[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rada Taylora nie przemawiały takie rzeczy. Być może jedynym odkryciem, budzącym w nim
zainteresowanie na nowo i to natychmiast, byłyby jakieś bardzo wyrazne dzieła sztuki z
rodzaju, na przykład, słynnych fresków Thery i Pompei.
Thelma Price, archeolog, zajmowała odmienne stanowisko. Wolała prowadzić
wykopaliska wśród ruin nie odwiedzanych przez miejscową ludność, która tylko przeszkadza
w beznamiętnych badaniach archeologicznych. Realne było pod tym względem dno Morza
Zródziemnego przynajmniej dopóki nie zaczęli tam przybywać projektanci krajobrazu. Rama
byłaby wprost doskonała, gdyby nie jeden irytujący fakt: oddalenie o sto milionów kilomet-
rów, które nie pozwoli jej nigdy zbadać owych terenów osobiście.
- Jak wszystkim panom wiadomo - rzekła - komandor Norton jednorazowo przebył
prawie trzydzieści kilometrów bez żadnych przeszkód. Zbadał ten ciekawy okop, naniesiony
obecnie na nasze mapy pod nazwą Prosta Dolina. Czemu służy Prosta Dolina, nadal nie
wiemy, ale z pewnością ma ona jakieś znaczenie, ponieważ biegnie przez całą długość Ramy,
tyle że przerywa ją Morze Cylindryczne; ponadto są dwa identyczne okopy oddalone od
siebie o sto dwadzieścia stopni na obwodzie Ramy.
Następnie ekspedycja komandora Nortona skierowała się w lewo... czy też na
wschód, jeżeli uwzględnimy tam biegun północny, i dotarła do Paryża. Jak widzieliśmy już
na fotografii zrobionej kamerą teleskopową z Piasty, jest to skupisko kilkuset budowli
stojących przy szerokich ulicach.
Ale te oto fotografie zrobiła grupa komandora Nortona tam na miejscu. Jeżeli Paryż
jest miastem, to bardzo dziwnym. Proszę zobaczyć, żadna z tych budowli nie ma okien ani
nawet drzwi! Prostopadłościenne bloki o ślepych ścianach i jednakowej wysokości
trzydziestu pięciu metrów. Zdawałoby się, że zostały wyparte z gruntu, na którym stoją. Nie
widać żadnych spojeń ani wpustów... Tu mam zbliżenie podstawy ściany, proszę zwrócić
uwagę, jak gładko przechodzi w grunt.
Ja osobiście przypuszczam, że Paryż nie jest osiedlem. To chyba jakieś magazyny czy
składnice dostaw. Potwierdza moje przypuszczenie ta fotografia...
Takie wąskie szczeliny czy rowki o szerokości mniej więcej pięciu centymetrów
biegną wzdłuż wszystkich ulic; ich odnogi prowadzą do każdego budynku, prosto w ściany.
Ogromnie to przypomina szyny tramwajowe w pierwszej połowie dwudziestego wieku:
najwidoczniej te rowki należą do jakiegoś systemu transportu.
My nigdy nie uznaliśmy za celowe skierowanie środków komunikacji publicznej
poszczególnie do każdego domu. Po prostu byłby to absurd z punktu widzenia ekonomii.
Ludzie zawsze mogą przejść kilkaset metrów. Ale gdyby te budowle służyły jako magazyny
ciężkich materiałów, to miałoby sens.
- Wolno mi o coś zapytać? - odezwał się ambasador Ziemi.
- Oczywiście, sir Robercie.
- Czy komandor Norton dostał się do któregoś z tych budynków?
- Nie. Z tonu jego sprawozdania można poznać, że czuł się dosyć bezradny. W
pewnej chwili uznał, że wejścia tam mogą być tylko od spodu, potem odkrył rowki systemu
transportowego i zmienił zdanie.
- Nie próbował się włamać?
- To byłoby niemożliwe bez użycia materiałów wybuchowych bądz ciężkich narzędzi.
A on nie chce niszczyć, dopóki wszystkie inne sposoby nie zawiodą.
- Już wiem! - wykrzyknął nagle Dennis Solomons.
- Słucham.
- Metoda, którą wprowadzono kilkaset lat temu wyjaśnił historyk nauk ścisłych -
zwana dowcipnie przesypaniem naftaliną. %7łeby coś zachować, umieszcza się to w pokrowcu
z plastyku i wpompowuje się do tego pokrowca jakiś obojętny gaz. Pierwotnie chroniono tak
sprzęt wojskowy w okresach międzywojennych; niekiedy nawet całe okręty. Teraz jest to
metoda. powszechnie stosowana w muzeach, gdzie brak miejsca na magazynowanie: nikt nie
wie, co kryją niektóre kilkusetletnie kokony w podziemiach Instytutu imienia Smithsona w
Waszyngtonie.
Carlisle Perera nie odznaczał się cnotą cierpliwości; pragnął czym prędzej ogłosić
swoją sensację i już nie mógł panować nad sobą ani chwili dłużej.
- Proszę, panie ambasadorze! To jest bardzo interesujące, ale wydaje mi się, że
informacje, które ja posiadam, należy państwu przekazać natychmiast.
- Jeżeli nie ma kontrargumentów, dobrze, niech pan mówi, doktorze Perera.
Agrobiolog, w przeciwieństwie do Conrada Taylora, wcale nie był odkryciami w
Ramie rozczarowany. Nie spodziewał się stwierdzenia tam życia, ale liczył na to, że
wcześniej czy pózniej zostaną znalezione jakieś szczątki stworzeń, które zbudowały ten
fantastyczny świat. Badania Ramy ledwie się zaczęły, chociaż czasu było bardzo mało,
zważywszy konieczność rychłej ucieczki Zmiałka z orbity ocierającej się o Słońce.
Ale teraz, jeżeli on nie myli się w swoich obliczeniach, kontakt ludzkości z Ramą
może trwać jeszcze krócej, niż się obawiał. Jeden szczegół bowiem przeoczono - coś tak
oczywistego, że nikt tego dotąd nie zauważył.
- Jak wynika z otrzymanych ostatnio wiadomości zaczął Perera - jedna grupa jest w
drodze nad Morze Cylindryczne, a druga na rozkaz komandora Nortona zakłada bazę
zaopatrzeniową u stóp schodów Alfa. Kiedy baza będzie gotowa, Norton chce, żeby co
najmniej dwie misje prowadziły badania bez ustanku. Ma nadzieję, że w ten sposób
maksymalnie wykorzysta ograniczoną liczbę ludzi, którymi dysponuje.
Dobry plan, ale chyba nie zdąży się go przeprowadzić. Ja bym doradzał, żeby Norton
niezwłocznie zarządził alarm i przygotował się do odwrotu na pokład statku w ciągu
dwunastu godzin. Pozwolą państwo, że wyjaśnię. .
Rzecz dziwna, mało kto zastanawia się nad dosyć wyrazną anomalią w Ramie. Otóż
Rama jest obecnie głęboko w środku orbity Wenus, ale jej wnętrze pozostaje zamarznięte. A
temperatura jakiegokolwiek przedmiotu znajdującego się w bezpośrednim blasku Słońca w
tym miejscu wynosi około pięciuset stopni!
Oczywiście to dlatego, że Rama jeszcze się nie rozgrzała. Kiedy leciała w przestrzeni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]