[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cie, a szczury hałasowały w przybrzeżnych trzcinach. Turyści podejrzewali, że to
wina naukowców z Zakładu Doświadczalnego PAN-u, gdzie jest słynny rezerwat
tarpanów. Podobno jeden z naukowców przywiózł tu kiedyś parę myszy leśnych,
bo ciekaw był, jak się zachowują na wyspie. I myszy się rozmnożyły.
Rezygnuję z pracy. Nie musi mi pan mówić nic więcej wciąż dygotała
ze wstrętu.
Gdzieś w głębi dobiegł nas przerazliwy płacz puszczyka.
Co to było? jęknęła.
Nie wiem. Proszę tu zostać, a ja pójdę na zwiady.
Nie, nie. Nie puszczę pana. Ja tu nie zostanę sama wczepiła się w moje
ramię, a miała długie paznokcie.
34
To był umowny sygnał wyjaśniłem. Muszę pójść na zwiady. Zostawię
pani latarkÄ™.
Wołanie puszczyka rozległo się od strony zachodniej. Ruszyłem ostrożnie na
czworakach, macając przed sobą rękami, aby nie wpaść do jakiegoś dołu, pełnego
cegieł i rumowisk.
Wtem za plecami usłyszałem przerazliwy krzyk. To wołała Monika. Błyska-
wicznie zawróciłem i zobaczyłem dziewczynę stojącą pod drzewem i oświetlającą
latarką jakąś męską postać.
Niech biała skwaw się nie lęka zabrzmiał łagodny głos męski. Win-
netou nie robi nikomu żadnej krzywdy. Przybył tu, aby spotkać Szarą Sowę.
Nie, nie, niech pan odejdzie. Pan jest chyba wariatem wołała Monika,
wymachujÄ…c latarkÄ… elektrycznÄ….
Szukam Szarej Sowy powtórzył Winnetou.
Nie znam żadnej Szarej Sowy. Niech pan stąd odejdzie, bo znowu będę
krzyczeć.
Pod moją stopą trzasnęła sucha gałązka i Winnetou obejrzał się raptownie.
Szara Sowa! zawołał.
Winnetou! krzyknÄ…Å‚em.
Padliśmy sobie w objęcia. A gdy minęła chwila powitania, Winnetou oświad-
czył:
Szara Sowa pytał mnie telegraficznie o Fort Lyck . Oto jest Fort Lyck.
I zatoczył szeroko ręką, obejmując tym gestem maleńką wysepkę na Zniar-
dwach.
ROZDZIAA CZWARTY
TAJEMNICA FORTU LYCK " MECENASOWA POPAAWSKA
" CO KRYJE CZARCI OSTRÓW? " HISTORIA WINNETOU "
W OCZEKIWANIU NA BLONDYNA " NOC NA BEZLUDNEJ
WYSPIE " BAKITNA MOTORÓWKA " GDZIE JEST SKARB?
" CO ROBIA BLONDYN " MONIKA ZMIENIA SKALP " I ZNO-
WU WALDEMAR BATURA
Winnetou zaprowadził nas w gąszcz krzaków na brzegu wyspy, gdzie leżała
wyciągnięta na brzeg biała łódz, a w niej znajdował się worek z namiotem i sztucer
z wymiennymi lufami.
Tę łódz widziałem chyba w Niedzwiedzim Rogu stwierdziłem, poma-
gając Winnetou rozstawić w krzakach dwuosobowy namiocik.
Pożyczyłem ją od mecenasowej Popławskiej wyjaśnił mój przyjaciel.
Trochę zbyt długo zasiedziałem się w Wejsunach u pana Eugeniusza. Czy mój
brat, Szara Sowa, zna tÄ™ mÄ…drÄ… i dobrÄ… bladÄ… twarz?
Nie.
To były dyrektor szkoły w Wejsunach, obecnie już na emeryturze. Założył
w swej wsi Izbę Regionalną, pełną mazurskich eksponatów z okolic Puszczy Pi-
skiej. Przybył w te strony już po wojnie, ale ożenił się z Mazurką i rozkochał także
w tych ziemiach. Interesuje siÄ™ wszystkim, co jest zwiÄ…zane z tutejszym regionem,
napisał o tej ziemi wiele artykułów i zebrał dużo ciekawych materiałów. W Izbie
Regionalnej prowadzi frapujące gawędy dla wycieczek szkolnych. To u niego na
ścianie wisi bardzo stara mapa tych okolic, wydrukowana w Berlinie przez syna
słynnego Gizewiusza. Na tej mapie Czarci Ostrów nosi nazwę Fort Lyck.
Czy domyśla się, co oznacza ta nazwa?
Lyck, to po niemiecku Ełk. Fryderyk Wielki, król pruski, zbudował na wy-
sepce na Zniardwach maleńką fortecę z dwoma działami, które mogły doskonale
blokować szlak wodny z Pisza do Mikołajek i stanowiły ogniwo w obronnym łań-
cuchu twierdz i fortec, jakimi otaczali się Prusacy. Na wyspie znajdowała się kil-
kunastoosobowa załoga, prawdopodobnie z garnizonu w Ełku, stąd też nazwa Fort
Ełk, czyli Lyck. Tak w każdym razie przypuszcza pan Eugeniusz. Nazwa Czarci
36
Ostrów jest znacznie wcześniejsza i niedawno została przywrócona. W każdym
bądz razie Niemcy używali nazwy Fort Lyck. Mój brat, Szara Sowa, powinien
zobaczyć tę mapę i poznać bladą twarz z Wejsun, która tak kocha te ziemie.
Oczywiście, że to zrobię oświadczyłem z nadzieją, że być może od pana
Eugeniusza dowiem się także o von Dobeneckach.
Rozmawiałem z nim o Czarcim Ostrowie powiadał dalej Winnetou
i zanim się spostrzegłem, zapadł zmierzch. Zarzuciłem torbę na ramię i pośpie-
szyłem przez lasy do Niedzwiedziego Rogu, gdzie zamierzałem wypożyczyć jakiś
kanu, aby dostać się na wyspę. Miałem szczęście. Okazało się, że właśnie przy-
jechała na weekend mecenasowa Popławska i nawet już wyciągnęła z hangaru
swoją łódkę. Tę białą skwaw znam jeszcze z Warszawy. To ja poinformowałem ją,
że w Niedzwiedzim Rogu są do sprzedania działki budowlane i za to zachowała
dla mnie wdzięczność. W jej willi mogę zawsze liczyć na miłe przyjęcie.
Czy także do niej należy BMW Turbo ?
Nie. To nie jest jej blaszany mustang. Przyjechała tu z bladą twarzą, którego
nazywa Duduś. Biała skwaw jest rozwiedziona i lubi towarzystwo mężczyzn. To
on ją namówił na weekend, za co Winnetou jest mu niezmiernie wdzięczny, gdyż
mógł zdążyć na spotkanie z Szarą Sową.
Nie byli zdumieni, że Winnetou chce po nocy płynąć na Czarci Ostrów?
Winnetou nie lubi niepotrzebnie strzępić sobie języka. Nie powiedział, że
płynie na Czarci Ostrów. Poprosił o wypożyczenie łódki i choć zapraszali na spę-
dzenie wieczoru przy rozpalonym kominku, wyruszył, aby spotkać Szarą Sowę.
Namiocik został rozstawiony i po chwili nasza trójka skryła się w jego zacisz-
nym wnętrzu, osłoniętym od wiatru i deszczu. Monika schowała się w ciepłym
śpiworze Winnetou, zapaliłem latarkę i zrobiło się niemal przytulnie, tak jakoś po
domowemu. Raptem Monika zdjęła z głowy mokrą perukę, A Winnetou sapnął
zdumiony:
Ufff, biała skwaw miała podwójny skalp? W czarnym skalpie wyglądała
jak wiedzma, ale w jasnym jest piękna jak słonko, gdy wschodzi.
Mam osiem takich skalpów oświadczyła dumnie Monika.
Ufff, aż osiem? powtarzał zdumiony Winnetou. I biała skwaw będzie
je teraz kolejno zdejmować z głowy?
Ach, nie roześmiała się. To mój prawdziwy skalp. Siedem pozosta-
Å‚ych mam w walizce.
Winnetou popatrzył na mnie z uwagą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]