[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzydzieści cztery lata. Proponowano mi posadę sprawozdawcy telewizyjnego,
myślę też o napisaniu książki.
- Uśmiechnął się do Sarah. - Jak pani sądzi, czy będę teraz stanowił lepszą
partię niż dotychczas? - zapytał.
- Może dla niektórych kobiet - przytaknęła.
- Dla pani jednak nie?
- Dla mnie nie - odrzekła. - Nie potrzebuję w tej chwili żadnego innego
mężczyzny poza Samem.
Adam uniósł głowę i przyjrzał jej się uważnie. Podała mu kolejny odcinek
opaski. Tym razem wziął go od niej delikatnie, muskając palcami jej dłoń.
Czyżby przepraszał za poprzednie zachowanie? A może mi się tylko wydaje?
Nie miało to jednak większego znaczenia, bo zaraz potem nastąpiła
dziwna wymiana zdań.
- Posłuchaj, stary - zaczął Adam, kiedy samoprzylepne opaski znalazły się
już na swoim miejscu. - Dawniej, żeby unieruchomić ramię, przytwierdzało się
je przylepcami do klatki piersiowej, co dla takich owłosionych osobników jak ty
stanowiło straszliwe męczarnie, zwłaszcza gdy przylepce trzeba było potem
usunąć. Zrywało się je bowiem z włosami, a czasem nawet ze skórą. - Urwał na
chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. - Może więc...
- Przecież ja tylko żartowałem! Nie rozumiem zresztą, dlaczego tak się
denerwujesz. Sarah nie jest przecież w twoim typie. Zawsze tracił głowę dla
- 57 -
S
R
czarnowłosych piękności - wyjaśnił Richard, zwracając się teraz do Sarah. - Już
w szkole podrywał tylko brunetki, co mnie zresztą cieszyło, bo ja z kolei wolę
blondynki.
- No więc następnym przylepcem zakleję ci usta, żebyś nie mógł mówić.
Richard podniósł zdrową rękę do góry.
- Poddaję się! %7ładnych przylepców!
Sarah słuchała tego przyjacielskiego przekomarzania jak urzeczona.
Dwaj mężczyzni żartami i kpinami, czasem nawet rubasznymi, skrywali
uczucia przyjazni i przywiązania, jakie do siebie żywili. Ona na próżno marzyła
całe życie o przyjaciółce od serca. Wychowywała się na wsi, uczyła się na
kursach korespondencyjnych i nie miała nigdy okazji spotykać się bliżej z
ludzmi. Podczas wakacji, a także w czasie rozgrywek sportowych, zdarzało jej
się nawiązać różne znajomości, ale gdy lato mijało, wszystko się zwykle
kończyło.
Raz tylko...
Nie, nie będę teraz rozmyślać o Colinie, nakazała sobie surowo.
Zaprzyjazniła się potem z kilkoma dziewczynami w szkole
pielęgniarskiej, ale wkrótce po ukończeniu nauki rozdzieliło je życie. Sam za to
będzie miał przyjaciół, obiecała sobie. Już moja w tym głowa! Tego jednego
chociaż przypilnuję.
Lepiej mi chyba wychodzą filozoficzne rozmyślania o świecie niż samo
życie, westchnęła cicho. Co się teraz ze mną dzieje? Dlaczego bez
najmniejszego trudu potrafię patrzeć obojętnym wzrokiem na Richarda,
wspaniale zbudowanego, wysportowanego mężczyznę? A wystarczy mi sama
obecność Adama czy przelotne muśnięcie jego palców, żeby stawało mi serce, a
ciało przenikał dreszcz!
W dodatku Richard powiedział wyraznie, że nie jestem w typie Adama...
- 58 -
S
R
Może to dlatego, że lepiej go znam? Ależ skąd! Nic przecież nie wiem o
tym człowieku... No, może tylko tyle, że jest energiczny i potrafi postawić na
swoim.
Gdy wróciła, Sam spał smacznie w swoim łóżeczku.
- Tarł oczka i ziewał - tłumaczyła Jane - więc go przewinęłam i
położyłam. - Uśmiechnęła się potem do Sarah i popatrzyła na nią badawczo. -
Adam chyba cię trochę wyzyskuje - zaczęła, najwyrazniej łaknąc wiadomości.
- Nie mam pojęcia, czego on zwykle wymaga od pielęgniarki - odrzekła
wymijająco Sarah. - Dziękuję ci bardzo za zajęcie się Samem, tylko że na dalszą
metę to zbyt męczące. Masz w końcu własną robotę. Czuję, że chyba nie będę
mogła pracować w zastępstwie Maggie w pełnym wymiarze godzin.
- Jane wcale nie musi opiekować się Samem.
Adam wszedł tak cicho, że żadna z nich go nie zauważyła. Obydwie
drgnęły, słysząc jego głos.
- On tak zawsze robi - roześmiała się Jane. - Porusza się bezszelestnie i
pojawia jak duch z dziesięć razy w ciągu dnia, przyprawiając mnie i Maggie o
palpitacje serca.
Porusza się bezszelestnie? Taki wielki chłop? Sarah przyjrzała się
uważnie Adamowi i musiała przyznać, że Jane ma rację. Adam rzeczywiście
poruszał się cicho.
- Rozmawiałem przed chwilą z Jacintą, to ta wysoka dziewczyna z grupy -
wyjaśnił Adam. - Pisze w tym roku pracę magisterską, nie musi więc chodzić na
wykłady, a przez całe studia zarabiała pilnowaniem dzieci. Zatrudniało ją wielu
moich przyjaciół i z pewnością wystawią jej dobrą opinię. Jacinta chętnie się
zajmie Samem.
- Ja... to znaczy ona...
Sarah nie wiedziała, jak zacząć. Chciała tylko poprosić Adama
stanowczo, by przestał urządzać jej życie, by jej nie poganiał... Cóż jednak,
miała robić? Obok stała Jane i Sarah po prostu zabrakło słów. Obrzuciła więc
- 59 -
S
R
tylko Adama piorunującym wzrokiem, tak by sobie zapamiętał, że nie ujdzie mu
to wszystko na sucho, i odłożyła rozmowę na pózniej.
Uśmiechnął się, jakby jej spojrzenie nie zrobiło na nim najmniejszego
wrażenia.
- A więc opiekę nad Samem mamy już załatwioną. Dajmy teraz Jane
chwilę popracować, a sami chodzmy porozmawiać o twoich obowiązkach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]