[ Pobierz całość w formacie PDF ]

też, żeby twoja sekretarka ustaliła dokładną datę rejestracji i żeby ją
potwierdziła, to by bardzo pomogło.
- Dobrze - powiedział Paul - Anthony. - A ty porozmawiasz z dozorcą
o tych wycieczkach dla małżonków, dobrze?
- Tak, będę miała dla ciebie listę, sprawdzisz ją, jak się zobaczymy w
przyszłym tygodniu.
- Doskonale. - Włożył papiery z powrotem do teczki i wstał. - Jak już
mówiłem, doskonale się spisujesz, Alido. Jestem naprawdę pod
wrażeniem.
- Dziękuję. - Alida wstała i wyszła zza biurka. -Odprowadzę cię i... O
kurczę...
Zakręciło się jej nagle w głowie i czarne kropki zaczęły dziko tańczyć
przed oczami. Jakiś huk odbijał się echem w jej uszach. Nic nie widząc,
wyciągnęła rękę, by uchwycić się biurka, podczas gdy podłoga wirowała,
jakby idąc ku niej. Potem wszystko stało się czarne.
- Dobrze już, Alido - odezwał się kojący głos. - Mdlałaś mi tu za
długo. Wielki czas, żebyś powróciła do przytomności i pozwoliła mi się
oficjalnie przedstawić.
"Nic z tego" - pomyślała Alida mgliście. Była zbyt zmęczona, żeby
otworzyć oczy. Poza tym było jej tak wygodnie w łóżku, a ten klient,
który chciał się przedstawić, mógł sobie pójść, kimkolwiek był. Dobry
Boże, a cóż robił obcy facet w jej sypialni?
Otworzyła szybko oczy i zagapiła się na okrąglutkiego pana o
śnieżnobiałych włosach i wystrzępionej brodzie.
- Zwięty Mikołaj? - spytała słabym głosem. Mężczyzna zachichotał.
- Od lat mówią, że wyglądam jak stary-malutki, ale nie jestem
świętym Mikołajem. Jestem doktor Hans Nelson. Leży pani na sofie w
pokoju sekretarki, Alido. Zemdlała pani, Paul-Anthony zadzwonił po
mnie i mdlała tu pani od dwudziestu minut.
- Paul-Anthony pana wezwał?
- Jestem teraz na emeryturze, ale leczyłem chłopców Payton, odkąd są
na tym świecie. Psiakość, każdego z nich. Uważam za poważne
osiągnięcie, że ich utrzymałem przy życiu przez te wszystkie latka.
- Paul-Anthony jest na korytarzu i miota się po nim jak lew w klatce.
Wyglądał jak duch, kiedy tu przyjechałem i kosztował mnie znacznie
RS
39
więcej zachodu niż jest wart. Zagroziłem, że mu złamię nos, jeśli się nie
wyniesie.
- Miał już dwa razy złamany nos.
"Boże, co za głupoty wygaduję" - pomyślała.
- Wiem. Za każdym razem mu go składałem. Teraz jednak, młoda
damo, skoncentrujmy się na pani. Moje sokole oko i szósty zmysł
pozwalają mi się domyśleć pani stanu, ale pogadajmy chwilę, dobrze?
Paul-Anthony zatrzymał się przed drzwiami i sięgnął do klamki,
potem zaklął paskudnie, cofając rękę. "Jeszcze pięć minut" - pomyślał,
znowu biegając po korytarzu. Potem nie wytrzyma i wejdzie do tego
pokoju. Alida zemdlała na jego rękach! Taka była nieruchoma, taka
blada, a on dostawał szału z niepokoju.
Co było nie tak z Alidą, jego śliczną Alidą? Musiał ją zobaczyć,
dotknąć jej i przekonać się, że wszystko jest w porządku. Nigdy w życiu
nie czuł się tak bezradny. A teraz ten cholerny Nelson zamknął go jak
dzieciaka na korytarzu. Pięć minut i ani chwili dłużej. Drzwi do pokoju
otwarły się i dr
Nelson wyszedł, zamykając je za sobą. Paul-Anthony odwrócił się i
pokonał dystans między nimi w dwóch krokach.
- No? - spytał. - Co z nią? Czemu zemdlała? Była blada jak papier i...
Doktorku, odezwij się.
Doktor Nelson zmarszczył brwi i pogładził dłonią brodę.
- Czemu pytasz? Kim ona jest dla ciebie, Paul-Anthony?
- Kocham ją. Zamierzam ją poślubić i spędzić z nią resztę życia.
- Rozumiem - odparł doktor Nelson. - To dobrze. Kiedy się żenisz?
- Jak tylko ją przekonam, że mnie kocha. Są tu pewne problemy, ale
uda mi się, musi. Czekałem na nią całe życie i nie zamierzam jej stracić.
Dobrze, zapomnijmy o tym. Co jej jest?
- Niespecjalnie chciała coś mówić. Musiałem uprzytomnić jej fakty,
którym nie mogła zaprzeczyć. W którymś momencie wspomniałem twoje
imię i nabrała wody w usta. Aagodnie mówiąc, jej uczucia do ciebie są
wątpliwe.
- Wiem - odparł Paul-Anthony spokojnie. - Nie chce się zakochać.
Zraniła ją kiedyś matka egoistka, potem zdradził facet, z którym była
zaręczona. Postanowiła już nigdy nie kochać, uznała, że nie jest do tego
stworzona. Ale, doktorku, ona jest całym moim życiem. Kocham ją i
potrzebuję jej, byłem sam tak cholernie długo. Powiedz, czemu
zemdlała? Jeśli jest chora, postaram się o najlepszych lekarzy w kraju.
RS
40
- Nie jest chora - powiedział doktor Nelson. -Widzisz, jest prawo
mówiące o tajemnicy lekarskiej. Ale ja nie jestem jej lekarzem. Jestem w
gruncie rzeczy leciwym obywatelem tego kraju na emeryturze, którego
przypadkiem wezwałeś, kiedy ta młoda dama zemdlała. Wstydzę się,
jeśli wychodzę na faceta z długim jęzorem. Ale nie jestem lekarzem
Alidy Hunter.
- Doktorku, o czym ty bredzisz? Idę zobaczyć na własne oczy, czy
wszystko w porządku.
- Nie ruszaj się stąd, Paul-Anthony. Muszę to uporządkować.
- Nie pospieszyłbyś się? Wychodzę z siebie z niepokoju.
- Przecież widzę. Bardzo ją kochasz. Twoja droga matka byłaby
zachwycona. Twoja droga matka obdarłaby cię też ze skóry, gdybyś się
nie zachował stosownie do sytuacji. Ale, jak słyszę, zamierzasz się
ożenić z Alidą.
- Tak jest. Ale ona walczy ze mną na każdym kroku.
- Sugerowałbym, żebyś walczył z większą werwą, chłopcze.
- Doktorku, kompletnie mieszasz mi w głowie. To, co mówisz, nie
trzyma się kupy, a ja dalej nie wiem, co jest Alidzie.
- Paul-Anthony, czy ja mam myśleć, że się z nią kochałeś?
- Prawdę mówiąc, doktorku, to nie twoja sprawa.
- Odpowiedz.
- Cholera, tak, kochaliśmy się. Zadowolony? Zupełnie nie rozumiem,
czemu tobie się udaje przyprzeć mnie do muru, jakbym był dalej
szczeniakiem.
- Uważasz, że jestem po prostu wrednym staruchem? Cóż, pamiętając
o tym, że mogę wyjawić tę informację i biorąc pod uwagę fakt, że
uwielbiałem twoją matkę i was przez tyle...
- Doktorku - powiedział Paul-Anthony przez zaciśnięte zęby. - Idę
tam.
- Dobrze. Ale może lepiej dowiedz się przedtem prawdy. Ta młoda
kobieta jest w ciąży. Wygląda na to, chłopcze, że Alida Hunter nosi w
sobie twoje dziecko.
RS
41
Rozdział 4
Paul-Anthony pamiętał mętnie, że dziękował Nelsonowi za to, że tak
szybko przyjechał do hotelu, potem pożegnał go pospiesznie. Kiedy stary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl