.
 Pewnie odstawia południowy numerek  powiedziała Lula.  Ten facet ma pro-
blemy z testosteronem.
 No więc przyszłam do ciebie po pomoc, jeżeli jesteś dobra w znajdowaniu zagi-
nionych rzeczy  zwróciła się do mnie Jackie.  Mam pieniądze. Mogę zapłacić.
35
 Ona jest najlepsza  zapewniła ją Lula.  Stephanie znajdzie ci każde gówno, ja-
kie ci się spodoba. Chcesz, żeby znalazła twojego starego? Załatwione.
 Co ty, na co mi ten menel. Chcę z powrotem mój samochód  powiedziała Jackie.
 Jak mam żyć bez samochodu? Dzisiaj musiałam wziąć taksówkę. A jak mam prowa-
dzić interes w taką pogodę, jeśli nie mam tylnego siedzenia? Myślicie, że wszyscy goście
mają własne? Mowy nie ma. Kariera mi na tym ucierpi.
 Zgłosiłaś kradzież na policji?  spytałam.
Jackie wzięła się pod boki.
 %7łe co?
 Może go zgarnęli za złe parkowanie.
 Już sprawdziłam  odezwała się Connie.  Nie zgarnęli.
 To chrysler z dziewięćdziesiątego drugiego. Ciemnoniebieski. Pół roku temu ku-
piłam używany  powiedziała Jackie. Wręczyła mi dokument.  To numer rejestracyj-
ny. Ostatni raz widziałam go przed dwoma dniami.
 Zginęło coś jeszcze? Pieniądze? Ubrania? Twój facet wyszedł z walizką?  spyta-
łam.
 Brakuje tylko jego nędznego ciała i mojego samochodu.
 Może siedzi gdzieś, pijany jak bela  podsunęła Lula.  Może się po prostu włó-
czy w okolicy.
 Gdzie tam. Wiedziałabym. Odszedł, mówię ci.
Lula i ja wymieniłyśmy spojrzenia. Podejrzewałam, że Jackie ma rację w kwestii
nędznego ciała.
 Zawiezmy Jackie do domu  zwróciła się do mnie Lula.  A potem sobie pojez-
dzimy po mieście i zobaczymy, co jest do zobaczenia.
Jej ton zaskoczył mnie. Aagodny i poważny. To nie ta sama Lula, która w sklepie od-
grywała łowcę nagród.
 Możemy tak zrobić  zgodziłam się.  Może czegoś się dowiemy.
Wszystkie przyglądałyśmy się Jackie. Nie zdradzała żadnego uczucia z wyjątkiem
wściekłości z powodu utraty samochodu. Taka już była.
Lula nasadziła sobie na głowę kapelusz i zapięła płaszcz.
 Pózniej dokończę pracę.
 Tylko nie wchodz w tym stroju do żadnego banku  zawołała za nią Connie.
Jackie wynajmowała dwupokojowe mieszkanko trzy przecznice od sklepu wujka
Mo. Ponieważ byłyśmy w pobliżu, zrobiłyśmy mały skok w bok na Ferris Street i spraw-
dziłyśmy, jak sprawy stoją.
 Nic nowego  powiedziała Lula zatrzymując firebirda na środku pustej ulicy.
 %7ładnych świateł, nic.
36
Przejechałyśmy przez King i wróciłyśmy na zaułek za sklepem Mo. Wyskoczyłam
i zajrzałam do garażu. Nie było w nim samochodu. W mieszkaniu na pięterku nie pali-
ły się światła.
 Tu się dzieje coś dziwnego  stwierdziłam.  To nie ma sensu.
Lula powoli zawróciła w stronę czynszowej kamienicy Jackie. Przejechała cztery
przecznice, a potem wróciła inną ulicą. Wszystkie trzy wypatrywałyśmy samochodu
Jackie. Zanim dotarłyśmy do jej domu, przemierzyłyśmy spory kawał miasta, ale nie do-
wiedziałyśmy się niczego nowego.
 Nic się nie martw  powiedziała Lula.  Znajdziemy twój samochód. Wracaj do
siebie, pooglądaj telewizję. Jedyna dobra rzecz, jaką można zrobić w taki dzień, to oglą-
danie telewizji. Poprzyglądaj się tym babiszonom z programów.
Jackie zniknęła za ścianą deszczu w dwupiętrowym domu z brązową dachówką. Na
całej ulicy stały samochody. %7ładen z nich nie był chryslerem.
 Jaki on jest?  zwróciłam się do Luli.
 Stary Jackie? Nic specjalnego. Pojawia się i znika. Sprzedaje towar.
 Jak się nazywa?
 Cameron Brown. Ksywa Zgniłek. To ci chyba coś mówi.
 Czy mógł uciec z jej samochodem?
 W każdej chwili.  Lula ruszyła w dalszą drogę  To ty jesteś łowcą nagród, i co
teraz?
 To samo. Pojezdzimy trochę. Rozejrzymy się tam, gdzie Brown lubił się pojawiać.
Po dwóch godzinach Lula pomyliła w deszczu ulice i zanim zdołałyśmy się zoriento-
wać, znalazłyśmy się nad rzeką, w osiedlu wysokościowców.
 To już zaczyna być nudne  powiedziała.  Nie dość, że wypatruję sobie oczy
szukając jakiegoś głupiego grata, to jeszcze się zgubiłam.
 Nie zgubiłyśmy się  zaprotestowałam.  Jesteśmy w Trenton.
 Tak, ale jeszcze nigdy tu nie byłam. Czuję się głupio wśród budynków, na których
nie ma graffiti. No, spójrz tylko. Nie ma dykty w oknach. Nie ma śmieci w rynsztokach.
Nie ma czarnych braci sprzedających różności. Nie rozumiem, jak można żyć w takim
miejscu.  Skrzywiła się i skręciła na parking.  Wracam  oznajmiła.  Jadę do biu-
ra. Podgrzeję resztę hot dogów i zajmę się pracą.
Nie miałam nic przeciwko temu, ponieważ jazda w ulewnym deszczu po ponurych
okolicach i tak nie należała do moich ulubionych rozrywek.
Lula przejechała wzdłuż szeregu samochodów i nagle tuż przed nami pojawił się
chrysler.
Obie wytrzeszczyłyśmy na niego oczy. Pracowicie objechałyśmy każdą ulicę i zaułek,
a tu proszę, samochód stoi sobie w najbardziej nieprawdopodobnym miejscu.
37
 Oż ty w mordę  powiedziała Lula.
Przyjrzałam się budynkowi, do którego przylegał parking. Osiem pięter. Wielki klo-
cek z cegieł, termoizolacyjne okna.
 Tak jakby mieszkalny.
Lula skinęła głową; zainteresowałyśmy się bliżej chryslerem. Nie rwałyśmy się spe-
cjalnie do działania.
 No to chyba trzeba będzie się rozejrzeć  powiedziała wreszcie Lula. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl