[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Taylor? I do tego składnie?
Do pokoju wkroczyła niska kobieta o okrągłej
twarzy i kruczoczarnych włosach, w ramionach
trzymając naręcze paczek. Przyjrzała się Meg tak,
jakby ta była zwierzęciem w zoo.
Rosie Grant.
Meg Valentine.
Kobieta odwróciła się do Jaretta i potrząsnęła
głową.
No nie wiem, Jarett.
Meg powiedział czy mogłabyś zdjąć
okulary?
Usłuchała go, po czym spojrzała w stronę, gdzie
stały ich rozmazane sylwetki.
Mój Boże, uderzające podobieństwo!
Tak powiedział miękko Jarett i Meg zaczer-
wieniła się na myśl, że jego spojrzenie przesuwa
się po jej ciele. Nigdy nie oglądano jej tak uważnie.
Nigdy nie robił tego tak przystojny mężczyzna.
Jakie są pani wymiary, panno Valentine?
zapytała Rosie.
Meg zamrugała oczami.
Ja, mmm...
Wszystko będzie pasować powiedział
Być gwiazdą 105
szybko Jarett głosem, który sprawił, że Meg
zaczęła się zastanawiać jak wiele odkrył, kiedy
złapał ją wtedy w powietrzu. Nagle ucieszyła się,
że nie widzi jego twarzy.
Jarett klasnął nagle w dłonie, jak gdyby zmie-
niając temat.
Meg, jesteś gotowa? Możemy zaczynać?
Fryzjerka i stylistka zaraz będą.
Meg wcisnęła okulary z powrotem na nos.
Chyba tak.
Więc zostawię cię w odpowiedzialnych rę-
kach Rosie i pójdę sprawdzić, co z Taylor.
Kiedy odchodził, zdenerwowanie Meg wzrosło
jeszcze bardziej nawet nie zdawała sobie spra-
wy, jak bardzo liczyła na to, że przeprowadzi ją
przez całą tę maskaradę. Zniknął w drzwiach
prowadzących do drugiego, zaciemnionego apar-
tamentu. Meg ogarnęło dziwne uczucie, kiedy
pomyślała o jego oddaniu dla Taylor. Zazdrość?
Jak by to było, mieć człowieka takiego jak Jarett,
który by się o ciebie troszczył?
Nagle przed jej oczami pojawiła się twarz
Treya. Czuła się przy nim bezpieczna, to prawda,
ale teraz zaczęła zastanawiać się, czy to dzięki
niemu, czy dzięki statusowi jego rodziny. Potrząs-
nęła głową. Nie mogła porównywać obydwu
mężczyzn. Tak jak Jarett nie mógł porównywać
jej do Taylor. To nie była wesoła myśl.
Proszę się rozchmurzyć powiedziała Rosie,
106 Stephanie Bond
uśmiechając się blado i ciągnąc Meg w stronę
łazienki. To będzie nawet... zabawne.
Meg nie była wcale tego pewna, ale jak się
powiedziało ,,a , trzeba powiedzieć ,,b . Pozwoli-
ła Rosie zmoczyć swoje świeżo umyte włosy
i nałożyć na nie silnie pachnącą farbę. W czasie
kiedy siedziała przed lustrem i czekała, aż specyfik
zacznie działać, asystentka Taylor kręciła się do-
okoła, rozpakowując wszystko, co zakupiła so-
czewki kontaktowe, samoopalacz, sztuczne paz-
nokcie, fluid. Rosie wyglądała na osobę zner-
wicowaną.
Czy robiłaś kiedyś już coś podobnego?
O Boże, nie. To wyjątkowa sytuacja.
Cóż, mam nadzieję, że panna Gee wkrótce
poczuje się lepiej.
Na pewno powiedziała Rosie. Jak tylko
upora się ze swoim małym problemem.
Problemem?
Rosie stanęła w miejscu i otworzyła szeroko
oczy.
Jarett ci nie powiedział?
Powiedział mi, że panna Gee złapała jakiegoś
wirusa i że lepiej poczuje się jutro rano.
O, tak. Ma też problem z... uczuleniem.
Meg skinęła głową.
Współczuję. Ja na przykład jestem uczulona
na rzodkiewki.
Dobrze, a teraz załóżmy te soczewki po-
Być gwiazdą 107
wiedziała Rosie niespokojnie. Lekarz dał mi
dwie różne pary, na wszelki wypadek.
Meg miała w życiu już wiele okazji, żeby
zacząć nosić soczewki, ale przywiązała się do
swoich okularów. Dawały jej poczucie bezpie-
czeństwa. Pierwszą parę dostała w wieku ośmiu
lat. Odkryła wtedy, że nie tylko sprawiają, że
świat staje się wyrazniejszy, ale też, że może się za
nimi w razie potrzeby ukryć. Były jednocześnie
symbolem i ochroną dziewczęta uznały, że jest
inteligentna, a chłopcy, że nie jest interesująca.
Przez te wszystkie lata przyzwyczaiła się do
znajomego ciężaru oprawek na nosie. Teraz, uka-
zując światu twarz, czuła się dziwnie... obnażona.
Była jednak przyjemnie zaskoczona tym, jak
wygodne były soczewki. Wszystko wydawało się
większe, kolory były żywsze. A własne odbicie
w lustrze zaszokowało ją miała niebieskie oczy!
Ale to było nic, dopóki nie zobaczyła samej
siebie z włosami blond. Rosie wysuszyła je ręcz-
nikiem, a Meg siedziała i wpatrywała się w nie-
znajomą w lustrze. Wyglądała o kilka lat młodziej
i... czy myślenie o tym nie było zbyt śmiałe?
Wyglądała naprawdę seksownie.
Nie mogła nadziwić się własnej przemianie,
tymczasem Rosie przykleiła jej paznokcie i spiło-
wała je trochę.
Mogę wejść? Za drzwiami rozległ się głos
Jaretta.
108 Stephanie Bond
Tak odpowiedziała mu Rosie.
Kiedy Jarett stanął za jej krzesłem, serce Meg
podskoczyło. Przyglądał się jej bardzo uważnie.
W jego oczach zapaliło się dziwne światło i przez
chwilę twarz przybrała nieobecny wyraz. Meg
poczuła pulsowanie krwi w uszach. Po długiej
chwili Jarett skinął powoli głową.
Do tej chwili sam w to nie wierzyłem, ale na
Boga, Meg, uda ci się.
Poczuła znowu falę paniki, otwierało się przed
nią nieznane.
Ale nie wiem, co mam mówić i robić, kiedy
już tam dotrzemy.
Wszystko opowiem ci pózniej zapewnił ją.
Nie bój się, nie odstąpię cię na krok.
Patrząc w lustro, napotkała spojrzenie jego
ciemnych oczu. Przebiegła między nimi ta sama
fala energii, którą tak silnie odczuła w sklepie, kiedy
ujrzała go po raz pierwszy. Poczuła własne ciało.
Skóra stawała się wrażliwa na każde dotknięcie.
Nigdy nie czuła się tak blisko krawędzi szaleń-
stwa... i nigdy nie czuła się tak bardzo kobietą.
Wyciągnął rękę, żeby dotknąć jej głowy. Zanim
jednak poczuł pod dłonią miękkość jej włosów,
ktoś zapukał do drzwi i czar prysł.
To pewnie nasze posiłki powiedział. Ro-
sie, sukienka i buty są w mojej szafie, reszta
ubrania też.
Tak, proszę pana.
Być gwiazdą 109
Jarett wyciągnął z kieszeni wspaniałe zdjęcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]