[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zapragnąłem przesunąć ten akcent z Lawrence'a Walkera na piechotę
morską. Służyłem cztery lata, a potem zamiast wrócić tutaj, pojechałem do
Europy. Miałem zamiar spędzić tam trzy miesiące, chciałem odwiedzić
większość europejskich stolic, ale coś mi się przydarzyło pierwszego dnia
w Paryżu.
Weronika nachyliła się i spojrzała na niego wyczekująco.
- Co?
Jej głos brzmiał jak aksamitny szept. Rozpromienił się i uśmiechnął
szeroko.
- Zakochałem się.
Wzdrygnęła się, jakby wymierzył jej policzek. Oddech jej
przyspieszył, policzki się zarumieniły. Miał kobietę, może nawet żonę.
- Ożeniłeś się z nią? - zapytała, gdy udało jej się odzyskać nad sobą
panowanie.
58
RS
- Każdy Paryżanin jest poślubiony Miastu Zwiateł. Czuła się niemal
zawstydzona faktem, że to zdanie sprawiło jej aż taką ulgę. Mówił o
Paryżu, a nie o kobiecie.
- Gdy doszedłem w końcu do siebie, zrozumiałem, że muszę znalezć
pracę, bo oszczędności już mi się kończą. Zacząłem pracować w
restauracyjnej kuchni. Zmywałem naczynia, sprzątałem ze stołów. Potem
awansowałem na kelnera. Zaprzyjazniłem się z jednym z kucharzy. On
mnie namówił, żebym spróbował sił w gotowaniu. Został moim
nauczycielem. W dzień chodziłem do szkoły gastronomicznej, wieczorami
pracowałem w restauracji. A ty, Weroniko? - zapytał. - Jakie było twoje
pierwsze spotkanie z Paryżem?
- Dopiero po tygodniu otrząsnęłam się z początkowego szoku. Nie
mogłam uwierzyć, że wszystko jest takie stare, a jednocześnie tak
niebywale piękne. Zdjęcia w podręcznikach historii sztuki nie
przygotowały mnie na wspaniałość katedry Notre Dame czy ogrodu
Tuileries. Miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie, a jednocześnie
korzystam z wszelkich wygód nowoczesności.
Ken napił się białego wina.
- Co cię skłoniło, żeby studiować sztukę? Jej twarz zmartwiała.
- Odkąd sięgam pamięcią, chciałam zostać artystką. Kiedy byłam
mała, wszędzie chodziłam ze szkicownikiem i ołówkiem. Rysowałam
wszystko. Rodzice byli dumni z mojego talentu plastycznego, ale trochę
się zdenerwowali, gdy im powiedziałam, że zamierzam zostać artystką.
Wierzyli w bardziej szanowane profesje, takie jak prawnik, lekarz,
nauczyciel. Koniec końców pogodzili się jednak z moją decyzją. Byłam na
tyle dobra, że przyjęto mnie do szkoły plastycznej w Nowym Jorku. Na
59
RS
pierwszym roku za rysunek studyjny dostałam szóstkę, a za rysunek
pejzażowy i martwą naturę piątki. Zdawałam sobie sprawę, że nigdy nie
wyrośnie ze mnie Picasso, Henry Tanner czy Romare Bearden, ale byłam
pewna swoich sił. Wszystko uległo zmianie, gdy... -Słowa zamarły jej na
wargach, nie była w stanie dokończyć zdania. Wszystko się zmieniło w
połowie drugiego roku.
Ken zauważył lęk w jej oczach.
- Co się stało?
Zamknęła oczy i pokręciła głową.
- Nie mogę.
Otarł usta lnianą serwetką, odsunął krzesło, wstał i okrążył stół.
Wstrzymała oddech. Zupełnie bez ostrzeżenia znalazła się w ramionach
Kena. Wziął ją na ręce.
- Już dobrze - szeptał jej raz za razem prosto do ucha. Zaniósł ją na
oszkloną werandę. - Nie zrobię ci krzywdy.
Panika sprawiła, że Weronika nie mogła się ruszyć ani odezwać.
Chciała wierzyć Kenowi, lecz strach tłumiony przez dwadzieścia lat nie
pozwalał jej obdarzyć go całkowitym zaufaniem.
Ken usiadł na rattanowej sofie, na którą rzucono zielono-
pomarańczowe poduszki. Nie wypuszczał jej z objęć. W pomieszczeniu
panował półmrok. Dotyk jej ud sprawił, że Ken czuł rosnące podniecenie.
Lecz chciał ją pocieszyć, a nie uwieść. Tulił ją do siebie, oddychał w tym
samym rytmie, co ona. Zamknął oczy.
Uśmiechnął się. Zaczęła się rozluzniać.
Leżała w ramionach Kena i czerpała od niego ciepło i siłę. Liczyła
mocne uderzenia jego serca. Oddychała głęboko, wdychała aromat jego
60
RS
wody po goleniu. Drzewo sandałowe idealnie współgrało z jego
naturalnym zapachem. Ken Walker był po prostu ideałem.
Jej lewe ramię drgnęło. Zarzuciła mu je na szyję jak dziecko, które
tuli się do ojca. Ten gest oznaczał ufność.
Zamknęła oczy. Czy mogła zaufać Kenowi? Czy mogła opowiedzieć
mu o swoich lękach? O tym, że została niemal zgwałcona?
Przełknęła ślinę, wzięła głęboki wdech i w końcu powiedziała:
- Przestałam rysować, bo coś mi się przydarzyło. Ken wstrzymał
oddech, a potem westchnął głośno.
Ujął jej podbródek i spojrzał prosto w pełne bólu oczy.
- Co?
- Ja... Ktoś próbował mnie zgwałcić.
Zamrugał, jego twarz znieruchomiała. Jej słowa tak nim wstrząsnęły,
że miał ochotę krzyczeć. Natychmiast przypomniał sobie, że mówiła, iż
porzuciła rysunek dla historii sztuki. Gdy pojechała do Paryża do Garlanda
Baylessa, nie była jeszcze mężatką. Czy próbowano ją zgwałcić przed
wyjazdem do Europy, czy też wiele lat pózniej?
Opuścił głowę i musnął jej wargi. Była to właściwie bardziej
pieszczota niż pocałunek.
- Opowiedz mi o tym, skarbie - szepnął.
61
RS
ROZDZIAA SZSTY
Weronika otworzyła usta i słowa jakoś same popłynęły:
- Poznałam Jeffa przez moją współlokatorkę ze studiów. Po pewnym
czasie zaczęliśmy ze sobą chodzić. Miałam osiemnaście lat, on -
dwadzieścia dwa. Urodził się i wychował w Nowym Jorku, więc znał
miasto jak własną kieszeń i wszędzie mnie zabierał, pokazywał różne
miejsca, do których sama nigdy bym nie trafiła. Rozmawialiśmy o planach
na przyszłość, o miejscach, które chcemy odwiedzić, i rzeczach, które
chcielibyśmy zrobić razem. Kiedyś odwołał randkę, twierdząc, że jest
chory. Byłam młoda, impulsywna i bardzo zakochana. Postanowiłam
przygotować kolację i zrobić mu niespodziankę. Ale to ja się zdziwiłam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl