[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak. Chcą się rozmówić ze swym wodzem.
Le\y tu obok. Nie poruszył się jeszcze. Mam nadzieję, \e nie złamał sobie karku.
Zbadam go.
Nachylił się nad omdlałym, a po chwili oznajmił:
Zranił sobie głowę o kamień, nic ponad to. Ocknie się niebawem; musimy czekać.
Ja zaś tymczasem wrócę do wąwozu, do swych Nijorów. Muszę wysłać gońca do
Emery ego.
Aby go zawiadomić o zwycięstwie?
Tak. Powinien przybyć tu wraz ze wszystkimi wojownikami i jeńcami.
Słusznie, gdy\ mógłby się pózniej spotkać z wracającymi Mogollonami.
Podniosłem się. Winnetou powiedział: Emery mógłby się pózniej spotkać z wracającymi
Mogollonami. Miałem o jeden dowód więcej, jak zgodne były nasze myśli. Ze słów tych
bowiem wynikało, \e nie chciał Mogollonów oddać jako jeńców w ręce Nijorów.
Pierwsze kroki sprawiły mi ból. Zniosłem go i zmusiłem się do kroczenia z podniesioną
głową poprzez Aysinę Kanionu ku wylotowi wąwozu. Skoro się zbli\yłem do lasu, Nijorowie
poczęli mnie ku sobie przywoływać. Z lewej strony w pobli\u brzegu kanionu Mogollonowie
przykucnęli w trzech długich rzędach. Ka\dy z wrogów trzymał w ręku cugle stojącego za nim
wierzchowca. Utkwili we mnie badawcze spojrzenie. Z półotwartych warg wyrwała się \ywa
wymiana słów. Widać było, \e upadek z konia nie nadszarpnął w ich oczach mego honoru.
Wysławszy jednego ze swoich Nijorów po Emery ego, wróciłem do Winnetou. Obaj
Mogollonowie siedzieli teraz w tym samym miejscu, na którym poprzednio stali. Apacz
usadowił się przy ich wodzu, ja po drugiej stronie, a Szparka Strzała przykucnął naprzeciw nas.
Po pewnym czasie przez ciało Silnego Wichru przeszły pierwsze oznaki wracającego \ycia.
Usiłował poruszyć to ręką, to nogą, ale na pró\no; był bowiem spętany. Wreszcie otworzył
oczy. Pierwsze jego spojrzenie padło na mnie. Oglądał mnie przez chwilę, po czym zapytał:
Biała twarz! Kim jesteś?
Nazywają mnie Old Shatterhandem odparłem.
Old Shatterhand! powtórzył z widocznym przestrachem i znów przymknął oczy.
Zdawał się zastanawiać i z trudem zbierać rozpierzchłe myśli o tym przynajmniej świadczyła
gra jego twarzy. Wreszcie odemknął powieki i rzekł: Jestem spętany. Kto kazał mnie
związać?
Ja.
Ponownie opadły mu powieki. Skoro następnie je podniósł, oczy miały \ywszy blask.
Odzyskał pamięć i przytomność umysłu. Skwitował mnie spojrzeniem i rzekł:
Przypominam sobie Przybyłeś powozem, skoczyłeś na ziemię, a potem na mego rumaka.
Co się dalej stało, nie wiem, albowiem pochwyciłeś mnie za gardło, aby zadusić.
Jesteś w błędzie. Nie chciałem cię udusić, ani zabijać, tylko chwilowo unieszkodliwić.
To mi się powiodło.
Tak, to ci się powiodło! Biały skacze na mego rumaka, pędzi ze mną ogłusza mnie i
bierze w niewolę. Tomahawkiem rozpłatałbym głowę śmiałkowi, któryby się wa\ył
powiedzieć, \e coś podobnego mo\e się zdarzyć. To hańba dla mnie!
Nie, to nie hańba zostać pokonanym przez Winnetou lub Shatterhanda.
Wszak\e odbierzesz mi leki!
Nie. Mo\esz je zachować.
Ale mój skalp!
Nawet skalpu nie zedrę. Czy słyszałeś kiedyś, aby któryś z obu wojowników, których
wymieniłem, skalpował wroga?
Nie.
A zatem zachowasz zarówno skalp, jak i leki. Czy wcią\ jeszcze sądzisz, \e nie mo\esz
się pokazać na oczy swoim?
Nie. Wiem teraz, \e nie okryłem się hańbą. Old Shatterhand zwycię\a wodzów, których
nikt przedtem nie pokonał, lecz klęska przez niego zadana nie pozbawia sławy. Powiedz mi
jednak, jak to się stało? Czyś nie był w pueblo Yuma?
Byłem tam wraz z Winnetou.
Dokąd pózniej pojechaliście?
Do Góry Wę\owej, a stamtąd do Aysiny Kanionu. Oczywiście nie dodałem nic ponad to.
Spoglądał na mnie zamyślonym, chytrym spojrzeniem, i zapytał.
Czy nie napadł ni ciebie w drodze pewien biały?
Tak.
Skąd miałeś powóz?
Ten powóz nale\y teraz do mnie odpowiedziałem wymijająco.
Uff! Nikt jeszcze nie słyszał, aby Old Shatterhand i Winnetou jechali wozem! Gdzie\ jest
Winnetou?
Tu\ przy tobie.
Le\ał bokiem do mnie zwrócony, tak, \e nie mógł zobaczyć Apacza. Teraz odwrócił się, doń
i rzekł:
Znakomity wódz Apaczów oszczędzał moich ludzi zabronił w nich strzelać. Ilu macie
tutaj wojowników Nijorów?
Ubiegłem Winnetou:
Tylu, \e się nie zdołacie im wymknąć.
Czemu okrą\yli Aysinę Kanionu?
Aby was schwytać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]