[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dorian wciąż był wolny. Głowa bolała ją od zeszłego tygodnia, ale dziś wydawało się, iż jej
głowa pulsuje w rytm jej myśli: Nie wystarczy. Nie wystarczy. Nie wystarczy. Ból wsiąkał
nawet w jej sny, wypaczając jej sny i przeobrażając je w koszmary tak wyraziste, że po
przebudzeniu nie mogła sobie przypomnieć, gdzie jest.
- Jak cudownie, Wasza Królewska Mość - powiedziała Kaltain, gdy akrobaci
zabrali swoje rzeczy.
- Tak, to było dość ciekawe, czyż nie? - Zielone oczy królowej błyszczały, gdy
uśmiechała się do Kaltain. Właśnie wtedy ból nasilił się tak bardzo, że zacisnęła pięści,
ukrywając je w fałdach sukni w kolorze mandarynki.
- Chciałabym, by książę Dorian mógł ich zobaczyć - Kaltain pochyliła się. - Jego
Wysokość powiedział mi wczoraj, jak bardzo lubi tu przychodzić. - Kłamstwo było dość
łatwe i sprawiało, że głowa mniej ją bolała.
- Dorian tak powiedział? - Królowa Georginia uniosła brew.
- Czy to cię zaskakuje, Wasza Wysokość?
Królowa położyła rękę na piersi.
- Myślałam, że mój syn nie lubi takich rzeczy.
- Wasza Wysokość - wyszeptała. - Czy przysięgniesz, że nie powiesz ani słowa?
- Słowa o czym? - zapytała królowa szeptem.
- Cóż... Książę Dorian coś mi zdradził.
- Co powiedział? - Królowa dotknęła jej ramienia.
- Zdradził mi powód, dla którego rzadko przychodzi na spotkania. Powiedział, że
jest dość nieśmiały.
Królowa cofnęła się, światło w jej oczach zblakło.
- Och, on powtarza mi to w kółko. Miałam nadzieję, że powiesz mi coś
interesującego, Lady Kaltain. Na przykład, że znalazł młodą kobietę, którą adoruje.
Ciepło uderzyło do jej twarzy, a głowa bolała ją niemiłosiernie. Chciała swoją
fajkę, ale do końca tego spotkania została jeszcze godzina, a niewłaściwym by było zostawić
królową Georginię samą.
- Słyszałam - powiedziała królowa pod nosem - że jest jakaś młoda dama, ale nikt
nie wie, kim jest! Albo gdy słyszą jej imię, to nic im ono nie mówi. Znasz ją?
- Nie, Wasza Wysokość. - Kaltain starała się ukryć frustrację.
- Jaka szkoda. Myślałam, że chociaż ty jedna będziesz ją znała. Jesteś tak mądrą
dziewczyną, Kaltain.
- Dziękuję, Wasza wysokość. Jesteś zbyt uprzejma.
- Bzdura. Znam się na ludzkich charakterach i wiedziałam, że jesteś niezwykła, od
momentu, gdy przybyłaś na dwór. Jesteś najodpowiedniejszą osobą dla człowieka tak
dzielnego jak Perrington. Cóż za szkoda, że to Doriana nie spotkałaś pierwszego!
Nie wystarczy, nie wystarczy, śpiewał ból. To był jej czas.
- Nawet, gdyby tak było - Kaltain zachichotała - Wasza wysokość, z pewnością by
się nie udało - jestem zbyt pokorna dla twego syna.
- Twoje piękno i bogactwo duszy zrekompensowałoby to.
- Dziękuję, Wasza Wysokość - jej serce biło szybko.
Jeśli odpowiada królowej... Kaltain ledwie zarejestrowała, iż królowa rozsiadła się
na tronie, po czym klasnęła w dłonie dwa razy. Zabrzmiała muzyka.
Kaltain jej nie słyszała. Perrington dał jej buty. Teraz był jej czas by zatańczyć.
TAUMACZENIE: KlaudiaBower
Rozdział 30
- Nie jesteś skupiona.
- Owszem, jestem! - powiedziała Celaena przez zęby, naciągając cięciwę jeszcze
bardziej.
- Więc strzelaj - odpowiedział Chaol, wskazując cel na przeciwległej ścianie
długiego korytarza. Była to odległość niemożliwa dla każdego z wyjątkiem niej. - Zobaczmy,
czy ci się uda.
Przewróciła oczami i wyprostowała się. Cięciwa lekko zadrżała, a ona uniosła łuk.
- Planujesz strzelić z lewej strony - powiedział, krzyżując ramiona.
- Zamierzam strzelić cię w łeb, jeśli się nie zamkniesz. - Odwróciła głowę, by na
niego spojrzeć. Uniósł brwi, a ona, patrząc na niego, uśmiechnęła się złośliwie po czym na
ślepo puściła cięciwę.
Strzała przeszyła powietrze ze świstem, by po chwili z lekkim trzaskiem wbić się
w ścianę. Miał lekko podkrążone oczy - czy nadal się nie wysypiał, choć Xavier zginął trzy
tygodnie temu? Ona na pewno nie spała dobrze.
Budził ją każdy hałas, a Chaol jeszcze nie odkrył, kto zabijał kolejnych
Czempionów. To, kto zabija nie obchodziło ją tak bardzo jak sposób, w jaki zabójca ich
wybierał. Nie było wzorca: pięć trupów, żaden nie miał nic wspólnego z pozostałymi poza
tym, że byli przeciwnikami. Nie mogła zobaczyć innego miejsca zbrodni w celu ustalenia, czy
w tamtych miejscach również namalowano krwią Znaki Wyrd.
Celaena westchnęła, rozluzniając ramiona.
- Kain wie, kim jestem.
Jego twarz pozostawała bez wyrazu.
- Jak?
- Perrington mu powiedział, a Kain powiedział mi.
- Kiedy? - Nigdy nie widziała, by wyglądał tak poważnie. To sprawiło, że
odpowiedziała z wysiłkiem.
- Kilka dni temu - skłamała. Minęły tygodnie od ich konfrontacji. - Byłam w
ogrodzie z Nehemią - ze strażnikami, nie martw się - a on do nas podszedł. Wie o mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]