[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo miałeś szczęście! Nie studiujesz notowań? Nie śledzisz trendów?
Nie prowadzisz badań rynku?
Nie rozumiesz, że nie muszę? Zarabiam olbrzymie sumy swoim
sposobem.
Nie mogę w to uwierzyć! Zerwała się z kanapy i zaczęła niespokojnie
wędrować po pokoju. Derek, twardo walczyłam, żeby fundacja powierzyła ci
te pieniądze. Jeśli inwestycje nie wypalą, jestem skończona.
Nie sÄ…dzÄ™...
Jeśli tak się stanie, jak pomogę rodzicom? Potrzebuję tej pracy i muszę
być świetna, bo chcę, żeby ojciec przeszedł na emeryturę. Wierzyłam, że
przekazuję pieniądze fundacji w dobre ręce.
Miałaś rację. Jak dotąd sporo zarobiliście.
Dzięki durnemu horoskopowi! To zakrawa na ponury żart... Derek, sam
powiedziałeś, że to była gra!
I wciąż wygrywam. Gram więc dalej. Póki zapewniam dochody z akcji,
nie musisz się martwić, jak to się dzieje.
Wiesz, że muszę. Dlatego to przede mną ukrywałeś. Dlatego nie
chciałeś, żebym rano widziała, co robisz z horoskopem.
Ukrywałem to przed tobą, bo nie chciałem, żebyś się denerwowała.
Ukrywałeś to, bo chciałeś, żebym cię uważała za geniusza! krzyknęła
gniewnie.
Gdy ich spojrzenia spotkały się, Derek szybko spuścił wzrok. Nie potrafił
znieść rozczarowania i zawodu, widocznych na jej twarzy. Pewnie, że chciał, by
uważała go za geniusza. Który mężczyzna by z tego zrezygnował?
Jesteś oszustem wycedziła zimno.
Nigdy nikogo nie okłamałem.
Pozwoliłeś mi wierzyć w coś, co nie było prawdą oznajmiła łamiącym
się głosem. Nie w takim mężczyznie się zakochałam.
Nie wiedział, co mógłby jeszcze powiedzieć. Nie zamierzał błagać.
Przedstawił swoje argumenty, lecz nie przekonał Melissy. Uznała go za oszusta.
Może miała rację.
Bezsilnie patrzył, jak zabrała swoją torbę i wyszła z mieszkania. Po
drodze zatrzymała się, żeby włożyć płaszcz, ale nawet nie spojrzała na Dereka.
Pragnęła czarodzieja, a nie takiego zera jak on.
ROZDZIAA ÓSMY
Więc czemu tu jesteś? spytała matka. Melissa siedziała na tyłach
sklepu przy niewielkim biureczku. Uniosła głowę znad rachunków.
Wiesz, dlaczego. Trzeba wysłać roczne rozliczenie podatkowe.
Marnujesz piękną sobotę lamentowała pani Giordano. Powinnaś
wybrać się gdzieś z Derekiem.
Melissa spuściła wzrok. Jej rodzice dawno już zdecydowali, że Derek jest
wymarzonym mężczyzną dla ich córki. Melissa do niedawna też tak myślała.
Niestety, bardzo się pomyliła.
Minął tydzień, odkąd dowiedziała się, że Derek nie jest Magikiem,
giełdowym wirtuozem, geniuszem i inwestycyjną wyrocznią. Był szaleńcem
zapatrzonym w gwiazdy, przesądnym ekscentrykiem. Nie umiał nawet
poprawnie używać horoskopu. Nie, on liczył w nim słowa i wybierał
rzeczowniki. Tak bardzo chciała wierzyć, że jest natchnionym czarodziejem, a
okazał się nawiedzonym głupcem.
Westchnęła i wróciła do rzeczywistości. Matka wciąż narzekała.
Mamo, chyba chcesz, żebym wypełniła zeznania podatkowe?
przerwała jej szorstko.
Chcę, żebyś była szczęśliwa. A ty nie wyglądasz na taką.
Wyliczanie podatków nie nastraja mnie zbyt rozrywkowo.
Po raz pierwszy od wielu lat nie martwię się o ojca, tylko o ciebie. Stało
się coś złego. Wiedziałam to od chwili, gdy rano przekroczyłaś próg sklepu.
Matki wiedzą takie rzeczy. Pokłóciłaś się z Derekiem?
Nie. Po prostu się rozstaliśmy.
Dlaczego? Był taki miły, przystojny i szalał za tobą.
Melissa nie miała ochoty na omawianie tej sprawy. Podwinęła rękawy
swetra i zmarszczyła brwi.
Czeka mnie jeszcze przynajmniej godzina pracy przy rozliczeniach...
Dlaczego się rozstaliście?
Okazało się, że nie jest taki, jak sądziłam odparła wymijająco,
wiedziała jednak, że matka tak łatwo nie zrezygnuje.
A myślałaś, że jaki jest?
Dopóki nie odpowiem, nie zaznam chwili spokoju, pomyślała Melissa z
rozpaczą. Znacząco spojrzała na stertę papierów piętrzących się na biurku. Pani
Giordano ani myślała ustąpić. Stała, splatając ręce na piersiach, i czekała na
odpowiedz córki.
Zwodził mnie, żebym uznała go za geniusza. Wcale nim nie jest. I
jeszcze pilnował, bym nie wykryła jego sekretu.
Komu potrzebny jest geniusz? Matka wzruszyła ramionami. Kobieta
potrzebuje mężczyzny, który będzie ją kochał i szanował, takiego, który zrobi
wszystko, by ją uszczęśliwić. Derek dawał ci szczęście, tak jak twój ojciec daje
je mnie. Teraz się rozstaliście i wcale nie wyglądasz na szczęśliwą. Nie mów, że
podatki mają z tym coś wspólnego.
Dobrze odparła zrezygnowana. Nie jestem szczęśliwa. O! Przyszedł
klient! zawołała, wskazując gościa.
Niestety wujek Eddie siedział przy kasie i obecność pani Giordano nie
była konieczna. Melissa już się obawiała, że przesłuchanie nie będzie miało
końca, ale wreszcie matka pojęła aluzję, poklepała córkę po ramieniu i zostawiła
w spokoju.
Melissa wściekle zaatakowała formularze podatkowe. Z dziką zaciętością
uderzała w klawisze kalkulatora, dodawała, mnożyła, wyciągała procenty. W
pracy zajmowała się finansami, od lat prowadziła księgowość sklepu, więc
roczne rozliczenie nie sprawiało jej problemów. Było nawet dość nudne, bo
wiele rzeczy robiła zupełnie automatycznie. To pozostawiało jej wiele czasu na
myślenie.
Cóż, Derek nie był tym, za kogo go uważała. Ale tak naprawdę co o nim
myślała? Była olśniona jego reputacją, ale gdy spotkała go po raz pierwszy, sam
rozwiał ten mit. Spózniony, brudny i kulejący wydał się jej raczej mało
poważnym człowiekiem. Kiedy spotkali się po raz drugi, był słodki i czarujący,
ofiarował jej pyszną czekoladę i zaprosił na kolację. Za trzecim razem zabrał ją
na rolki, namówił do podjęcia ryzyka, dbał, by nie zrobiła sobie krzywdy i
sprawił, że beztrosko się śmiała.
Owszem, wierzyła, że jest giełdowym czarodziejem, ale nie dlatego go
pokochała. Ujął ją poczuciem humoru, czułością i uwagą, którą jej poświęcał.
Miał niesamowite oczy i hipnotyczny uśmiech. Był namiętnym kochankiem.
Był też przesądny. Nie kierował się logiką, dokonując korzystnych
inwestycji. Myśl, że obracał dużymi kwotami na tak ulotnej podstawie,
wystraszyła Melissę. Wyobraziła sobie, że zwalniają ją z fundacji, bo Derek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]