[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znałem go w El Paso, kiedy był strzelcem teksańskim. Przeciwstawił się tam tłumowi, który
chciał zlinczować człowieka, i uratował mu życie. Nikt nie odważył się zadzierać z kapitanem
Dunnem!
- Kapitanem? - włączyła się Noelle.
- Tak, proszę pani. Mówią, że zanim wstąpił do strzelców teksańskich, był złym
człowiekiem. Ale pomógł odnalezć mordercę i uratował jednego ze strzelców, który go gonił.
Wszystko mu przebaczyli i natychmiast go do siebie przyjęli. Był potem dość długo w
okolicach El Paso. Nikt nie zadzierał z kapitanem Dunnem - powtórzył. Zauważył zdziwione
spojrzenie Noelle. - Przepraszam panią. To nie są opowieści dla damy. - Uśmiechnął się
przepraszająco.
Gdyby nie miała biletu, wróciłaby do biura Jareda i nagadała mu, że tyle utrzymuje
przed nią w tajemnicy. Bardzo dobrze, że wyjeżdża. Naprawdę wyszła za obcego człowieka.
Jared skończył pracę nad dokumentami i miał właśnie wyjść z biura, gdy sekretarz
wsadził głowę do pokoju.
- Telefon, proszę pana.
Jared czekał na telefon od urzędnika z sądu.
- Dunn - powiedział do słuchawki.
- Jared? Rozpoznał głos babki.
- Tak, to ja. O co chodzi, babciu?
- Noelle wyjechała, synku.
- Wyjechała?
- Do Galveston - powiedziała ze smutkiem. - Starałam się jej przetłumaczyć, ale nie
chciała słuchać. Powiedziała, że wyjeżdża. Nawet nie zabrała niczego ze swoich nowych
rzeczy. Wiszą w szafie.
- Czy Andrew pojechał z nią?
- Andrew?
- Tak - mruknął. Połączenie było straszne, z trudem słyszał babkę. - Czy razem
wyjeżdżają?
- Jared, Andrew poszedł do domu państwa Beale. Miał zamiar prosić o rękę Jennifer.
Noelle i ja tak się cieszymy. Myślałyśmy, że ty też się ucieszysz.
- Co?
Pani Dunn musiała odsunąć słuchawkę. Wydawało się, że Jared stoi tuż przy niej.
- Andrew ma nadzieję ożenić się z panną Beale - powtórzyła. - Nie wiedziałeś o tym?
- Nie wiedziałem. Skąd mogłem... Mówisz, że Noelle pojechała do Galveston? Kiedy?
- Wyszła godzinę temu - odpowiedziała babka ze smutkiem.
Z trudem się opanował.
- Dlaczego wcześniej nie zadzwoniłaś, babciu?
- Nie było sensu, kochanie. Ona nie zechciałaby z tobą rozmawiać. Była
zdecydowana. Powiedziała, że tak będzie najlepiej. I może miała rację, Jared. Byłeś dla niej
ostatnio bardzo niemiły. Podobno jej powiedziałeś, że nie ma dla was przyszłości i że chcesz
się rozwieść. Mówiła, że chętnie się jej pozbędziesz, bo nic do niej nie czujesz.
Rzeczywiście, był nieprzyjemny, ale nie miał zamiaru się rozwodzić. Myślał, że to ona
tego chce, żeby wyjść za Andrew. Ale skoro Andrew żeni się z Jennifer Beale... a Noelle
wyjeżdża, bo myśli, że Jared nic do niej nie czuje...
- O której miała pociąg? - spytał szybko.
- Nie wiem, nie widziałam rozkładu.
- Niedługo wracam - powiedział i odłożył słuchawkę. Zaśmiał się głośno. Chciał jej
dać wolność, bo ją kocha, i chciał, żeby była szczęśliwa z Andrew. Czy ona tego, na miłość
boską, nie wiedziała?
Do stacji kolejowej było niedaleko. Wszedł do poczekalni, gdzie było już sporo ludzi,
ale natychmiast zauważył Noelle. Była jedyną samotną kobietą.
Stanął przed nią. Starszy pan, siedzący obok, zaczął coś mówić. Noelle zobaczyła
męża i westchnęła głęboko.
- To ty. Przyszedłeś mi pomachać? Spojrzał na nią z góry.
- Nie. Przyszedłem zabrać cię do domu, gdzie jest twoje miejsce.
- Do domu? To twój dom i na pewno nie tam jest moje miejsce.
Uniósł brwi.
- To nie miejsce na omawianie spraw osobistych - zauważył, wskazując na
otaczających ich zainteresowanych podróżnych.
- Wciąż to mówisz. Ale dlaczego nie? - dopytywała się. - Wszyscy w mieście wiedzą o
tobie więcej niż ja.
Miał odwagę to przyznać.
- Nie byłem z tobą zbyt szczery.
- Nie byłeś. Myślałam, że jesteś uczonym prawnikiem z Nowego Jorku. Nie miałam
pojęcia, że tak dobrze posługujesz się bronią, ani że byłeś kapitanem strzelców teksańskich...
aż do dzisiaj. Wszystkiego, co o tobie wiem, dowiedziałam się przypadkowo od innych ludzi.
- Nie wiedziałem, jak ci to wszystko powiedzieć - przyznał cicho.
- No tak. %7łona powinna coś wiedzieć o własnym mężu, a nie dowiadywać się od
obcych. - Wściekała się.
Starszy pan obok niej i kilka innych osób bez żenady gapiło się wprost na nich.
- Jeśli pójdziesz ze mną do domu, możemy o tym porozmawiać.
- Nie mam z tobą o czym rozmawiać. Wracam do Galveston. Możesz się ze mną
rozwieść, kiedy chcesz.
- Nie mam zamiaru rozwodzić się z tobą.
- Nie? Przecież powiedziałeś to wczoraj wieczorem!
- Myślałem, że ty chcesz rozwodu.
- Chcę! - odpowiedziała ze złością. - Niczego bardziej nie pragnę! Miałeś przede mną
tajemnice, ignorowałeś mnie, unikałeś mnie i obrażałaś. Dlaczego miałabym z tobą zostać?
- Nie mam pojęcia. - Uśmiechnął się nieśmiało. Złapała torebkę.
- Dlaczego chcesz, żebym została? Uniósł brwi ze zdziwieniem.
- Czy powiedziałem, że chcę?
Unikała jego wzroku. Rzeczywiście nie powiedział. Chciała, żeby pociąg już
przyjechał i żeby to się już skończyło. Robił jej wstyd przed obcymi.
- Zaczekaj chociaż do jutra - powiedział. - Babcia będzie miała jutro siedemdziesiąte
piąte urodziny. Byłaby niepocieszona, gdyby ciebie nie było.
- Urodziny? Nic nie mówiła.
Jaredowi też nie, bo nie było żadnych urodzin. Jeśli tylko uda mu się teraz ściągnąć ją
do domu pod jakimkolwiek pretekstem, może jej wyperswaduje ten wyjazd.
Popatrzyła na niego. Nie chciała wracać. Z drugiej strony, pani Dunn była dla niej
bardzo dobra i byłoby głupio nie złożyć jej nawet życzeń. Nie chciała się przyznać, jak bardzo
było jej miło, że Jared chciał, żeby wróciła z nim do domu, choćby tylko na urodziny babki.
- Myślę, że jeden dzień nie zrobi mi różnicy - zaczęła.
- Dobrze.
Złapał jej torbę, kiwnął uprzejmie gapiom, wziął Noelle pod rękę i wyprowadził ją ze
stacji. Szli w milczeniu. Nie puszczał jej łokcia bojąc się, że może uciec.
- Człowiek, który siedział obok mnie, powiedział, że byłeś kapitanem strzelców.
Skinął potakująco. Czekała, ale nic nie powiedział. Stanęła w miejscu, zmuszając go
do tego samego.
- I?... - podpowiedziała. Opuściła ramiona. - Pozwól mi odejść, Jared. Mam już bilet.
To jest bez sensu. Całkiem beznadziejne.
Sięgnęła po swoją walizkę, ale nie puścił jej.
- Nie.
- Po co mam zostawać? Będzie tak samo jak przedtem. Wypomniałeś mi wczoraj, że
ożeniłeś się ze mną, żeby uniknąć skandalu. Chcę ci oszczędzić małżeństwa bez miłości, więc
dlaczego nie pozwalasz mi odejść?
Nie mógł wydusić z siebie słowa.
- Uważasz, że zepsuje ci to opinię? - dopytywała się. - Czy to, że odejdę, zaszkodzi
twojej praktyce? O to chodzi?
Nie odezwał się ani nie poruszył.
- Jared!
Jared wolniutko uniósł rękę i dotknął jej rozpalonego policzka.
- Byłem przestępcą, nim zostałem stróżem prawa - powiedział ochrypłym głosem. -
Byłem poszukiwany, przestawałem z okrutnymi ludzmi. Tylko zrządzenie losu sprawiło, że
trafiłem do strzelców, ale i tam musiałem zabijać. To, co widzisz teraz, jest tylko fasadą...
przyzwoitości. Pod nią jestem wciąż tym, kim byłem, Noelle. Wcale się tak bardzo nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]