[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy pojedziesz z nami do Yorkshire, ciociu Fliss? -
spytała Bryony. - Nie chcę jechać bez ciebie, bo cię kocham.
- I ja was kocham, oboje. Bardzo was kocham. - Felicity
starała się, by jej głos brzmiał naturalnie. - Ale teraz będziecie
mieli nową mamusię. Gdybym pojechała, tylko bym
przeszkadzała.
- Zostanę więc z tobą. - Małej dziewczynce zadrżała
broda. - Nie chcę stąd wyjeżdżać.
- Posłuchaj, kochanie. Będziecie bardzo szczęśliwi w
Yorkshire. Tatuś będzie z wami przez cały czas, a wasza nowa
mamusia jest naprawdę bardzo miła i serdeczna. Będziecie z
nią i tatusiem bardzo szczęśliwi. Czyż on nie zasługuje na to,
aby być szczęśliwy? Nie chcecie, aby smucił się do końca
życia, prawda?
- Czy będziemy mogli przyjechać z wizytą do ciebie? -
spytał Troy.
- Oczywiście. Jeśli zechcecie, możecie przyjechać tutaj na
wakacje. Odwiozła ich na dworzec i po kolei uściskała,
uważając, by zanadto nie okazywać
wzruszenia. Wszystko się dobrze dla nich ułoży, myślała,
gdy pociąg znikał jej z oczu. Początkowo nie podobało im się
w Upton, ale przyzwyczaili się. Tak, dzieci łatwo się
przyzwyczajają.
Ale ona nie była wcale pewna, czy jej samej się to uda.
Zaczęła zle sypiać, ale doktor Freedman odmówił
przepisania tabletek.
- Medycyna nie dysponuje lekarstwem na pani problemy -
powiedział uprzejmie, rozumiejąc więcej, niż sądziła. - To się
zdarza, ale czas jest wielkim lekarzem.
Felicity kręciła się bez celu po cichym domu. Upłynęły
dwa tygodnie od wyjazdu dzieci, a jej wciąż przerazliwie ich
brakowało.
Nie było ucieczki do dojmujących wspomnień. Nie
zmieniła nic w ich pokojach. Ich rysunki wciąż wisiały na
ścianach, a w pokoju Bryony leżał kot zwinięty na kołdrze z
wzorem z bajki. Głowę przytulił do sweterka, z którego
dziewczynka wyrosła.
Felicity schyliła się, by podrapać go za uchem.
- Ty też na pewno tęsknisz za nimi.
Drżały jej usta i poczuła, że brak jej tchu. Otworzyła okno,
ale to nie pomogło. To było bez sensu udawać, że nic się nie
zmieniło. Zmieniło się wszystko. Jej marzenia zakończyły się
klęską.
Azy, tak długo trzymane w uwięzi, teraz płynęły bez
przeszkód. Upadła na krzesło i szlochała aż do bólu.
Nie można tak żyć, pomyślała, gdy łzy wyschły. Musi się
wziąć w garść.
Może byłoby lepiej stąd wyjechać. Ale kochała ten stary
dom. I co by się stało ze sklepem? Rosalinda, Jolyon i stolarze
byli jej przyjaciółmi, nie mogła zostawić ich na lodzie.
Interesy szły dobrze i szaleństwem byłoby zrezygnować.
Był też Lawson. Nie widziała go od... tamtego dnia. Win
powiedziała jej, że pisał nową sztukę i wyjechał do Paryża w
celu zebrania dokumentacji.
Felicity cieszyła się przynajmniej, że wie, co robi Lawson.
Wiedziała, że to śmieszne, ale odczuwała silną potrzebę bycia
myślami przy nim. Gdzie się podziała ta zrównoważona,
rozsądna kobieta, która znała dokładnie swoje plany, której
mężczyzni nie byli potrzebni do szczęścia.
Próbowała go zapomnieć, ale w głębi duszy czaiła się
pamięć tego popołudnia w wieży, w której miał przebywać
duch. Lawson dowiódł jej wtedy, że ona sama jest kobietą
wrażliwą, świadomą potrzeb swego ciała. Pamiętała tę chwilę
ekstazy, gdy poczuła na sobie jego silne ciało, gdy całowały ją
jego usta. Gdy dotykał jej ciała i na krótki moment przeniósł
ją do raju...
Przestała się oszukiwać. Nie on jednak był jedynym
powodem pozostania tutaj. Zostanie tutaj wbrew wszystkiemu,
choć miłość do Lawsona wystawiała ją na ciężką próbę. Ale
wyjazd byłby nieskończenie bardziej dotkliwy.
Wstała z krzesła z westchnieniem. Zaczęło się ściemniać.
Zapaliła światło i podeszła do okna, by je zamknąć.
Wtedy zobaczyła, że ten, o którym tyle myślała i który
budził w niej sercowe rozterki, zbliżał się oto ścieżką. Miał na
sobie czarną sportową kurtkę. Zmierzał prosto do drzwi, jak
gdyby miał do załatwienia jakąś ważną sprawę formalną.
Spojrzała w lustro i jęknęła na widok swego odbicia. Po
płaczu miała różowe plamy na twarzy, oczy zapuchnięte, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • leike.pev.pl