[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obietnicą?
Natalia Wudkiewicz nie odpowiedziała od razu. Nagle w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Nie użył przemocy - wyjaśniła. - Przeciwnie, był bardzo uprzejmy i bardzo
akuratny... A czy co obiecał? Nie, żadnych prezentów nie dawał, ten jeden mały naszyjnik
tylko. To wtedy było, jak powiedział, że się ze mną ożeni...
Michał Kalinowski zmarł.
- Mówił, że się z panną ożeni? Złożył taką obietnicę?
Natalia skinęła głową.
- Złożył obietnicę - potwierdziła. - Jak powiedziałam, że się ze mną chce tylko
zabawić, to powiedział, że nie. %7łe chce się ożenić.
Michał Kalinowski nie spuszczał surowego wzroku z twarzy dziewczyny.
- To poważna sprawa - przypomniał. - Panna to przecież wie. Dlatego muszę zapytać,
czy był ktoś przy tym, jak mój syn obiecał pannie małżeństwo?
- Tak - odpowiedziała Natalia uroczystym tonem.
Pan Michał zrozumiał, że sytuacja jest poważna. Obietnica małżeństwa, zwłaszcza
złożona przy świadkach, oznaczała konieczność konsekwentnego postępowania.
- Rozumiem. Czy panna zechce powiedzieć, kto był świadkiem waszej rozmowy?
- Oczywiście - uśmiechnęła się Natalia. - Nie mam nic do ukrycia.
- Więc?
Młynarzówna skinęła głową i uśmiechnęła się szeroko.
- Pan Bóg - odpowiedziała.
***
Pan Michał siedział długą chwilę na ławce, palił fajkę i rozmyślał. Potem wystukał
resztkę popiołu o podeszwę buta, schował fajkę do kieszeni i wstał.
- Trudno - powiedział półgłosem. - Może to rzeczywiście już czas na niego. Sądziłem,
że ma chłopak jeszcze czas, ale pewnie się myliłem...
Wyszedł z sadu, zapytał kogoś ze służby, gdzie jest syn i poszedł do stajni. Ignaś
Kalinowski czyścił właśnie swojego konia pod wierzch. Była to siwa, spokojna klacz
imieniem Strzałka. Ignaś lubił powozić, czasami popisywał się umiejętnościami prowadzenia
dwu i nawet czterokonnego zaprzęgu. Wierzchem jezdził jednak mało, a już nigdy na
Strzałce. Puszczał ją luzem na paszę i zachwycał sylwetką zwierzęcia. Marzył o tym, by w
Kalinówce założyć hodowlę koni i dla klaczy wyznaczył w tych planach ważne miejsce.
- Nieprawda - oświadczył Ignaś na pytanie ojca, a zgrzebło w jego ręku nie
znieruchomiało ani na chwilę na końskim grzbiecie. - Nigdy nie zamierzałem żenić się z
Natalią. Nie zamierzałem, więc i nie miałem powodu obiecywać.
- Ale chodziłeś do niej? - spytał Kalinowski.
Ignaś potwierdził bez wahania.
- Zapraszała. Co miałem nie chodzić?
Pan Michał zastanawiał się przez chwilę. Spokój syna odebrał pozytywnie, ale
zmartwiło go jego podejście do sprawy. Bo to mógł być problem.
- Nie pomyślałeś, że ona może coś sobie wyobrażać? - zapytał wreszcie. - %7łe twoje
wizyty może odbierać jako nadzieję na coś więcej?
Ignaś pokręcił głową.
- Mówiła, że nie będzie dziecka - odpowiedział wprost. - Wiele razy powtarzała.
- Przecież wiedziałeś, że może się mylić.
Ignaś odłożył zgrzebło, łagodnie poklepał
Strzałkę po szyi.
- Nie wiedziałem, proszę ojca - odpowiedział z pewnością w głosie. - Wierzyłem
Natalii. Skoro mówiła, że nic z tego nie będzie, myślałem, że nie będzie. Teraz, jak ona mówi
inaczej, sam nie wiem, co myśleć. Ale na pewno nie myślę o tym, żeby lecieć do młynarza i
prosić o jej rękę. Niechaj mi ojciec wybaczy, ale tego nie zrobię.
- Rozumiem - zapewnił pan Michał. - Wszystkiego nie wiem, ale rozumiem.
Wzdychał ciężko, zastanawiał się nad tym, co i jak powinien postanowić. A także nad
tym, czy i co powinien powiedzieć matce. Pani Katarzyna była w takich sprawach bardzo
zasadnicza.
- Co powiemy babce? - zapytał syna.
Ignaś Kalinowski wzruszył ramionami.
- Nie wiem - przyznał się. - Ale przed babunią nie powiem niczego innego, niż
powiedziałem ojcu. Przepraszam, że ojciec będzie pewnie musiał nasłuchać się za mnie...
Pan Michał pokiwał głową.
- To racja. Ale wiesz, co? Chodzmy do niej od razu. Chciałbym to mieć już za sobą.
Ignaś zgodził się bez oporów.
- Chodzmy.
Pani Katarzyna wysłuchała nowiny ze zmarszczonymi brwiami. Następnie poprosiła,
by pan Michał opuścił pokój, aby mogła pomówić z wnukiem bez skrępowania. Kalinowski
przyjął to z ochotą, ponieważ było jasne, że obaj z synem będą musieli zastosować się do
zdania starszej pani. A skoro tak, niechaj ona postanowi.
Tymczasem pani Katarzyna wysłuchała argumentów Ignasia i nieoczekiwanie wzięła
całkowicie jego stronę.
- Oszukała mnie, babuniu - oznajmił starszej pani Ignaś. - Wprowadziła w błąd.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]